Spatynowany kamień w przestrzeni publicznej (cz.1)
Nie byłoby tego tematu, gdyby nie spotkanie ze strzegomskim przedsiębiorcą kamieniarskim Bogusławem Skolakiem, który opowiedział mi o nietuzinkowym kliencie. Ów klient domagał się, aby spatynowano dla niego granitową rzeźbę. Mój rozmówca skupił się na problemach technicznych i pytaniu: jak to zrobić? Mnie bardziej zainteresował tajemniczy gość kamieniarza i jego intencje.
Patyna. Przypomnijmy, słowem „patyna” pierwotnie nazywano wyłącznie niebiesko-zieloną warstewkę na wyrobach z miedzi i jej stopów, która pojawia się podczas utleniania metalu. Starzejąca się powierzchnia zabezpiecza miedź przed dalszą korozją. Wystarczy jednak, aby wśród cząsteczek węglanu hydroksomiedzi (czyli grynszpanu szlachetnego) pojawiły się nawet nieliczne atomy siarki, a warstwa utraci swoje ochronne cechy. Prawdziwa patyna oznacza zatem postarzenie materiału z równoczesnym utrwaleniem jego dotychczasowych, użytkowych właściwości; w ten sposób oznaki przemijania okazują się paradoksalnie zapowiedzią długowieczności.
O „patynie” kamienia można mówić już tylko metaforycznie i to w dwóch znaczeniach. Pierwsze z nich jest bardzo zbliżone do pierwotnego i odnosi się do tzw. patyny naturalnej. Kamień tuż po wydobyciu jest bardzo miękki i łatwo poddaje się obróbce. Pod wpływem tlenu zawartego w powietrzu kamień twardnieje, a na jego powierzchni (podobnie jak w procesie pasywacji metalu) tworzy się ochronna warstwa.
Fot 1 i 2: Dwie Madonny – z kościoła św. Marii Magdaleny oraz narożnika Szewskiej i Kurzego Targu we Wrocławiu
Jako ilustrację „naturalnej patyny” kamienia wykorzystałem zdjęcia dwóch Madonn z Dzieciątkiem z ul. Szewskiej we Wrocławiu. Madonnę z narożnika kamienicy na rogu Szewskiej i Kurzego Targu wykonał średniowieczny mistrz. Wykorzystał bryłę piaskowca tuż po wydobyciu, gdy kamień jeszcze nie stwardniał. Dzięki temu udało mu się znakomicie opracować fałdy szat, które przekazują energię przebóstwionej postaci. Choć współczesne narzędzia diamentowe pozwalają na swobodne kształtowanie najtwardszego nawet materiału, to efekty uzyskane przez dawnych mistrzów wydają się nie do podrobienia. Zwraca też uwagę precyzyjne wkomponowanie dzieła w architektoniczny kontekst; nawet na fotografii widać, że Madonna zwraca się z matczyną czułością do przechodniów i to nawet – czego już zdjęcie nie oddaje – z obu stron ulicy.
Druga rzeźba (vis-à-vis pierwszej) powstała niedawno i jest rekonstrukcją figury zniszczonej podczas drugiej wojny światowej. Współczesny rzemieślnik posłużył się piaskowcem wydobytym przemysłowo, więc draperie, ledwie naszkicowane w twardszym materiale, wypadły schematycznie. Najwyraźniej nie zadbał też o to, aby wcześniej poznać miejsce, w którym ma stanąć rzeźba. Jego Madonna okazała się tylko kamiennym detalem, omijanym nawet przez gołębie.
Czy gość Bogusława Skolaka, upominając się o spatynowanie granitu, miał na myśli „naturalną patynę” kamienia?
EROZJA
Musimy chyba jednak dalej drążyć temat… Drugie znaczenie „patyny”, bardziej ogólne, eksponuje już tylko nieubłagane skutki destrukcji, przed którą – jak też przed upływem czasu – nic nie jest w stanie osłonić. Ostateczne zniszczenie przychodzi z nieuchronną pewnością. Kamień, jak żaden inny materiał, zachowuje ślady swojej walki z czasem i niekorzystnymi czynnikami: wiatrem, wodą, mrozem, słońcem i rozwijającymi się na nim roślinami. To od właściwości kamienia, od jego oporu, zależy, czy procesy erozyjne będą przebiegać szybko czy wolniej. Dziś zwykło się sądzić, że granit jest znacznie trwalszy od innych kamieni, szczególnie od skał osadowych.
Fot 3: Gzyms w kościele św. Marii Magdaleny we Wrocławiu
Mój fotograficzny przykład pokazuje coś zgoła odmiennego. Jest to gzyms z kościoła św. Marii Magdaleny we Wrocławiu. Bloczek z piaskowca, ściemniały od sadzy z kominów okolicznych kamienic, zachował się znakomicie; widzimy jego dobrze utrwaloną fakturę ze śladami dłuta średniowiecznego kamieniarza. Sąsiednie elementy granitowe, mimo że umocowano je w gzymsie w tym samym czasie, uległy silnej erozji, łuszcząc się pod wpływem glonów i grzybów. Wyjaśnienie okazuje się dość proste: w średniowiecznej Europie granit pozyskiwano z powierzchni gruntu, były to zatem bryły raczej zwietrzeliny niż litej skały. Z takich zwietrzałych kamieni zbudowano też strzegomską bazylikę.
Gdy w Europie dość długo granit uważano za materiał budowlany pośledniej wartości, to w starożytnym Egipcie – gdzie dostęp do litej skały był łatwiejszy – ceniono sobie go do tego stopnia, że nawet wapienne sarkofagi pokrywano malaturą imitującą czerwony granit. Wynikało to z solarnej symboliki czerwieni w egipskich wierzeniach (odnotowane przypadki pochodzą z okresu Średniego Państwa).
Granit ze złóż głębszych i dobrej jakości nauczono się eksploatować w Europie dopiero w wieku XIX, gdy wapienie i piaskowce wydobywano z powodzeniem już od starożytności. Dobrej jakości bloczek piaskowca ze spoiwem kwarcowym z gzymsu kościoła Marii Magdaleny wygrał konkurencję ze zwietrzałym granitem.Czyżby klient ze strzegomskiego zakładu kamieniarskiego poszukiwał bryły granitowej zwietrzeliny?
DWA STYLE RENOWACJI
Stosunek do patyny podlega zmiennym modom. Gdy jeszcze kilka dekad temu starano się zachować czarną patynę kamiennych elewacji zabytkowych budynków, którą wywoływała osadzającą się na nich sadza, dziś kamień się piaskuje, myje, czyści, uzupełnia ubytki drogimi szpachlami. I to wszystko po to, aby stare miasto zalśniło jak nowe i wyglądało niczym dekoracja z teatru lub filmowego planu. Dawniej miano inny stosunek do ulegających zniszczeniu obiektów, bo gdy uległy częściowemu zużyciu, wyeksploatowane części zamieniano na nowe. W ten sposób zawsze w polu widzenia odnajdywało się, obok nowych elementów, części stare i oczekujące dopiero na wymianę. Taka praktyka, nasuwająca myśl o rytmach zmieniającej się natury, nadal jest powszechna na Dalekim Wschodzie. Zrodziło to spór z europejskimi konserwatorami, dla których np. buddyjska świątynia, w której podczas wielowiekowego użytkowania wymieniono wszystkie drewniane belki, nie jest już autentyczna. Jeszcze w XIX wieku nie było takich kulturowych różnic, np. Kaplica Zygmuntowska na Wawelu jest w dużej części dziewiętnastowieczną repliką, bo wszystkie elementy z myślenickiego piaskowca wymieniono wówczas na nowe (niektóre detale wykonano nawet z drewna, bo nie potrafiono sobie poradzić ze statyką kopuły i trzeba było obniżyć jej ciężar). Paradoks statku Tezeusza (sprowadzający się do pytania: czy łódź, w której wymieniono wszystkie deski, nadal jest tą samą łodzią?) znany był starożytnym filozofom, ale traktowali go z przymrużeniem oka. Dopiero w naszej ponowoczesności żart przyjęto za pewnik, ogłaszając kryzys tożsamości.
Fot 4 i 5: Bazylika w Strzegomiu – epitafia sprzed i po konserwacji
Przyglądając się kamiennym epitafiom ze strzegomskiej bazyliki, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wcześniejszy zwyczaj nieingerowania w naturalny proces rozpadu aż do chwili, gdy nastąpi pełne zużycie obiektu (czy jego części) i dopiero wówczas zastąpienie go wierną kopią przyniósłby w tym wypadku efekt korzystniejszy. Pokryte zieloną patyną rzeźby z piaskowca (już teraz rozwarstwione) pod wpływem wody i glonów na pewno ulegną zniszczeniu, ale jeszcze przez kilka lat zachowałyby czytelność i siłę ekspresji; zniknęłyby, ale z godnością. Tymczasem podobne epitafia poddane konserwacji bezpowrotnie utraciły swój charakter, bo nie są ani stare, ani nowe.
Cały czas mówimy tu o patynie świadczącej o postępującej erozji kamienia, a przecież staranie, aby zachować obiekt w stanie nienaruszonym, jest działaniem racjonalnym. Jednym z najbardziej radykalnych sposobów utrwalenia kamienia jest zastosowanie polichromii.
I od „antyku w kolorze” zaczniemy kolejną część wykładu.
Zbigniew Władysław Solski
zdjęcia: Z. Solski
VII Biennale Rzeźby w Granicie
fot.1. Powitanie gości przez zastępcę dyrektora SCK Krzysztofa Kalinowskiego oraz komisarza sympozjum Grzegorza Niemyjskiego na III Konferencji o rzeźbie w przestrzeni publicznej.
Owoce miesięcznej ciężkiej pracy rzeźbiarzy można już podziwiać na strzegomskim Rynku. 5 sierpnia odbył się oczekiwany przez wszystkich wernisaż oraz III Konferencja zatytułowana „Rzeźba w przestrzeni publicznej”.
Patronat honorowy nad tegoroczną imprezą objęła Akademia Sztuk Pięknych im. Gepperta z Wrocławia. Podczas trwania biennale zorganizowano trzy konferencje. Pierwsze spotkanie dotyczyło granitu jako materiału służącego ludzkości – dr Bogdan Solima opowiedział, skąd się wziął granit, jak powstawał i jakie ma właściwości. Z kolei Edmund Szczepański wprowadził słuchaczy w tajniki glinki o specjalnych właściwościach leczniczych występującej w okolicy Strzegomia w przemówieniu pt. „Jan Montanus – Terra Sigillata”. O działalności Fundacji Bazalt opowiedział Krzysztof Skolak, a dyrektor Strzegomskiego Centrum Kultury Krzysztof Kalinowski przedstawił ideę „Alei Rzeźb” mieszczącej się przy al. Wojska Polskiego w Strzegomiu, gdzie stanęły liczne dzieła granitowe powstałe podczas poprzednich edycji rzeźbienia w kamieniu. Przedstawiono również strzegomskich artystów, którzy od lat z pasją podchodzą do rzeźbienia w kamieniu. Mowa o Jerzym Zysku, Jacku Zającu, Adamie Radkowskim i Zbigniewie Zychu.
Druga konferencja była poświęcona autoprezentacji twórczości uczestników pleneru: Ewy Solimy, Patryka Nieczarowskiego, Mateusza Wójcika, Norberta Sarneckiego, Roberta Kai, Roberta Bucka, Marcina Nosko oraz komisarza tegorocznej edycji Grzegorza Niemyjskiego. Trzecia konferencja odbyła się w dniu wernisażu. Po wprowadzeniu podsumowującym wszystkie dotychczasowe sympozja rzeźby w granicie przez Grzegorza Niemyjskiego można było wysłuchać prelekcji prof. Antoniego Pastwy na temat rzeźby w przestrzeni publicznej, występującej od zarania dziejów świata. W programie spotkania była mowa również o „Pamięci miejsca” (prof. Robert Kaja) oraz o „Spatynowanym kamieniu w przestrzeni publicznej” (prof. Zbigniew Solski). Dr hab. Roman Konik wygłosił mowę pt. „Obecność rzeźby w przestrzeni publicznej. Kilka uwag na przykładzie twórczości Stanisława Horno-Popławskiego”, a przybyły z Czech dr Libor Novotny opowiedział o „Sztuce w przestrzeni publicznej”.
Po zakończonej konferencji rzeźbiarze, przedstawiciele władz miasta oraz zaproszeni goście ruszyli na wernisaż, który odbywał się na Rynku w Strzegomiu. Licznie przybyli widzowie wysłuchali występów artystów i przeszli aleją rozstawionych po mieście dzieł. Nie brakowało miłych rozmów i wspomnień przy uroczystym obiedzie i wieczorze tradycji kamieniarskich.
Co przyniesie kolejne biennale rzeźby w granicie i w którym kierunku będzie zmierzać tematyka prac? Oto jest pytanie! Grono inwestorów oraz firm użyczających miejsca do prac rzeźbiarzom od lat stale się powiększa. Firmy, instytucje i osoby, które wsparły finansowo tegoroczną inicjatywę, to: Gmina Strzegom, Krzysztof Skolak Granex, Graniro, Zenon Kiszkiel, Józef i Tomasz Gromiec, Bogusław Solima Piramida, Granit Strzegom SA, Andrzej Cybuch Skamet, Ryszard Goliński Wekom II, Kopalnia Granitu Zimnik, Henryk Wodzicki P.W. Ander, Weha, Flex.
Monika Wilk-Lechniak
1. Patryk Nieczarowski: „Do Szakala po kolejną”
2. Marcin Nosko: „Kamieniem nie bądź mi”
3. Robert Bucek: „Dom w górach”
4. Robert Kaja: „12=12”
5. Realizacja pod tytułem „12=12”
6. Mateusz Wójcik: „Młodość”
7. Ewa Solima: „Granitowy budzik”
8. Grzegorz Niemyjski: „Adam”
9. Norbert Sarnecki: „Ocieplenie”
fot. M. Wilk-Lechniak