KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

MOTYWY OZROBNE - EFEKTY PIASKOWANIA

Metodę piaskowania przywykliśmy wykorzystywać podczas wykonywania napisów nagrobnych lub tablic pamiątkowych, także do tworzenia motywów ozdobnych i wykonywania portretów. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by w podobny sposób zdobić mury czy inne surowe elementy z kamienia – czego dowodzą prezentowane prace mistrza kamieniarskich robót artystycznych z Międzyrzecza pod Strzegomiem. Piaskowanie to nadal powszechna metoda wykonywania liternictwa nagrobkowego, a piaskarki bezpyłowe pozostają najpopularniejszymi maszynami w rękach kamieniarzy. Piaskarki bezpyłowe są optymalnym rozwiązaniem dla małych i średnich zakładów kamieniarskich. Zamknięty obieg ścierniwa, głowica do piaskowania zakończona ochronną szczotką, wysoka wydajność – te i inne zalety sprawiają, że są maszynami pod każdym względem nowoczesnymi i ekonomicznymi. Co ważne, metodę piaskowania można wykorzystać nie tylko do wykonywania napisów nagrobnych lub tablic pamiątkowych, lecz również do tworzenia motywów ozdobnych i wykonywania portretów.

Materiał, na którym wykonuje się te prace, to zazwyczaj polerowana powierzchnia kamienna. Łatwo do niej przykleić folię do piaskowania, na której mamy wycięte przez ploter litery lub motywy ozdobne. – Trudniej jest wykonać takie prace, gdy powierzchnia jest po szlifie lub jest to powierzchnia surowa – czyli gdy jest to np. piaskowiec. Na takiej powierzchni folia do piaskowania po prostu się nie przyklei. Nie jest to jednak niemożliwe – udowadnia mistrz kamieniarskich robót artystycznych z Międzyrzecza pod Strzegomiem, Zbigniew Kulas. – Aby na takiej powierzchni powstał napis czy motyw ozdobny wykonany metodą piaskowania, powierzchnię tę należy najpierw odpowiednio przygotować, tj. pokryć klejem kostnym rozpuszczonym w kąpieli wodnej. Klej taki przez parę godzin ma konsystencję gumy, później twardnieje. Na tak przygotowaną powierzchnię przyklejamy folię z tekstem lub motywem ozdobnym albo rysujemy wzór bezpośrednio na gumie i wycinamy ostrym nożem. Miejsca, które chcemy wypiaskować, oczyszczamy z kleju i folii, a następnie piaskujemy.

Dekory , renowacja... reklama


Odkąd Zbigniew Kulas uzyskał dyplom mistrza kamieniarskich robót artystycznych (rok 1974), mieszka i pracuje w Strzegomiu. W 1980 roku zakłada jedną z pierwszych pracowni literniczo-rzeźbiarskich, którą z żoną Jolantą prowadzi do chwili obecnej w podstrzegomskiej wsi Międzyrzecze. Realizuje liczne zlecenia rzeźbiarskie i w dziedzinie malarstwa dekoracyjnego. Specjalizuje się w rzeźbie monumentalnej (piaskowiec, granit, marmur). Prace w piaskowcu to znana, bo naturalnej wielkości figura św. Katarzyny Aleksandryjskiej (Kudowa Zdrój); maswerki i balustrady – m.in. w bazylice mniejszej w Strzegomiu i wieży kościoła w Świdnicy. Ostatnią realizacją rzeźbiarską była figura św. Barbary do Skansenu Tradycji Górniczych w Leszczynie k. Złotoryi.

Strzegomski mistrz jest też laureatem wielu konkursów. Znany jest w środowisku także z działalności pedagogicznej, a swego czasu pracował w Strzegomskim Ośrodku Kultury, gdzie prowadził pracownię dekoratorsko-reklamową. Zdobyte doświadczenie zaowocowało niedawno ciekawymi realizacjami z użyciem piaskarek różnych typów. Piaskowanie filigranowych motywów zdobniczych czy odwrotnie – głębokie reliefy przypominające efektem płaskorzeźby – piaskarka pozwala na niemały pokaz wszechstronności w rękach sprawnego rzemieślnika. Maszyny tego typu podążają za nowoczesnymi technologiami podnoszącymi komfort i efektywność pracy kamieniarzy.

W ostatnich latach wprowadzono szereg ulepszeń technologicznych do dobrze znanych piaskarek (przykładowo, nawet w najprostszym i najtańszym modelu piaskarki bezpyłowej marki ABRA – SANDMASTER Junior – wprowadzono możliwość zamontowania pneumatycznego systemu oczyszczania filtra, co oczywiście sprzyja żywotności kosztowniejszych podzespołów). Przy piaskowaniu rozlicznych elementów kamiennych na dużych przestrzeniach przydaje się automatyczny system dekompresji. Pozwala on na prawie natychmiastowe zakończenie piaskowania po uwolnieniu przycisku start/stop. Dzięki temu już po kilku sekundach można odłożyć głowicę piaskującą bez obawy, że z dyszy wydostaje się ścierniwo. Automatyczny system dekompresji to oczywiście jeszcze większa ekonomika pracy piaskarek, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na ekonomikę i szybkość prac.

Intratne zlecenia

Zlecenie na ozdobienie muru okalającego posesję strzegomskiego biznesmena ekranami piaskowcowymi z piaskowanymi motywami zdobniczymi otrzymał Zbigniew Kulas, mistrz kamieniarskich robót artystycznych z Międzyrzecza pod Strzegomiem. Wraz z synem Lesławem wykonali kilkanaście ekranów z różnymi motywami ozdobnymi: martwa natura, motywy roślinne i animalistyczne – wyjaśnia Jolanta Kulas. – Przy powierzchniach surowych (piaskowcu itp.) piaskowanie musi być głębokie na 0,5÷1,5 cm i więcej, wtedy światło załamuje się w zagłębieniach, tworząc cień, daje to fantastyczne efekty zdobnicze. Mistrz podejmował się wielokrotnie renowacji piaskowcowych figur na potrzeby kościołów, bazylik i cmentarzy, a piaskarka częstokroć ułatwiała takie prace.

Z wielu realizacji poza granicami kraju warto wymienić te na terenie Niemiec. W Berlinie powstała np. monumentalna figura anioła i zwieńczenie attyk budynków prywatnych. Tam też nietrudno natknąć się na przykłady malarstwa dekoracyjnego (technika akrylowa) w przestrzeniach wspólnych (klatki schodowe) posesji i kamienic. Z kolei w Dreźnie powstały dekoracje ścienne w stylu pompejańskim i klasycznym (willa przy skansenie lokomotyw). Za oceanem, bo w Stanach Zjednoczonych (Pensylwania) powstał pomnik ku czci dzieci pomordowanych podczas II wojny światowej. Marmurowe popiersia zdobią też kurorty Wysp Kanaryjskich, a granitowe rzeźby – liczne zakątki Chorwacji.

Piaskowanie elementów kamiennych przydaje się – jak widać – przy realizacji prac zdobniczych na murach i wszędzie tam, gdzie światło ma znaczenie dla wydobycia ciekawych efektów plastycznych. Mobilność maszyn służących piaskowaniu gwarantuje wykonanie prac poza warsztatem naszej firmy. Tak też było w przypadku realizacji zlecenia na potrzeby restauracji przez mistrza kamieniarskich robót artystycznych z Międzyrzecza pod Strzegomiem. Część robót – piaskowanie motywów na przyciętych płytach – wykonano w pracowni, inne wykonano już w terenie, najczęściej pracując już na wcześniej zamontowanych elementach kamiennych lub wprost na murze okalającym posesję.

Karol Całka

GRANITOWE SERCE POLSKI MA 770 LAT

Połączenie obchodów Święta Granitu Strzegomskiego z 770-leciem Strzegomia sprawiło, że o „granitowym sercu Polski” zrobiło się w tym roku wyjątkowo głośno, a media na żywo relacjonowały przebieg trzydniowej imprezy. Pośród licznych atrakcji nie zabrakło oczywiście akcentów związanych z prezentacją dorobku i oferty branży kamieniarskiej. Wielkie obchody II Święta Granitu Strzegomskiego rozpoczęły się już w piątek (15.06.) uroczystą sesją rady miejskiej. Późnym popołudniem Rynek stał się miejscem inscenizacji historii odkrycia leczniczej glinki strzegomskiej. Postać słynnego lekarza Jana Montanusa przypomnieli licealiści.

Na zakończenie dnia rozpoczynającego wielkie święto kamieniarzy nie mogło zabraknąć Biesiady Piwnej, którą zorganizowano w restauracji As Bohuna. Gości przywitali organizatorzy: burmistrz miasta i gminy Strzegom Zbigniew Suchyta oraz przedstawiciele organizacji integrujących kamieniarzy: Związku Pracodawców Branży Kamieniarskiej i Stowarzyszenia Kamieniarzy Ziemi Strzegomskiej. Podczas biesiady uhonorowano za zasługi dla branży kamieniarskiej Stanisława Szałeckiego – właściciela firmy Szagal – Galanteria w Kamieniu. Kamieniarzowi wręczono statuetkę autorstwa znanego rzeźbiarza Bronisława Krzysztofa. Zgodnie z misją spotkania, biesiadnicy bawili się dobrze, śpiewali głośno, jedli i pili do syta.

Kamyk do kamyczka


Od soboty, od wczesnych godzin przedpołudniowych strzegomski Rynek zapełnił się kramami. Każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie. Dzieci bawiły się podczas układania mozaiki, by w przerwach podziwiać... erupcję wulkanu! Spektakularny pokaz Państwowego Instytutu Geologicznego ujawniał bogactwo geologiczne Dolnego Śląska. Branża kamieniarska w ciekawy sposób prezentowała swe doświadczenie na strzegomskim Rynku. Potężne koparko- ładowarki sąsiadowały z „geotropami”, czyli tablicami wyjaśniającymi wybrane zagadnienia geologiczne. Ofertę współpracy branżowej prezentował ZPBK. Młodzieży przedstawiano zaś atuty kształcenia w zawodach związanych z pracą w kopalniach odkrywkowych i przy wydobyciu surowców skalnych (Technikum Górnictwa Odkrywkowego).

Oprócz firm kamieniarskich zaprezentowały się m.in. Fundacja Bazalt, Pracownia Lubosza Karwata, rzeźbiarze i artyści (m.in. Jerzy Zysk). Telewidzowie i słuchacze radia w całej Polsce byli na bieżąco informowani o przebiegu obchodów. Najgłośniejszym echem w mediach odbiła się informacja o tworzenia znaku Strzegomia – Granitowego Serca Polski! Z inicjatywy Krzysztofa Skolaka, prezesa Fundacji Bazalt, i Lubosza Karwata, artysty i mozaikowego zapaleńca, wszyscy układali serce z mozaiki, wykorzystując granitowe kosteczki. Zainteresowanie układaniem serca z mozaiki było wielkie. Każdy, kto przychodził na Rynek, przyklejał z wielką ochotą swój kamyczek. Pierwszą kosteczkę przykleił Lubosz Karwat, a ostatnią Zbigniew Suchyta, burmistrz Strzegomia.

– Około tysiąca kamyczków znalazło się w granitowym sercu Polski – powiedział Lubosz Karwat, artysta prowadzący jedną z nielicznych w Europie pracowni specjalizujących się w mozaice florenckiej. Sobotnie spotkanie obfitowało w ciekawe pokazy (m.in. turniej rycerski i szachowy), prezentacje artystyczne dzieci i młodzieży ze szkół i przedszkoli gminy Strzegom. Nie zabrakło koncertów i wreszcie okazji do wspólnego oglądania meczu Polska – Czechy w strefie kibica. Tysiąc osób wzięło udział w układaniu granitowego serca – każdy mógł przykleić tylko jeden element.

Świat kamienia i minerałów


Przez całą zaś niedzielę (do godz. 18) na strzegomskim Rynku odbywała się XXVII Regionalna Giełda Minerałów, zorganizowana w CAS Karmel. Ponad 20 wystawców prezentowało swe bogate zbiory. Przybliżający imprezę (m.in. Ewa Solima, projektantka i autorka wielu granitowych rzeźb – także oczywiście „Najcięższej Torebki Świata”) w popularnym programie „Kawa czy herbata” podkreślali fakt, że kamień naturalny – granit czy bazalt – jest tworzywem nadającym się do wykorzystania w sztuce jubilerskiej; podkreśla wyjątkowość i indywidualizm wyrobu, a Święto Granitu Strzegomskiego ma na celu udowodnić, że przemysł kamieniarski i sztuka zgodnie kroczą w przyszłość i stanowią wizytówkę Strzegomia.

Wracając do imprez w Strzegomiu, głównym punktem ostatniego dnia był V Turniej Rajców Księstwa Świdnicko-Jaworskiego rozegrany w parku Miejskim. Udział w nim wzięło sześć drużyn, które zapewniły mieszkańcom i przyjezdnym gościom rewelacyjną zabawę. Były potyczki, pokazy tańców i zabaw plebejskich, a nawet... narzędzia tortur. Rajcy zmierzyli się we wspólnym marszu na drewnianych nartach. Obchody zakończyła budowa
„zamku” ze strzegomskiego granitu.

Monika Wilk-Lechniak
Lucyna Czubala

V PLENER RZEŹBY W GRANICIE

Technologia diamentowej linki w służbie rzeźbiarzy. Brzmi pompatycznie, ale nie po raz pierwszy okazuje się, że artyści mogą być świetnymi ambasadorami zmian w technologii obróbki najtwardszych materiałów.

Rozpoczęty 8 lipca br. V Strzegomski Plener Rzeźby w Granicie dobiegł końca. Blisko miesiąc ciężkiej pracy artystów zaowocował siedmioma rzeźbami wykonanymi w jakże trudnej w obróbce materii, jaką jest granit. 12 sierpnia br. na strzegomskim rynku nastąpiło uroczyste odsłonięcie rzeźb. W tegorocznym plenerze wzięło udział siedmiu artystów z Polski i zagranicy, którzy wykonywali rzeźby w przedsiębiorstwach kamieniarskich w Strzegomiu i okolicy. W imprezę mocno zaangażowało się miasto. 18 lipca w salach Centrum Aktywności Społecznej spotkali się miłośnicy sztuki ze Strzegomia i Świdnicy, lokalni rzeźbiarze, sponsorzy oraz uczestnicy V Strzegomskiego Pleneru Rzeźby w Granicie 2012. Następne spotkania odbyły się 18 lipca i 1 sierpnia. Przedstawione zostały na nich w formie dokumentacji fotograficznej postępy w pracach rzeźbiarskich, a także kolejne wykłady nt. rzeźbiarstwa, zagospodarowania przestrzeni miejskiej elementami małej architektury
takimi jak rzeźba w kamieniu.

– Tegoroczna edycja jest wyjątkowa. Mocno zaangażowała się gmina i marszałek województwa. Kamień podarowały strzegomskie firmy, a wiele innych zapewniło sprzęt i narzędzia (m.in. firmy: Flex, WEHA, Graniro, Łobis, Grabinex) – informuje Bożena Bojanowska-Czuk, dyrektor Strzegomskiego Centrum Kultury. – Do pomocy w organizacji tegorocznego pleneru włączyło się Stowarzyszenie Wspierania Kultury „Akcja” ze Strzegomia. Bardzo dużą pomoc uzyskaliśmy od fundacji Bazalt i od Zenona Kiszkiela. Sprzyjająca atmosfera pozwoliła artystom łatwiej realizować swe zamysły. Plener to także świetna okazja do rozmów. W końcu uczestnikami są bywalcy podobnych imprez na całym świecie. W ramach pleneru rzeźbiarskiego odbyły się spotkania artystów z mieszkańcami miasta. Nie zabrakło atrakcji dla dzieci, które rzeźbiły w plastelinie.

Kolosalne , monumentalne

Wszyscy uczestnicy pleneru podkreślali świetne warunki pracy. Możliwości techniczne strzegomskiego zagłębia kamieniarskiego sprawiły, że ograniczeń było w tym roku jeszcze mniej. Sponsorzy dostarczyli nawet kilkunastotonowe bloki! Artyści mogli wyrażać się w naprawdę dużych formach i tak też było. – Blok, jaki otrzymałem, był większy, niż zakładał mój projekt. To rzadka sytuacja dla artysty. Mogłem pierwotny projekt
uwiecznić w dużo większej bryle kamienia, o masie aż 15 ton! – cieszył się Martin Kuchař. Podobny entuzjazm wyrażali pozostali uczestnicy. Nie zabrakło artystów, dla których kontakt z kamieniem jest dość rzadki w pracy zawodowej. Wszyscy doceniali technologiczną pomoc sponsorów. – Technologie się otworzyły na nasz zawód.

Dzięki lince diamentowej zyskałem 1,5 tygodnia czasu! Klinami bym sobie nie poradził – wyjawił nam Dariusz Kowalski z Warszawy. – Bez linki diamentowej nie byłbym w stanie zdjąć dwóch ton granitu. Zamysł był monumentalny – w planach miałem bryłę o masie 7 ton, a wyszło 11,5 tony! W geometryczne formy wpisany jest człowiek. Dotąd pracowałem w brązie, ale przecież ten szlachetny materiał nie funkcjonuje samodzielnie, więc zainteresowałem się kamieniem. Strzegomski granit jest wymagający, twardy. Szarość granitu nie odbija tak łatwo światła, co stawia nie lada wyzwanie przed artystą.

Swoboda strzegomskiej imprezy

Artyści zwracali uwagę, że dziś trudno szukać równie sprzyjających imprez dla swobodnej ekspresji. O dziwo, nawet sympozja i plenery rzeźbiarskie w bogatych krajach UE nie są w stanie konkurować ze strzegomską imprezą. Dla jednych liczył się dostarczony materiał. Dla innych – wspomniana swoboda ekspresji. – Co ciekawe, jako chyba jedyny nie podporządkowałem się regulaminowi konkursu – nie wysłałem projektu, by sponsorzy mogli znaleźć odpowiednią dla mnie bryłę, bo dla mnie już sam proces poszukiwań kamienia wydał się interesujący! – wspomniał Jerzy Fober z Cieszyna. – Wybrałem bryłę, która była tak interesująco ukształtowana przez naturę, że pozostało mi wpisać swoją inwencję w zastaną formę. Mój udział oceniam na 50%; drugie tyle dała natura. Upadły Anioł to tylko pretekst, by zastanowić się nad odpowiedzią na najważniejsze pytania dla kultury chrześcijańskiej. Rzeźba Anioła nie mówi o aniołach, tylko o nas, o ludziach. Anioł może być tak samo groźny jak człowiek. Cała plejada zachowań anielskich znajduje odbicie w zachowaniach społecznych i taki był mój zamysł.

Finał i wnioski


Artystów odwiedziliśmy na kilka dni przed uroczystym finałem. Tegoroczny wernisaż poplenerowy był o tyle wyjątkowy, że bogactwu ziemi strzegomskiej – sławnemu granitowi – towarzyszyły międzynarodowe barwne stroje, pyszne potrawy i muzyka z najodleglejszych zakątków świata. Otóż w dniu otwarcia wystawy rzeźb na rynku w Strzegomiu odbywał się XXI Międzynarodowy Festiwal Folkloru, w którym (jak zawsze) uczestniczą kraje z całego świata, a w tym roku koncertowali w mieście tancerze z Bośni i Hercegowiny, Chile, Czech, Meksyku, Portugalii, Rosji, Turcji i oczywiście Polski. W południe 12 sierpnia nastąpiło uroczyste odsłonięcie prac na strzegomskim rynku. Po wręczeniu pamiątkowych medali artyści interpretowali swoje granitowe prace zgromadzonym tłumom. – Już dzisiaj mogę zadeklarować, że za dwa lata odbędzie się kolejna edycja pleneru w Strzegomiu – zapowiedział burmistrz Strzegomia, Zbigniew Suchyta.

Rzeźby będzie można podziwiać w Strzegomiu przez okres dwóch najbliższych lat. Jedynie w październiku będą zdobiły plac Gołębi we Wrocławiu. – Może dzięki temu ktoś z obserwatorów zacznie się zastanawiać nad kontrastem światła i cienia w mojej pracy. Cień jest jakimś prawdopodobieństwem odwzorowania sylwet – zależy od układu Słońca i Ziemi – docenił zamiar organizatorów Bogdan Wajberg z Łodzi. Ranga imprezy rośnie i staje się bezprecedensowa nie tylko w skali kraju. Rzeźby są z roku na rok większe. Pojawia się pytanie, co z nimi robić. Rzadko kiedy twórcy chcą (i mogą) zabrać je ze sobą. Pilna potrzeba uwzględnienia monumentalnych form w planie zagospodarowania przestrzennego Strzegomia będzie na pewno ciekawym zaczątkiem dyskusji dla organizatorów kolejnego pleneru.

Monika Wilk-Lechniak
Adriana Czekaj


Uczestnicy V Strzegomskiego Pleneru Rzeźby w Granicie:

Stanisław Cukier z Zakopanego – „Tenisistka 2012” powstała w przedsiębiorstwie Kamieniarstwo Zenon Kiszkiel
Jerzy Fober z Cieszyna – „Anioł upadły” powstał w Kamieniarstwie Zenon Kiszkiel oraz w firmie Granex
Bogdan Wajberg z Łodzi – „Between” wyrzeźbiono w przedsiębiorstwie Piramida Sp. z o.o.
Dariusz Kowalski z Warszawy – „Granitowe spojrzenie”, praca wykonana w przedsiębiorstwach Grabinex i Granex
Grzegorz Niemyjski z Legnicy – rzeźba przypominająca tron, pt. „Matka”, powstała w firmie D&J Gromiec w Rogoźnicy
Martin Kuchař z czeskiej Ostrawy – „Head No. 14” rzeźbiono w firmie Wekom II Kostrza
Ryszard Zarycki z Wrocławia – rzeźbiarz pełniący w tym roku także funkcje komisarza pleneru – stworzył pracę pt. „Akt II”, która powstała w firmach Skamet i Granex


KAMIEŃ BARDZIEJ ZDYSCYPLINOWANY

Względy estetyczne powinny iść w parze z funkcjonalnością użytych do realizacji projektu materiałów. Kamień to wyjątkowy materiał budowlany, wymagający starannego doboru detali aranżacyjnych. Czy kosze wypełnione kamieniami mogą być designerskie? Coraz więcej realizacji dowodzi,że ażurowe konstrukcje stalowe mogą kształtować krajobraz współczesnej architektury. Moda na gabionowe kosze i takież murki nie powinna ujść naszej uwadze. Świetnie eksponują walory ozdobne kamienia, ale też rewelacyjnie zagospodarowują niechciany odpad. Szybki montaż, odporność na wandalizm, wysoka izolacyjność akustyczna, niewrażliwość na upływ czasu – zalety gabionów doceniono już dawno.

Czym jest gabion? Nazwa wzięła się z języka włoskiego, w którym oznacza dużą klatkę, tzw. kosz szańcowy. Jest to prostopadłościenny element budowlany, a mówiąc najprościej – kosz ze stalowej siatki wypełniony różnymi materiałami (np. kamieniami, ale też szkłem, drewnem i innym materiałem recyklingowym). Do tej pory gabiony (koszowe) stosowane były głównie przy budowie dróg i w hydrotechnice: umacniały nasypy, skarpy, nabrzeża i koryta rzeczne. Szybko jednak ich zalety dekoracyjne docenili architekci. – Obecnie można je spotkać właściwie wszędzie. Produkcją koszy siatkowych zajmuje się też coraz więcej przedsiębiorstw w Polsce. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło „gabiony pochodzenie” lub „gabiony produkcja”, a dostaniemy spis firm, które oferują rozwiązania na naszym rodzimym rynku – zauważa pomysłodawca witryny internetowej producentgabionow.pl.

- Gabiony są świetnie znane na Półwyspie Iberyjskim. Ich popularność wynika z ukształtowania terenu. W Hiszpanii i Portugalii pełno wąskich uliczek i stromych zboczy, które trzeba w jakiś sposób utrzymać w ryzach. Od niedawna polskie gabiony cieszą się sporym powodzeniem, ponieważ zarówno pod względem cenowym, jak i jakościowym skutecznie konkurują z gabionami zagranicznymi. Dla konstrukcji geotechnicznych najważniejszym walorem jest fakt, że najwyższej jakości drut o wysokiej wytrzymałości nie wymaga konserwacji! Dzięki zastosowaniu opatentowanych rozwiązań i wysokiej jakości materiałów współczesne konstrukcje są też wyjątkowo dobrze zabezpieczone antykorozyjnie.

Standardowo kosze gabionowe wykonuje się z siatki o oczku 8×10 cm, z drutu o średnicy 3 mm lub zgrzewanych prętów stalowych. Nieco bardziej skomplikowane (zwłaszcza na etapie montażu) są murki gabionowe, bo ich konstrukcja złożona jest z dwóch równolegle położonych paneli zakończonych słupami. Generalnie jednak tego typu konstrukcje są wyjątkowo poręczne i niemal w pełni mobilne (fundament nie jest warunkiem koniecznym!). Solidnie wykonane kosze wypełnione odpowiednim materiałem okazują się konstrukcjami wyjątkowo mocnymi i odpornymi na działanie nie tylko sił przyrody. Wszystkie te zalety idą w parze z subtelnością formy i regularnością kształtu, co sprzyja adaptacji „upakowanego” w gabiony kamienia tak samo dobrze z naturalnym krajobrazem jak z industrialnym charakterem aglomeracji (co ważne, kamień w gabionach nie zachęca do wykonywania graffiti).

Modne elementy dyscypliny architektonicznej

Oczywiście kosze szańcowe, czyli tzw. klatki, wykonane są z najwyższej jakości drutu o dużej wytrzymałości i dlatego w sytuacjach klęsk żywiołowych z powodzeniem wypełnia się gabiony piaskiem, ładując uprzednio sypki materiał do worków typu big-bag. I właśnie ta ostatnia zaleta – łatwość stosowania trwałych konstrukcji przeciwpowodziowych – powinna być dla nas ciekawym punktem wyjścia dla rozważenia celowości adaptacji rozwiązań gabionowych na potrzeby niemal każdego zakładu branży kamieniarskiej! O czym mowa? Zauważmy, że dla skutecznej ochrony terenów przed zalaniem wodą ma znaczenie duży ciężar jednostkowy piasku upakowanego w gabion i mniejsza przesiąkliwość wody w stosunku do tamy ułożonej z wielu małych worków z piaskiem. Nie bez znaczenia jest też wspomniana już łatwość transportu (ze względu na możliwość rozkładania elementów konstrukcyjnych gabionu). W końcu współczesne gabiony projektowane są z myślą o łączeniu ze sobą w bardzo prosty i szybki sposób poszczególnych elementów składowych (niczym puzzle).

Budowle hydrotechniczne powinny być ciekawym źródłem inspiracji dla nas. Dlaczego gabiony winny zainteresować kamieniarza? – Otóż gabiony często wypełniane są materiałami z recyklingu, więc są cenione przez zwolenników ekologii, zwłaszcza jeśli zostaną oddane we władanie zieleni, czyli obsadzone roślinami. Wtedy mogą tworzyć tak modne ostatnio zielone ściany – przybliża najnowsze trendy architektoniczne Leszek Jędrzejewski, współwłaściciel firmy RedHen, której specjalnością jest produkcja gabionów różnego typu i zastosowań. – Te sprytne konstrukcje ze stalowego drutu świetnie wpiszą się w każdy pejzaż – wiele zależy od zastosowanego wypełnienia.

A kiedy przestaną być potrzebne lub po prostu nam się znudzą, łatwo je zdemontować lub wypełnić innym materiałem. My gorąco zachęcamy naszych klientów do wykorzystania w pierwszym rzędzie kruszywa czy każdego rodzaju odpadu lokalnego. Mówiąc o lokalnym materiale, mam na myśli zamysł, by ukryć w gabionach niechciany i pozornie brzydki materiał, z którym sobie nie radzimy w konwencjonalny sposób. Bardzo słuszne jest więc wykorzystanie mieszanki gruzu i żużlu hutniczego, czyli bardzo negatywnego dla środowiska naturalnego odpadu, a nawet połamanych dachówek. Odpady to nie śmieci! Recykling to nie tylko zwrotne opakowania, ale także kreatywne podejście do ponownego wykorzystania materiałów pozornie nieprzydatnych. Efekty naszych działań mogą być nie tylko użyteczne, ale mogą też zaskakiwać estetyką.

Gruz, połamane szczątki kamieni, kruszywo (niesort), a nawet szlam – odpad irytuje swym widokiem i na pewno warto taki „zapakować” w gabion! Coraz więcej realizacji dowodzi, że ażurowe konstrukcje stalowe mogą kształtować krajobraz współczesnej architektury. Kiedyś podupadłe dzielnice nabierają dziś blasku właśnie dzięki ponownemu wykorzystaniu odpadu. Moda na gabiony i udekorowane nimi dzielnice miast europejskich sprawia, że dawne ośrodki przemysłowe ponownie zyskują na estetyce i spójności architektonicznej. Zwróćmy uwagę, że niegdysiejsze zagłębia surowcowe są zasobne w ogromne ilości odpadów. Łącząc gabiony z „lokalnym” odpadem, coraz częściej udaje się projektantom przestrzeni industrialnej uzyskać designerski sznyt. Kierując się ideą ekologicznej konwersji materiałów, możemy zyskać dużo więcej. Wszak materiału mamy pod dostatkiem.

Egzotyka koszy szańcowych tanieje

Kilka lat temu stalowe kosze wypełnione kamieniami były zaledwie egzotyczną i drogą nowinką. Obecnie jednak gabiony stały się nie tylko bardziej popularne, ale również osiągalne dla wielu rodaków (cena). – Produkt ten kryje w sobie o wiele większy potencjał twórczy. Można go zastosować do małych form architektonicznych, zdobiących prywatne ogrody (np. ścianki gabionowe Zenturo), jako przykuwający uwagę element przestrzeni publicznej (np. ściana gabionowa przed siedzibą firmy Gillette w Łodzi) czy nawet jako elewację budynku – informuje Awa Kubisz z firmy Betafence, która jest światowym liderem w zakresie systemów ogrodzeń. – Zastosowanie gabionów w kształtowaniu krajobrazu nadaje architekturze nie tylko nowatorski i efektowny wygląd, ale pozwala także znaleźć rozwiązanie dostosowane do indywidualnych potrzeb klienta.

Przykładów jest cała masa. Właściciel jednego z domów na obrzeżach Budapesztu wkomponował gabiony w swoje drewniane ogrodzenie. Białe skalne fragmenty przywiózł z pobliskiego kamieniołomu i zbudował gabionową ścianę o wysokości 2 metrów. Łącznie z białymi kamyczkami usypanymi wokół ścieżek wykreował miejsce emanujące rustykalną elegancją. Gabiony mogą być również wykorzystywane jako elementy małej architektury w ogrodach. Aby pokazać takie zastosowanie produktu, centrum ogrodnicze koło Budapesztu zbudowało gabionową donicę wypełnioną kamieniami, a następnie obsadziło ją roślinami.

Wiaty przystankowe, szykany drogowe, ekrany drogowe, ławki, śmietniki, klomby i wiele innych elementów przestrzeni publicznej to formy, dla których gabiony są doskonałym tworzywem. Praktyczne i estetyczne, zdobywają sobie coraz większe rzesze zwolenników. – Cenna to informacja dla kamieniarzy, bo samorządy i instytucje coraz częściej interesują się walorami gabionów – zapewnia Leszek Jędrzejewski. – Przykładowo, szykany drogowe REDHEN to doskonały sposób na ograniczenie uciążliwości ruchu drogowego, posiadają cechy, których brakuje tak powszechnym progom spowalniającym. Nowoczesna przestrzeń publiczna to miejsce, w którym zachowania niepożądane są eliminowane skutecznie i nieuciążliwie i na takie potrzeby odpowiadają szykany drogowe. Oczywiście wypełnione kamieniem!

Kamień „upakowany” w przestrzeniach publicznych

Rynek nie znosi próżni. Coraz szybciej więc pojawiają się nowe realizacje „upakowania kamienia”. Niedawno w centrum kulturalnym miasteczka Puurs w Belgii został postawiony ekran akustyczny Soundblock, wypełniony kamieniem bazaltowym. Dzięki niemu projektanci stworzyli zaciszny zakątek, chroniący mieszkańców przed gwarem. Z kolei w centrum dystrybucyjnym firmy Betafence w Zwevegem (Belgia) wybudowano testowy ekran akustyczny z koszy gabionowych o szerokości 1 m, długości 40 m i wysokości 2,5 m. Coraz więcej firm startuje w przetargach – na razie na Zachodzie – proponując budowę ekranów akustycznych.

Projektanci przy współpracy z kamieniarzami wykorzystują własności naturalnych materiałów, tworząc nowoczesne i innowacyjne rozwiązanie problemów związanych z hałasem. Kamień doskonale odbija fale dźwiękowe, które na niego natrafiają. Gabionowe ekrany akustyczne okazują się więc wyjątkowo skuteczne (fala dźwiękowa, która nie zostanie odbita przez pierwszą warstwę kruszywa, jest rozpraszana wewnątrz kosza). – A jeśli pojawia się potrzeba najwyższego stopnia ochrony, to kosz dodatkowo wyposażamy w rdzeń z drobnego kruszywa, ziemi, piasku itp., czyli materiału o wysokim pochłanianiu dźwięku, i taka kombinacja to już najwyższy stopień ochrony, a wszystko to nadal z naturalnych materiałów – dodaje Leszek Jędrzejewski.

Kamień, ale jaki?

Najprościej jest gabiony wypełnić kamieniem o prostopadłościennym kształcie, ale można stosować także nieregularne kamienie różnej wielkości. Do wykończeń narożników lub krawędzi o kątach innych niż proste świetnie nadają się gabiony w kształcie piramid lub trapezów. Najpoważniejszym ograniczeniem jest oczywiście wielkość oczek gabionów. To zrozumiałe, że niewielkie otwory w tych metalowych koszach sprawdzą się w przypadku  Z kolei spore oczka mogą być przydatne wszędzie tam, gdzie gabiony wypełnia się większymi odłamkami skalnymi, gruzem czy kamieniami. Najpopularniejszy rozmiar oczek to 10×10 cm i 5×5 cm, co oczywiście w żaden sposób nie eliminuje drobniejszej frakcji kamienia. Wystarczy
użyć sprytnego wybiegu.

Jeszcze sprytniejszy kamień dla gabionów? Z naszej sondy wynika, że zainteresowanie zagospodarowaniem odpadu rośnie wśród kamieniarzy świadomych walorów funkcjonalnych gabionów. Jeśli więc pojawi się pokusa wypełnienia gabionu najpodlejszej frakcji materiałem, to czy nic nie stoi na przeszkodzie, by taki ukryć we wnętrzu gabionu? Co sądzą o takiej możliwości zagospodarowania odpadu producenci siatkowych konstrukcji? – Kruszarki jako narzędzie pozwalające na ekonomiczniejsze i racjonalniejsze wykorzystanie gabionów? Oczywiście, że tak! Wystarczy trochę cierpliwości, by z pozornie nie przedstawiającego wartości odpadu wykonać gabion najmniejszym kosztem, a efekt za każdym razem będzie nietuzinkowy – zapewnia Leszek Jędrzejewski. – Gabiony to wdzięczne tworzywo dla kreatywnych. Pytanie, czym wypełnić kosze, wywołało niejedną burzę mózgów i niejednokrotnie zakończyło się stworzeniem architektonicznego dzieła sztuki. Coraz częściej słyszę o tym, że gabiony zyskują w oczach kamieniarzy właśnie dzięki możliwości zagospodarowania odpadu.

Przybywa pomysłów na układanie co bardziej niechcianych odpadów w centralnej części gabionów, tak by pierwszogatunkowy i dekoracyjny kamień (kosztowniejszy) był widoczny z zewnątrz. Takie sprytne „oszustwa” są moim zdaniem świetnym pomysłem i z radością odnotowuję coraz częstsze przykłady uporania się w ten sposób z zagadnieniami recyklingu. Walorów takiej technice układania trudno odmówić. Wiadomo, że drobniejsza frakcja przedostaje się przez oka siatki, więc sprytnie zamaskowana (umieszczona centralnie) korzystnie wpływa na poprawienie stabilności gabionu i jeszcze efektywniej służy poprawie właściwości akustycznych, z których przecież i tak słyną tradycyjne gabiony! Jak ukrywać niechciany odpad? Sposobów jest kilka. Zwykle wystarczy wykorzystać wszelkiego rodzaju tkaniny przemysłowe lub worki, które wypełnione „brzydszą” i najdrobniejszą frakcją układamy centralnie, sukcesywnie wypełniając obrzeża gabionu dekoracyjnym materiałem.

Podsumowując, trudno doprawdy nie docenić walorów i coraz to nowszych zastosowań dla z pozoru trywialnej formy upakowania kamienia. Trudno też nie wróżyć gabionom szans na zrewolucjonizowanie sztuki kształtowania przestrzeni. Skoro architektura, to kto jak kto, ale kamieniarz winien być przygotowany na najnowsze trendy, bo elementem przydatnym, a w wielu przypadkach niezastąpionym dla gabionów jest nie inny materiał jak kamień! Jak dobrać gabiony i jakie cechy decydują o dedykowanych konstrukcjach? Kwestii, na które trzeba zwrócić szczególną uwagę przy zakupie gabionów, jest całkiem sporo, ale to już temat na osobny artykuł.

Rafał Dobrowolski
Zdjęcia: Betafence


WKŁADAJĄ SERCE W KAMIEŃ

To nie pierwsza inwestycja tego rodzaju realizowana przez firmę Furmanek z Daleszyc. Ta jest jednak wyjątkowa. Nekropolia o powierzchni ok. 7 tys. M kw. znajduje się na terenie Memoriału „Bykowieńskie Mogiły” koło Kijowa. To tam NKWD zabijało swoje ofiary od końca lat 20. i w czasie najkrwawszych czystek stalinowskich w latach 30. Cmentarz powstał według projektu artystów z Air Projekt i Moderau Art. Swoją formą nawiązuje do koncepcji Zdzisława Pidka, Andrzeja Sołygi oraz Wiesława i Jacka Synakiewiczów – twórców pozostałych trzech miejsc pochówku polskich oficerów i inteligencji pomordowanych na rozkaz Józefa Stalina w 1940 roku. Ocenia się, że spoczywa tu około 100 tys. osób. Reportaż z uroczystości otwarcia był dla krewnych zmarłych wielkim przeżyciem, a dla firmy Furmanek – uwieńczeniem ponad 15-tygodniowych prac. Budowa cmentarza na Ukrainie wymagała wyjątkowej mobilizacji. O jej szczegółach rozmawiają z nami przedstawiciele firmy Furmanek: Krzysztof Furmanek, współwłaściciel firmy, oraz Grzegorz Śmiech, kierownik Zakładu Kamieniarskiego Furmanek Sp.J.

Świat Kamienia: Jak wyglądał proces kontroli, by wyeliminować jakąkolwiek pomyłkę w napisówkach? To w sumie 400 tys. liter, a wszystkie z terminem wykonania 6 tygodni!
Grzegorz Śmiech: Wykonywaliśmy ponad 60 tys. liter tygodniowo. Było to duże wyzwanie logistyczne dla działu produkcji, ze względu na krótki czas na realizację. Proces kontroli był wielostopniowy, począwszy od pracowników Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, przez projektanta przygotowującego grafikę, następnie osoby wykonujące napisy, na montażystach kończąc. Do tej pory nie mieliśmy informacji o błędach, ale w przypadku, kiedy takie się pojawią, jesteśmy przygotowani na szybką poprawkę.

ŚK: Ściana ołtarzowa wykonana jest z granitu Kuru Grey. Składa się z 10 elementów, a całość waży 80 ton. Jak wyglądało złożenie tak pokaźnych i ciężkich elementów w jedną całość?
G.Ś.: Kamień przed zamontowaniem przebył długą drogę po Europie. Wszystkie bloki granitowe ze względu na gabaryty musieliśmy zamówić w Finlandii. Następnie transportowaliśmy je do zakładu produkcyjnego, gdzie były wycinane, obrabiane i piaskowane. Stąd już gotowe trafiały na Ukrainę. Łącznie na Ukrainę pojechały 24 samochody załadowane gotowymi elementami kamiennymi wykonanymi głównie z fińskiego granitu Kuru Grey. Dzięki pomocy ROPWiM i osobistemu zaangażowaniu pana ministra Andrzeja Kunerta i pani naczelnik Teresy Baranowskiej udało się skracać do minimum czas spędzony na granicy z Ukrainą.

ŚK: Jakieś swoiste patenty „made in Furmanek” dotyczące kotwienia kamiennych elementów?
Krzysztof Furmanek: Montaż ściany ołtarzowej odbywał się za pomocą dźwigów. Wszystkie elementy przed wyjazdem z Polski były „pasowane na sucho”. Dla każdego z czytelników wiadomym jest, że elementy o długości 4,5 metra trzeba było transportować poziomo. Do stawiania elementów do pionu i montażu używaliśmy specjalnie uszytych pasów o odpowiedniej nośności i długości. Przy samym montażu oprócz standardowych wymogów utrzymania pionu i jak najmniejszej spoiny między poszczególnymi elementami należało jeszcze zwrócić szczególną uwagę na to, aby litery na dwóch sąsiednich elementach były w tej samej linii. Wymagało to wielu korekt wysokości ustawianego elementu dosłownie o milimetr lub dwa. Wykonywaliśmy to za pomocą blach ze stali INOX, które podkładaliśmy pod montowany element. Po ostatecznym ustawieniu danego bloku o wysokości 4,5 m i podstawie 1,2×0,4 m, przed odpięciem zawiesi musieliśmy zabezpieczyć montowane elementy do czasu związania kleju. Ułatwił nam to wymyślony przez nas system odciągowych lin stalowych ze śrubą rzymską. Przydały się doświadczenia zdobyte przy montażu ściany płaczu w obozie koncentracyjnym w Bełżcu, gdzie montowaliśmy jeszcze większe bloki.
G.Ś.: Co ciekawe, na czas prac w Bykowni musieliśmy na dwa miesiące całkowicie zreorganizować prace zakładu. Wymagało to od nas dużego skupienia oraz utrzymania wielkiego porządku w dokumentach. Z perspektywy widzę, że to wyzwanie bardzo usprawniło naszą obecną pracę i wiele nas nauczyło. Myślę, że udało się to dzięki temu, że w zakładzie jesteśmy wszyscy bardzo zgranym zespołem. Wszyscy bardzo dobrze wiedzieliśmy, że na błędy nie ma ani czasu, ani miejsca.

ŚK: Mówicie o załodze, która liczy aż 120 osób! Podejmowanie się tego typu zleceń to wielka odpowiedzialność. Musicie dysponować nie tylko świetnym zapleczem maszynowym. Roboty realizowane z dala od siedziby firmy wymagają wielu wyrzeczeń od pracowników. Rozłąka z rodziną z jednej strony. Z drugiej – konieczność zakwaterowania, przetransportowania maszyn i materiału.
K.F.: Zatrudniamy wysoko wykwalifikowanych pracowników – kierowników budów, inżynierów, kamieniarzy – oraz posiadamy m.in. dział zaplecza technicznego i transportu, który odpowiada za logistykę. Mamy dobry park maszynowy – maszyny sterowane cyfrowo, waterjet, piły profilowe – samochody ciężarowe, agregaty prądotwórcze, podnośniki, kontenery mieszkalne i magazynowe. Muszę przyznać, że pierwszy kontrakt zagraniczny kosztował mnie wiele stresu, a obecnie organizacja takich budów jest o wiele łatwiejsza.

ŚK: Jak wyglądała organizacja prac na Ukrainie? Wojsko strzegło obiektu? Nie baliście się, że coś po prostu… zginie?
K.F.: Przyznam szczerze, że podczas pierwszej wizyty na przyszłym placu budowy przeżyłem szok, gdy okazało się, że znajdujemy się w środku lasu bez prądu i wody. Całą budowę wykonano za pomocą agregatów prądotwórczych. Pracowali z nami również Ukraińcy. Dobrze wspominam tę współpracę. Nie było sporów i nieporozumień. Magazyny znajdowały się na terenie budowy. Z obu stron było pełne zaufanie do siebie, przez cały okres prac nie zginęło nic. Wraz ze zbliżającym się terminem otwarcia dawało się odczuć rosnące zainteresowanie służb bezpieczeństwa.

ŚK: Bardzo często wygrywacie przetargi na realizację nekropolii upamiętniających walkę i męczeństwo narodu polskiego. Skąd taki profil działalności?
K.F.: Przez lata uzbierała się spora lista realizacji związanych z nekropoliami, między innymi Cmentarz Orląt Lwowskich, cmentarz na Monte Cassino oraz trzy tegoroczne projekty (Kijów – Bykownia, Wilno, Loreto). Składamy oferty w wielu przetargach nie tylko związanych z cmentarzami. Głównym profilem naszej działalności jest szeroko pojęte kamieniarstwo. A dominującą specjalnością jest konserwacja i renowacja zabytków, nekropolie wpisują się w ten profil. Prywatnie interesuję się historią. W wolnych chwilach czytam książki o tematyce historycznej, w szczególności o tematyce II wojny światowej i historii Polaków na wschodzie. Zaszczyt pracy przy cmentarzach wojennych traktuję jako mój prywatny hołd złożony poległym. Prace przy cmentarzach wojennych pozwalają mi na poszerzanie wiedzy na ten temat oraz poznanie wielu ciekawych osób i historii z nimi związanych. Uczestniczyłem w uroczystościach rocznicowych na remontowanych cmentarzach. Wielką przyjemnością jest dla mnie możliwość osobistego spotkania i rozmowy z rodzinami poległych i żyjącymi jeszcze kombatantami. W trzydziestoletniej historii firmy wykonywaliśmy wiele bardzo prestiżowych inwestycji. Przez dziesięć lat realizowaliśmy roboty kamieniarsko-konserwatorskie w Sanktuarium na Jasnej Górze. Wypada wspomnieć o renowacji Pomnika Nieznanego Żołnierza w Warszawie, Pałacu w Wilanowie, konserwacji i rekonstrukcji detali architektonicznych w łódzkiej Manufakturze. Była też Archikolegiata Łęczycka w Tumie i rezydencja Prezydenta RP w Wiśle, zamek w Dzikowie, Zamek Królewski w Warszawie i wiele innych.

ŚK: Czy podczas prac realizujecie tylko zlecenie, czy jest okazja „poprawiania” wizji projektanta?
K.F.: Najbardziej lubię realizować nietypowe zlecenia, wymagające nieszablonowych rozwiązań, między innymi takich jak na cmentarzu w Bykowni czy w obiektach zabytkowych. Przed tego typu realizacjami organizujemy wiele spotkań w gronie specjalistów z dziedziny konstrukcji, konserwacji i architektury, gdzie podczas „burzy mózgów” często znajdujemy najlepsze rozwiązania dla danego obiektu. Podobnie było przy realizacji prac w Bykowni. Bardzo miło wspominam kontakt z projektantem cmentarza, panem Markiem Moderau, który ma bardzo dużą wiedzę na temat obróbki i montażu kamienia. Rozmowy z nim były bardzo rzeczowe. Dokumentacja projektowa była dobrze opracowana, więc nie mieliśmy powodu do zgłaszania zmian w projekcie. Tym samym stosowania swoich patentów. Oczywiście było wiele rozmów i uzgodnień, które dotyczyły bardziej sposobu montażu i spraw logistycznych.

ŚK: Ile inwestycji realizujecie w tej chwili?
K.F.: Za granicami prowadzimy prace konserwatorskie na cmentarzu na Rossie w Wilnie i cmentarzu wojennym w Loreto we Włoszech. Prowadzimy też prace budowlano-konserwatorskie w sanktuarium na Świętym Krzyżu. W listopadzie kończymy również dwie duże realizacje – renowację zespołu pałacowo-parkowego w Podzamczu Chęcińskim oraz renowację i prace rekonstrukcyjne na zamku Krzyżtopór w Ujeździe.

ŚK: Czyli nie jest tak, że musicie zakończyć jedną, by rozpocząć drugą?
G.Ś.: To są akurat prywatne marzenia, które bardzo uspokoiłoby moją pracę, jednak z praktyki wiem, że to jest niewykonalne. Dział inwestycji składa nasze oferty w wielu przetargach. Bardzo często poszczególne inwestycje muszą się zazębiać, żeby zachować ciągłość i stabilność naszej pracy. Personalnie, maszynowo i logistycznie jesteśmy przygotowani do realizacji wielu prac w tym samym czasie. Naszym atutem jest również własna hurtownia kamienia Furmanek Trading, gdzie do naszej dyspozycji posiadamy ponad 63 tysiące metrów kwadratowych kamienia w postaci płyt i płytek.

ŚK: Dziękujemy za rozmowę

II LETNIA SZKOŁA PROJEKTOWANIA W KAMIENIU

Dzięki prężnej współpracy kilku zaprzyjaźnionych ze sobą instytucji udało się po raz drugi zorganizować kurs edukujący młodych adeptów architektury krajobrazu i architektury, którzy pragną zdobywać wiedzę praktyczną z zakresu wykorzystania kamienia naturalnego w projektowaniu przestrzeni.

W dniach 21–25 września br. Odbywała się II edycja Letniej Szkoły Projektowania w Kamieniu. Organizatorem warsztatów była Fundacja Bazalt oraz Instytut Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, natomiast całe przedsięwzięcie sponsorowała firma Granex ze Strzegomia. W urokliwym pałacu w Morawie koło Strzegomia pracowało nad projektami 14 studentów kierunków architektury krajobrazu i architektury różnych uczelni akademickich z całej Polski. Uczestnicy warsztatów to studenci Wydziału Architektury Krajobrazu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, Architektury Krajobrazu w Olsztynie, Architektury Krajobrazu w Krakowie oraz Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. „Detal w kamieniu” to główny cel przyświecający tegorocznym warsztatom. Konsultacje architektów, architektów krajobrazu i wykwalifikowanych kamieniarzy
oraz wytężona praca uczestników przeplatały się z wieloma atrakcjami, m.in.: wykładami i prelekcjami uznanych autorytetów w dziedzinie projektowania krajobrazu, rzeźby oraz znawców materii, jaką jest kamień; a także wycieczkami o charakterze edukacyjnym.

Przez pięć dni (a także nocy) pod okiem opiekunów dydaktycznych i branżowców powstawały prace projektowe
na takie tematy jak:
  1. Plebania przy kościele pw. Zbawiciela Świata – projektowanie elementów małej architektury oraz nawierzchni ciągów komunikacyjnych.
  2. Skwer w Strzegomiu – ulic Świdnickiej i Kasztelańskiej – zakres jw.
  3. Park w Morawie – elementy małej architektury. Pierwszego dnia prof. dr hab. Marek Lorenc wykładem inauguracyjnym powitał studentów, co oficjalnie rozpoczęło

II LSPwK. Organizatorzy kursu wyrazili nadzieję, że przygotowane wykłady, wycieczki do zakładów i kamieniołomów, konsultacje z zakresu kamieniarstwa zapewnione przez firmę Granex, a także warsztaty pod okiem doskonałych wykładowców z Instytutu Architektury Krajobrazu wrocławskiego Uniwersytetu Przyrodniczego pozwolą studentom spojrzeć na kamień w sposób, w jaki chcielibyśmy, aby był postrzegany – jako na materiał wyjątkowo trwały, o nieograniczonym zastosowaniu, a przede wszystkim niebywale piękny i szlachetny. Zaś możliwość spędzenia czasu w pięknym zespole pałacowo- parkowym w Morawie, wspólne rozmowy i wymiana doświadczeń będzie niezwykłym towarzyskim doświadczeniem jednocześnie dla studentów, jak i organizatorów. Takie były założenia. A jak było? Wielu emocji i wrażeń dostarczyło uczestnikom warsztatów zwiedzanie kamieniołomu Barcz II. Mieli możliwość spoglądania z wysokości kilkudziesięciometrowej ściany skalnej na maszyny pracujące na dnie wyrobiska i zobaczenia pokazu ręcznego podziału kilkutonowego bloku granitu. Studenci zwiedzili zakład obróbki kamienia należący do firmy Granex, zapoznając się z pracą maszyny sterowanej cyfrowo, wycinającej dowolnie zaprogramowany kształt, oraz z piłą tarczową o średnicy 3-metrów. Najciekawsza była jednak próba samodzielnego zmierzenia się z obróbką ręczną, czyli najcięższym sposobem pracy kamieniarza. Na 24 września przewidziano serię trzech interesujących wykładów. O tym, czym jest rzeźba i przestrzeń publiczna, a także o roli, jaką spełnia rzeźba, opowiadał Grzegorz Niemyjski – artysta rzeźbiarz z Legnicy (m.in. autor rzeźby pt. „Matka” z Pleneru Rzeźby w Granicie). Studenci
mogli zobaczyć zdjęcia rzeźb z całego świata oraz sposób umiejscowienia ich w przestrzeni publicznej, aby nie zaburzały porządku, a wręcz go wzbogacały i upiększały. Prelegent zwrócił uwagę na fakt, iż „można współcześnie dialogować z architekturą poprzednich wieków” i żeby przyszli architekci nie bali się tego w swoich realizacjach.

Tematów było więcej. Z dr Katarzyną Tokarczyk-Dorociak studenci zastanawiali się nad wieloma ważnymi kwestiami dotyczącymi krajobrazu i jego ochrony. Uzyskano odpowiedzi na szereg pytań, m.in.: Czym jest krajobraz? Dlaczego jest on tak ważny? Dlaczego trzeba go chronić? Czy krajobraz jest dobrem wspólnym? Komu zależy i komu powinno zależeć na jego ochronie? Treść wykładu uświadomiła słuchaczom, że wartość przyrodnicza jest bardzo ważna, gdyż potrzebujemy jej do prawidłowej egzystencji. „Krajobraz sztuczny (tworzony przez człowieka) można kształtować i jest to element, na który nie tylko architekt, ale każdy obywatel ma wpływ, gdyż krajobraz i przyroda to dobro wspólne. Ludzie bardzo często nie rozumieją ochrony i prawidłowego kształtowania krajobrazu. Musimy myśleć o edukacji, o podejmowaniu rozsądnych i odważnych decyzji w niniejszym temacie” – na te i inne problemy prelegentka zwróciła uwagę słuchaczy.

Krzysztof Skolak, prezes fundacji Bazalt, pokazał skutki nieprawidłowej selekcji materiału i nieumiejętnego zastosowania kamienia oraz przykłady błędów w montażu różnych elementów kamieniarskich (stopni, cokołów, elewacji, posadzek, murów). Przykłady odnosiły się do krajowych i zagranicznych realizacji.

Ostatniego dnia szkoły letniej uczestnicy, organizatorzy oraz sympatycy LSPwK zebrali się w auli pałacu w Morawie, aby w bardzo miłej atmosferze podziwiać zaprezentowane przez studentów projekty. Wśród gości obecnych podczas podsumowania LSZPwK byli: Melita Sallai (przedstawicielka Fundacji im. św. Jadwigi, opiekującej się zespołem pałacowo-parkowym w Morawie, córka przedwojennych właścicieli pałacu); Przemysław Stempniewicz, radny gminy Strzegom; ksiądz Marek Żmuda, proboszcz Parafii pw. Zbawiciela Świata. Goście reprezentowali instytucje, których obiekty były tematami tegorocznej szkoły projektowania w kamieniu.
Wszyscy wyrazili podziękowanie za doskonałe pomysły i projekty. Burmistrz miasta i gminy Strzegom, Zbigniew Suchyta, wskazując skwer jako miejsce do projektowania, wyraził nadzieję, iż gminie uda się wykorzystać efekty pracy studentów i opiekunów w zagospodarowaniu tego terenu. Na zakończenie wręczono studentom zaświadczenia potwierdzające ukończenie kursu projektowania w kamieniu. Nie zabrakło podziękowań dla organizatorów, sponsorów, pomocników dydaktycznych i najważniejszej w całym przedsięwzięciu – grupy młodych, kreatywnych ludzi, chcących pogłębiać wiedzę i jak najlepiej wykorzystywać ją w praktyce zawodowej. Uczestnicy kursu oprócz zademonstrowania talentu technicznego i wyobraźni przestrzennej wykazali się również zdolnościami literackimi, mile zaskakując organizatorów stworzonymi przez siebie dyplomami uznania za wkład pracy w przygotowanie i opiekę podczas II LSPwK i dzieląc się publicznie swą „radosną twórczością” o pobycie na Letniej Szkole (jak to sami nazwali). Studenci Martyna i Piotrek wyrecytowali zabawną satyrę podsumowującą warsztaty projektowe. Jej treść publikujemy w całości.

Monika Wilk

Satyra podsumowująca warsztaty projektowe

Drugi raz z rzędu w pałacu w Morawie
odbywa się szkoła letnia na zielonej trawie.
Wszyscy prowadzący przez pięć dni warsztatów
wytrwale pomagali nam w realizacji tematów.
Nasze projekty różnego pokroju
zostały wykonane w doborowym nastroju.
Ogniska, posiłki, wycieczki, wykłady
w pełni zapełniały codzienne układy.
I za to wszystko: za serce, za czas, za poświęcenie
mamy tylko jedno pragnienie
od grupy studentów z całego kraju,
znad Wisły, znad Odry, a nawet Ruczaju.
Zapraszamy Państwa do wysłuchania
skromnych słów podziękowania.
Wśród głazów, skalników i otoczaków
oprowadziła nas rodzina Skolaków.
Do projektowania w kamieniu jesteśmy już gotowi
dzięki wspaniałej firmie Granexowi.
Zawsze było w bród atrakcji
dzięki ludziom z Bazalt Fundacji.
Podczas warsztatów nie brakowało nam niczego
za sprawą ekipy z Uniwersytetu Przyrodniczego.
Szczególnie dziękujemy naszemu profesorowi,
Szanownemu Panu Markowi Lorencowi
(który całe życie poświęcił kwarcowi).
Kasia często samochodem na innych trąbiła,
ale zawsze na czas do miejsca nas zawoziła,
pan Jacek kucharzem naszym był każdego wieczora,
stańmy więc baczność dla Pana Majora.
A na koniec podziękowania dla gospodarzy,
z pewnością do Pałacu wrócić nam się marzy.
Wspaniały czas nam Państwo zorganizowali,
a myśmy w tym czasie wytrwale rysowali.
Od dzisiaj tereny zielone lepiej projektujemy,
a tymczasem Wam serdecznie DZIĘKUJEMY!!

A TERAZ COŚ Z ZUPEŁNIE INNEJ BECZKI... CZYLI JAK TO ROBIĄ ANGLICY

Tytuł zaczerpnięty z pamiętnego „Latającego Cyrku Monty Pythona” – sztandarowego dzieła angielskiego humoru – idealnie oddaje specyfikę i odrębność wszystkiego, co angielskie. Anglicy (czy mówiąc ogólniej – Brytyjczycy) mimowolnie i naturalnie niemal w każdej dziedzinie życia znajdują swoje własne metody postępowania. Kultura, ta wysoka i ta popularna, system polityczny, obyczaje, organizacja społeczeństwa i jego codziennego życia – wyspiarze nie powielają cudzych rozwiązań, ale przez stulecia wypracowują własne, choćby ostatecznie mieli dojść do koncepcji niewiele odbiegających od stosowanych w innych krajach cywilizacji europejskiej, ale… Nie inaczej dzieje się w budownictwie.

ANGLIA – KORZENIE ODRĘBNOŚCI

Fot1Nasze szkoły na kontynencie uparcie uczą nas, że Anglia (powinienem poprawnie pisać: Wielka Brytania, ale historycznie to Anglia przede wszystkim kształtowała i tworzyła oblicze Wysp Brytyjskich, a zwłaszcza ich wkład w europejską cywilizację) jest taką samą częścią Europy jak Niemcy, Francja, Hiszpania czy Polska. W końcu rządzili już Anglią prawie wszyscy Europejczycy: Rzymianie, Skandynawowie (wikingowie, później Normanowie), Francuzi (dynastia Plantagenetów wywodzi się z Andegawenii w zachodniej Francji, a i Normanowie w chwili inwazji Wilhelma Zdobywcy byli już bardzo mocno sfrancuziali), Holendrzy (Wilhelm III Orański w XVII wieku), wreszcie Niemcy (z Hanoweru), a i sami Anglicy od czasów wojny stuletniej wielokrotnie w historii starali się kształtować losy Europy kontynentalnej (szczególnie doświadczała tego Francja), a dzisiaj współtworzą (a trochę rozsadzają swoim niezmordowanym indywidualizmem) Unię Europejską. Z Europą kontynentalną wiążą Brytanię wspólne korzenie kultury wywodzącej się z cywilizacji klasycznej, wspólny tej kultury rozwój, wspólna historia, której europejska integralność widoczna jest wyraźnie w konfrontacji z innymi kulturami świata. A jednak każde bezpośrednie spotkanie z wyspiarską rzeczywistością przekonuje nas, że na większość pytań Anglicy mają swoje własne odpowiedzi, których oryginalność wynika nie z przekory, lecz po pierwsze z pewnej izolacji, jaką zapewniało i nadal zapewnia wyspiarskie położenie, po drugie – z będącego tej izolacji konsekwencją poczucia własnej odrębności, po trzecie – z faktycznej dumy narodowej usprawiedliwianej kolonialnymi sukcesami w konfrontacji z innymi cywilizacjami, a po czwarte i najważniejsze – z bardzo silnego zakorzenienia w tradycji, która dla Anglików nie jest rodzajem skansenu, z którego jest się dumnym i pokazuje turystom, ale na co dzień pozostaje bezużyteczna na uboczu. Dla Anglików tradycja – ciągłość historyczno-społeczno-kulturalna – jest czymś naturalnym, otaczającą ich rzeczywistością, jest jak powietrze, którego się nie zauważa, ale się nim oddycha.

Anglicy przesiąknięci są nią do kości, nawet gdy z nią świadomie walczą, podświadomie robią to w duchu owej zwalczanej tradycji. Takie naturalne nasiąknięcie tradycją, połączone z wrodzonym Anglikom pragmatyzmem, nie jest żadnym obciążeniem ani ograniczeniem kreatywności, wręcz przeciwnie – jedynie ją wzbogaca bogactwem bodźców, doświadczeń i wiedzy, stanowi nieodzowną do mądrej twórczości część warsztatu twórcy. Odcięcie się od dokonań poprzedników pozbawia twórców nie tylko sztywnego gorsetu obowiązujących norm, ale najczęściej ceną nieskrępowanej wolności jest również konieczność odrzucenia znacznej części dotychczasowej wiedzy, umiejętności technicznych, co zmusza do ciągłego syzyfowego odtwarzania warsztatu od podstaw. Tego braku ciągłości gromadzenia doświadczeń, wiedzy, kultury, tradycji szczególnie ciężko doświadczamy w Polsce, pozbawianej w XX wieku kilkakrotnie swoich intelektualnych elit, a których do dzisiaj nie udało się odbudować, co owocuje nie tylko jałowością i wtórnością polskiej kultury (w tym architektury), ale bezmyślnym naśladownictwem obcych wzorców w każdej dziedzinie życia, wynikającym z intelektualnej niemożności nowych elit – wciąż od nowa niezmordowanie i bezmyślnie powoływanych do życia i chronionych przywilejami przez państwo. Społeczeństwo pozbawione zarówno korzeni tradycji – przez wyniszczenie elit oraz masowe przemieszczenia i przetasowania ludzi – jak i wizji przyszłości, których nie są w stanie stworzyć nowe „elity”, skazane jest na nieudolne powielanie kompletnie niezrozumiałych obcych trendów i tworzenie niezdarnych mutacji, szumnie rozdmuchiwanych jako sukcesy.

Tymczasem stanowiący istotę kulturalnego i artystycznego rozwoju w Europie kontynentalnej przymus negacji dotychczasowych osiągnięć jako warunek niezbędny tworzenia i podstawowe kryterium oceny wartości dzieła (dzisiaj posunięte już czasami do absurdu bezwzględnego zachwytu nad każdą nowością, urastającą do naczelnej wartości samej w sobie) w Anglii jest oczywiście także obecny, ale nie stanowi podstawy głównego nurtu rozwoju. Stąd tylko w Wielkiej Brytanii (oczywiście nie patrząc na kultury Dalekiego Wschodu, gdzie to często zmiana, rozwój miały znaczenie pejoratywne) rozwój architektury mógł przez stulecia postępować w sposób naturalny drogą stopniowego rozwijania i doskonalenia stylu gotyckiego aż do perfekcji i bezbolesnego przejścia w dziewiętnastowieczny neogotyk, tryumfalnie powracający w formie znacznie udoskonalonej na kontynent, podczas gdy w Europie kontynentalnej kolejne fazy rozwojowe oznaczały kolejne odrzucenia przeszłości i wędrówkę „zygzakami” wyznaczanymi kolejnymi punktami zwrotnymi rozwoju.

KAMIEŃ – PERFEKCJA DOSKONALONA PRZEZ WIEKI

Fot3Budownictwo angielskie, zwłaszcza to reprezentacyjne, stymulowane i korzystające z bogactwa form gotyckich, a od XIX wieku także z klasycznych (jedyny styl, który z przekonaniem przyjęto w Anglii od czasu zaadaptowania gotyku i zdolny rzucić temu ostatniemu wyzwanie), od wieków związane było z kamieniem, który stanowił podstawę rozwoju i najważniejsze tworzywo. I tak jak rozwój angielskiej architektury postępował drogą doskonalenia, tak też doskonalono przez wieki umiejętności budowlanego i artystycznego wykorzystania kamienia, umożliwiając tworzenie tak doskonałych dzieł jak katedry w Canterbury, Yorku, Ely, Lincoln, Exeter, londyńskie Opactwo Westminsterskie z perełką kaplicy Henryka VII czy college’e Cambridge i Oxfordu z King’s College na czele. Ich wypracowana doskonałość nigdy nie była w Brytanii odrzucana jako staromodna i akademicka, zapewniając możliwość korzystania i rozwijania osiągnięć poprzedników aż do uzyskania doskonałości. Z wypracowanych technik korzystano bez skrupułów i bez wstydu nawet wtedy, gdy architekci sięgali po europejskie wzorce i mody, w szczególności po ideały klasyczne, idealnie odpowiadające imperialnym ambicjom światowego mocarstwa.

Wzorce i doświadczenia budownictwa kamiennego oraz formy mniej lub bardziej wywodzące się z gotyku bądź z klasycyzmu przetrwały w Wielkiej Brytanii aż do czasów współczesnych. Do dziś architekci brytyjscy z jednej strony współtworzą najnowsze i najnowocześniejsze trendy budownictwa światowego, a nazwiska Richard Rogers czy Norman Foster figurują wśród tych największych, a z drugiej strony jak nikt inny na świecie potrafią wykorzystać rodzime tradycje w swojej twórczości, na przykład projektując, szczególnie liczne i udane w Wielkiej Brytanii, rozbudowy istniejących obiektów w sposób urzekająco naturalny, zachowując idealną harmonię nowego i starego, a jednocześnie ustrzegając się dosłownego kopiowania starych form i detali. Ową naturalną harmonię bardzo często pozwala uzyskać zastosowanie zbliżonych materiałów wykończeniowych oraz technik wykonywania prac budowlanych wywodzących się z tradycyjnego budownictwa. Ciągłość stosowania kamienia na elewacjach, nieprzerwana i niemal nie zakłócona wybuchem modernistycznego entuzjazmu, sprawiła, że okładzin kamiennych w Wielkiej Brytanii nie trzeba było odkrywać w drugiej połowie XX wieku, jak działo się to w Europie kontynentalnej.

WSPÓŁCZESNE ELEWACJE KAMIENNE W WIELKIEJ BRYTANII I NA KONTYNENCIE

Fot4Na kontynencie ponowne odkrycie kamienia jako materiału elewacyjnego prowadziło do wypracowania zupełnie nowej, modernistycznej, nie uwarunkowanej historycznie koncepcji stosunkowo cienkiej (3–4 cm) okładziny w postaci niezależnie kotwionych do ściany niewielkich i lekkich (do 100 kg) płyt z zachowaniem otwartych fug, zapewniających wentylowanie szczeliny powietrznej między kamieniem a warstwą izolacji termicznej, mocowanej do ściany konstrukcyjnej. W ten sposób starano się wykorzystać zalety kamienia – jego odporność, trwałość, estetykę, niepowtarzalny wygląd zapewniający reprezentacyjny wyraz – ale zminimalizować koszty związane z ceną samego materiału i jego montażu, zmniejszając do niezbędnego minimum grubość okładziny i równocześnie nadać elewacji modernistyczny wygląd, podkreślając jej lekkość i syntetyczność wyraźnie widocznym rysunkiem otwartych fug czy pokazaniem grubości płyt na narożnikach i w otworach okiennych. Najpowszechniej stosowanym materiałem stał się polerowany granit, swym wyglądem dość daleko odbiegający od naturalnej postaci kamienia. W ten sposób elewacja kamienna dla postronnego obserwatora przypomina bardziej fasadę z fabrycznie produkowanych płyt elewacyjnych ze sztucznych materiałów (metalowych, cementowych, lastrykowych, ceramicznych i innych) niż tradycyjny ciężki monolit murowanej z naturalnego kamienia ściany, znany z historycznej zabudowy. Dążenie do nowoczesności mimo zastosowania tradycyjnego materiału zapewniło zupełnie nową jakość. Odbyło się to kosztem architektonicznego detalu, bardzo trudnego do uzyskania przy takim charakterze okładziny (i w ciężkim w obróbce granicie) oraz skrajnego uproszczenia elewacji, ale to modernizm uznawał za zaletę.

W Wielkiej Brytanii burza modernizmu nie spowodowała odrzucenia dokonań tradycyjnego budownictwa oraz – co szczególnie istotne – umiejętności technicznych z nim związanego. Mimo trudnej sytuacji gospodarczej, w jakiej znalazło się Zjednoczone Królestwo po pierwszej wojnie światowej, gdy zaczynało się rozpadać imperium, oraz katastrofalnej po drugiej wojnie światowej, gdy resztkami sił starano się zapobiec nieuchronnemu upadkowi, tradycyjne metody obróbki i zastosowania kamienia przetrwały. Co więcej, żywe tradycje wraz z postępem w dziedzinie budownictwa pozwalały wypracować nowe metody wykonywania elewacji w zgodzie z nowymi wymogami, przede wszystkim związanymi z potrzebą zapewnienia budynkom izolacyjności cieplnej. Europejskie rozwiązanie okładziny kamiennej z cienkich indywidualnie kotwionych płyt w Wielkiej Brytanii nie przyjęło się powszechnie, gdyż zbyt kłóciło się z kamieniarskimi doświadczeniami i estetycznymi wymaganiami Brytyjczyków, wychowanych na perełkach sztuki kamieniarskiej. Konieczność pogodzenia wymogów finansowych, fizykalnych (izolacja termiczna) i estetycznych doprowadziła do wypracowania specyficznej metody wykonywania elewacji kamiennych w postaci samonośnej okładziny z płyt grubości 6–9 cm (lub większej, nawet do 60 cm) murowanej do wysokości kilku kondygnacji zgodnie z zasadami wznoszenia ścian warstwowych. Mocowanie do ściany konstrukcyjnej ograniczone jest do kotew stabilizacyjnych oraz kotwienia nadproży. Rozwiązanie takie znane jest i stosowane również w Europie kontynentalnej, nawet w Polsce – według jego zasad wykonano np. okładzinę z piaskowca w biurowcu w Warszawie. Jednak poza Wielką Brytanią są to wyjątkowe przypadki. Dlaczego? O tym oraz o szczegółach, zaletach i wadach takiego rozwiązania zainteresowani będą mogli przeczytać w drugiej części tego artykułu.

Piotr Wysocki
Fot. P. Wysocki

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet