KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

KONKURS NA POMNIK MARSZAŁKA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO

Z inicjatywą przedsięwzięcia wyszedł Społeczny Komitet Budowy Pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego w Poznaniu. Krótko potem, we wrześniu ubiegłego…

Czytaj...
HARD ROCK HOTEL

HARD ROCK HOTEL

Jedna z najnowszych realizacji, za którą stoi firma stoneCIRCLE, zyskała wiele prestiżowych nagród. Bar hotelowy otrzymał nagrodę Best…

Czytaj...
LAGASCA 99 I COSENTINO

LAGASCA 99 I COSENTINO

Zlokalizowany w dzielnicy Salamanca w Madrycie budynek mieszkalny Lagasca 99 nawiązuje swym charakterem do obiektów architektury wokół niego,…

Czytaj...
BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

BUDUJMY EKOLOGICZNIE, ALE WYDAJNIE!

Taki apel do Ministerstwa Rozwoju wydało w połowie sierpnia br. dwanaście organizacji branży budowlanej, deweloperskiej, biznesowej i architektonicznej.

Czytaj...
Frontpage Slideshow | Copyright © 2006-2011 JoomlaWorks Ltd.

Jak kamień w wodzie

Na zdjęciach przedstawiamy Czytelnikom kilka fontann i „źródełek”, wypatrzonych przez nas podczas podróży po Portugalii. Nie jest to na pewno wybór reprezentatywny dla takiej formy małej architektury w tym pięknym kraju i należy go traktować raczej jako kamieniarską impresję. Fontanny znano już w starożytnej Grecji, gdzie wiązano je z animistycznym kultem życiodajnej wody. W średniowieczu były charakterystycznym elementem rynków miejskich, wirydarzy - dziedzińców klasztornych i zamkowych ogrodów. Szczególnie w krajach południowych fontanna pełniła zawsze nie tylko funkcję dekoracyjną, lecz stanowiła ważny element miejskiej przestrzeni. Stojąc na centralnym placu, gdzie zastąpiła studnię miejską - miejsce czerpania wody, lecz także spotkań mieszkańców, miała być równocześnie źródłem ochłody i ożywczo odświeżać powietrze.Połączenie nieruchomego, solidnego elementu ziemi kamienia z żywym, wciąż zmieniającym się elementem wody, stanowi również źródło estetycznej przyjemności,relaksującej atmosfery i refleksji

                                        

Ryszard Węc: Kucie kursywy jest trudniejsze

Świat Kamienia - Ile lat zajmuje się pan wykonywaniem napisów

w kamieniu? Ryszard Węc - W 1979 roku zacząłem stawiać pierwsze kroki w kuciu kamienia. Wykuwanie liter rozpocząłem przez przypadek, kiedy pracowałem w zakładzie pana Imierskiego. Pewnego dnia nie było komu wykuć liter narysowanych i zaciętych diamentem i wtedy ja się tego zadania podjąłem. Pamiętam, że to były litery do wykonania w marmurze Carrara. Spróbowałem wtedy po raz pierwszy takie litery wykuć i okazało się, że wyszło mi to z całkiem dobrym skutkiem. Później chciałem zasmakować pracy w państwowej firmie, przyjąłem się do Miejskiego Ośrodka Usług Komunalnych i na pewien czasu zaniechałem kucia liter, byłem tam brygadzistą. Niestety miałem wypadek, po którym mogłem już tylko kuć litery. Kamieniarz przemienił się w liternika.Ś.K.: Co dzieje się od momentu otrzymania tekstu do oddania gotowego napisu w kamieniu?R.W. - Otrzymuję gotowy tekst do wykonania w zakładzie kamieniarskim. Taki tekst zawiera na przykład informacje na temat ilości miejsc wolnych, jest napisane imię, nazwisko oraz data. Mam attykę i dokonuję rozmieszczenia napisu. Wszystko zależy od tego, czy jest jeden napis czy dwa, trzy. Rozmieszczenie napisu jest bardzo istotne. Czasem kuje się tylko jeden napis na całej attyce, ale bywa i tak, że attyka ma mieć cztery napisy, a tylko jeden napis się kuje, trzy zostawiając wolne. W takim przypadku trzeba tak rozmieścić poszczególne napisy, żeby pozostałe trzy też się zmieściły. Rysunek wykonuje się ołówkiem woskowym, dawniej zwanym dermatografem. Następnie trzeba sprawdzić rysunek, co należy do obowiązków majstra i po jego akceptacji wykonuje się zacięcie diamentem. Do tego celu służy przykładnica, ekierka oraz specjalny diament do przycinania. Wszystko jest zacinane pod kątem prostym, a po wykonaniu tej czynności można zacząć kuć. Zacięcie diamentem jest to powtórzenie w zasadzie czynności wykonanej ołówkiem z tym, że w tym przypadku używa się przykładnicy, ekierki. Litery kapitałowe czy antykwę wykonuje się pod kątem prostym. W przypadku kursywy mam specjalną przykładnicę, którą mogę regulować, co umożliwia zacięcie liter pod kątem.Ś.K.: - Stosuje pan jeden krój pisma czy zna ich pan więcej?R.W.: - Znam i stosuję wiele krojów pisma, choć rzadko się zdarza, żeby klient życzył sobie tych niestandardowych. Najczęściej używa się antykwy, antykwy z szeryfami, pismo blokowe, kapitałowe. Czasem wykonuje się napisy kursywą ale to jest rzadkość. Raz na parę lat stosuje się kursywę pisaną. W tym roku wykonałem taki napis. Z dwóch krojów pisma, statywy i kursywy, na pewno wykucie liter kursywą jest trudniejsze. ŚK - Jak pan już wykona to zacięcie to przechodzi pan do kucia stosując dłuta...RW - Stosuję polskie dłuta, spiekane. Prawdopodobnie te dłuta wykonywane są ze starych wierteł górniczych. Można je kupić u obwoźnych handlowców albo podczas targów we Wrocławiu.ŚK - Czy dokonuje pan selekcji tych dłut?RW One są w zasadzie do wszystkiego z tym, że niektóre są szersze a niektóre dłuższe. Węższe stosuje się do zaokrąglenia, a szerokie do prostych. Sam używam czterech rodzajów, od dziesiątki, to znaczy od jednego centymetra, do trzech milimetrów szerokości. Średnie wielkości to na przykład czwórka. Różne się litery kuje. Jak jest cyfra pięć to tam jest tylko malutki odcinek prostego więc musi być szerokość widii mniejsza.ŚK - Jak wybierany jest ten materiał kamienny?RW - W przekroju wybrana litera wygląda jak V. Kuję też na zewnątrz - przyjęło się te litery nazywać matowane. Obecnie coraz rzadziej się takie litery wykonuje.ŚK: Klienci sobie tego nie życzą?RW - Odchodzi się o tego, tylko jeszcze gdzieniegdzie na cmentarzach można je spotkać, obecnie obowiązujące gusta sprawiają, że rzadko się tego typu litery wykonuje.SK - Jakby pan miał zasugerować jakieś kute litery kierując się nie kwestią trudności wykonania ale pięknem, to które by pan sugerował, wypukłe czy wklęsłe?RW - Proponowałbym pismo wklęsłe. Jest tutaj inna gra świateł.ŚK - Na czym polegają trudności wykonania pisma kursywą?RW - Największa trudność wiąże się z wykonaniem rysunku oraz zacinaniem, samo kucie już nie przysparza problemów.ŚK - Stosuje pan różne młotki?RW Nie, tylko jeden rodzaj.ŚK - Czy może pan zróżnicować jakoś materiał pod względem kucia?RW - Najlepiej się kuje na granicie szwedzkim. Jest najwdzięczniejszym materiałem do kucia.SK - A jak wygląda kwestia wykończenia dekoracyjnego liter po wykuciu, ich złocenia czy zaciemniania?RW - Litery przeważnie czerni się na jasnym kamieniu. Na przykład litery w granicie strzegomskim w 99 procentach się czerni czarnym lakierem, przeważnie stosując nitro. On jest szybkoschnący, chociaż sam lakier nie jest za bardzo wytrzymały. Problem w tym, że nie ma specyfików, które byłyby lepsze, długotrwałe. Lakier wystarczy może na trzy, cztery lata. ŚK - Można taki napis poddać renowacji?RW - Można litery przekuć i wymalować od nowa, ale jak pan raz wymaluje, to ten lakier robi się matowy, wchodzi w reakcje i nie ma błysku. Kiedy wymalować to drugi raz, trzeci, piąty, dziesiąty, w końcu ta litera się wypełni i wtedy trzeba znowu jŕ przekuwaă. Natomiast na granicie szwedzkim, na Orionie stosuje sić z reguůy na ýyczenie klienta zůocenie liter prawdziwym zůotem 20 i ľ karata.

Brukowane kamieniem , cz Vlll "Woda drąży kamień"

Paradoksalnie miasto jest rozpoznawane dzięki nie zabudowanym przestrzeniom, jak pisał Bolesław Schmidt (w: Ład przestrzenny, Państwowy Instytut Wydawniczy 1981), dzięki nim “istnieje”. To place, ulice i skwery współtworzą jego wizerunek, a niezbędnym uzupełnieniem nawierzchni jest tzw. mała architektura. Organizuje ona przestrzeń, tworząc pewnego rodzaju niszę, łączącą skalę urbanistyczną miasta ze skalą zamieszkującego je człowieka. Wprowadza hierarchię w architekturze oraz buduje sekwencje znaczeniowe w strukturze wnętrza. Tworzy obyczaj życia w mieście i umożliwia powstawanie nowych rytuałów. Nie bez przyczyny zagospodarowanie terenów otwartych bywa nazywane „meblowaniem miasta”, mała architektura pełni tam analogiczną rolę do mebli w mieszkaniu  pomijając oczywiste względy użytkowe i różnice funkcjonalne  w sferze znaczeniowej warunkuje możliwość rozpoznania funkcji wnętrz oraz odczytania zwyczajów i upodobań mieszkańców. Christian de Portzamparc ujął to bardziej poetycko: widzę miasto, zewnętrzne, jako rozległe, zbiorowe wnętrze, któremu trzeba nadać rytm, przekształcić je i mieszkać w nim.Rozwojowi przestrzeni otwartej obecnie towarzyszy rewolucyjna zmiana trybu życia i sposobu pracy społeczeństwa informatycznego  coraz mniej zależnego od “miejsca”, a czasem całkiem pozbawionego z nim związku (telefonia komórkowa, Internet). Zjawiska te wymuszają potrzebę kontaktu z wolną przestrzenią o wysokim stopniu identyfikacji, jako zrekompensowanie utraconych w związku z postępem technicznym wartości. Naturalnie rośnie również znaczenie przestrzeni publicznych w wymiarze socjologicznym, staje się ona miernikiem jakości życia społeczeń-stwa, a nawet czynnikiem przyspieszającym rozwój miast. Najbardziej charakterystycznym i spektakularnym elementem „umeblowania”, o szczególnie zróżnicowanych wizualnie formach są fontanny. Swój początek wzięły od studni miejskich i wodopojów dla zwierząt  lokalizowanych w centrach i na placach targowych [fot. 1], dekorowane elementami rzeźbiarskimi - z czasem ewoluowały do form monumentalnych o wybitnych walorach artystycznych  jak słynne fontanny rzymskie. Nie tylko zadomowiły się na dobre w krajobrazie miejskim, ale podlegają ciągłej ewolucji związanej z nowymi możliwościami technicznymi. Zyskały zmiennobarwne oświetlenie, dynamiczne układy zmieniających się figur wodnych, wykorzystanie filtracji i uzdatniania wody w celu wyeliminowania rozrostu glonów oraz w sferze materiałowej stale wzbogacane są przez eksperymentalne niekiedy zastosowanie tworzyw wcześniej nie spotykanych w fontannach jak np. szkło, polerowana stal nierdzewna, tworzywa sztuczne itp. Z powodów oczywistych w niniejszym artykule uwagę swoją skupię na rozwiązaniach związanych tylko z kamieniem naturalnym.Każdy, kto spacerował brzegiem morza, niejednokrotnie zachwycił się różnorodną barwą i kształtem kamieni omywanych przez fale oraz przeżywał rozczarowanie, gdy zebrana kolekcja kamyków wysychała w kieszeni. Podobnie fontanny są miejską namiastką kojącego szumu morza, żywiołu wody - wydobywającej intensywność koloru i piękno kamiennych kształtów. W okresie zimowym bez wody zamierają. Tajemnica ich nieustannej popularności wynika z zawartej w fontannach harmonii przeciwieństw - statycznej natury kamienia i będącej w stałym ruchu  wody, szumu i ciszy, przeźroczystości i koloru, blasku i kształtu. Przyciągają wzrok i ogniskują przestrzeń, poprawiają mikroklimat betonowej pustyni miast, nawilżając i oczyszczając powietrze  pozornie nie pełnią żadnej funkcji, a jednak wydają się niezbędne i wciąż realizowane. Prezentowane poniżej przykłady fontann ukazują różnorodność form i uzyskiwanych efektów wodnych. Proponowana systematyka pomija niezwykle istotny aspekt czasu powstania obiektu, wpływający na sposób kształtowania detalu oraz wymowę ideową wystroju rzeźbiarskiego. Zaproponowano podział najprostszy na fontanny o rozbudowanej formie przestrzennej, często w charakterze rzeźby, w której woda stanowi jedynie uzupełnienie kompozycji [fot. 2 i 3] oraz obiekty, w których forma została zredukowana do minimum, tworząc przede wszystkim układy figur wodnych, w skrajnych przypadkach - tryskających bezpośrednio z nawierzchni [fot. 4]. Przykładem takiej fontanny jest obiekt zrealizowany na rynku w Polkowicach (na fotografii nr 5 - prezentowana po wyłączeniu wody).Pod względem  efektów wodnych można wyróżnić fontanny wykorzystujące grawitacyjny spływ wody, w których ukształtowanie elementów kamiennych warunkuje ostateczny efekt wizualny [fot. 6] oraz takie, w których efekt jest całkowicie niezależny od kształtu, często dynamiczny - wynikający z kompozycji dysz zasilanych wodą pod ciśnieniem [fot. 7]. Oczywiście nie istnieje jednoznacznie określona granica tak stworzonych podziałów, a raczej otwiera szerokie spektrum możliwości pośrednich  wyznaczonych między omawianymi skrajnościami. W ogrodach zamku w Książu można podziwiać wodospad z piętrzącymi się na zboczu wzgórza kaskadami kształtowanymi w sposób geometryczny [fot. 8], swoim kształtem nie pozostawia wątpliwości co do „nienaturalnego” pochodzenia. Przelewająca się woda nie tworzy jednak specjalnie wyreżyserowanych efektów. Inaczej jest w Pradze na placu Wacława, przed budynkiem Muzeum Narodowego [fot. 9]. Tam woda przelewa się w sposób zorganizowany, podlegający rygorom kompozycji. Specjalnie ukształtowane kamienne brzegi, zastosowane w niecce „falochrony” z pasów blachy  zapewniające równomierny spływ wody, tworzą regularną formę zbudowaną z wielu strumieni. Pod względem wizualnym są to dwa zupełnie różne obiekty, pod względem technologicznym obie fontanny działają na tej samej - bardzo prostej zasadzie. Do zasilania zastosowano jedną pompę tłoczącą wodę do niecki górnej skąd następuje grawitacyjny spływ. Zasada „wodospadu” stosowana była również w tradycyjnych fontannach w kształcie kielicha, z którego wyrastał następny i następny [fot. 10]. Interesujące były sposoby kształtowania przelewów  gładkie [fot. 11], z podziałem na strumienie, w formie zdobionych rzygaczy [fot. 12 i 21] itp. Współczesną fontanną o skromnym budżecie - wykorzystującą powyższe doświadczenia jest obiekt zrealizowany na rynku w Strzegomiu [fot. 13  według projektu autora]. Element centralny fontanny ukrywa w cokole pompę zatapialną, a jego skomplikowanie ukształtowane zwieńczenie tworzy różne efekty wodne, bazujące na jednej dyszy centralnej. Spadająca z gejzeru woda rozdziela się na cztery strumienie narożne (specjalnie nacinanymi wyżłobieniami) oraz zasila cztery kamienne czasze, z polerowanym brzegiem, skąd spływa tworząc cienką przezroczystą powierzchnię wody. Dodatkowy efekt wizualny tworzą kontrastowe zestawienia barw mokrych płaszczyzn polerowanych granitów. Przykładem fontanny o podobnej formie natomiast całkiem odmiennych założeniach technologicznych jest obiekt zrealizowany na placu Przyjaźni w Słubicach. Został on wyposażony w komorę techniczną ze zbiornikiem przelewowym, z zainstalowanym układem trzech pomp. Umożliwiło to nie tylko stworzenie zmiennych układów figur wodnych ale i wykonanie rynny przelewowej po obwodzie niecki. Woda spływa przez przelew do niecki dolnej skąd rurami powraca do zbiornika wyrównawczego  zamykając obieg. Całość została wykonana z granitu strzegomskiego z wykorzystaniem faktury polerowanej w miejscach przelewów i groszkowanej na płaszczyznach „suchych”. Elementy kamienne obrabiane były ręcznie [fot. 14] i dopasowywane wielokrotnie na sucho [fot. 15]. Znaczne rozmiary fontanny wymagały dużej wyobraźni i pomysłowości wykonawcy - przy opracowaniu technologii montażu i obróbki oraz łączenia monolitycznych elementów [fot. 16 i 17 - tego trudnego zadania podjął się zakład kamieniarski pana Zwierzyńskiego z Kębłowa pod Wolsztynem].Wybór formy oprócz możliwości technologicznych zależy w dużej mierze od kontekstu architektonicznego i zawsze od przewidzianego budżetu. Sama woda i światło ze względu na swój „niematerialny” charakter nie ingerują w przestrzeń w sposób trwały, są więc łatwiejsze do zaakceptowania w przestrzeni staromiejskiej o ukształtowanej strukturze, podlegającej ochronie konserwatorskiej, co ciekawe łatwo zyskują wielu zwolenników mimo odważnych współczesnych form [fot.18] i często  intensywnych efektów świetlnych.Budulec jakim jest naturalny kamień  powinien w architektonicznej (czy też rzeźbiarskiej) formie odzwierciedlać jego cechy naturalne, jako tworzywa szlachetnego. Niezależnie czy zostanie wykorzystany w formie nieobrobionej [fot. 19], czy rzeźbiarsko przetworzonej [fot. 20]  powinien zachować miękkość form i charakterystyczną powierzchnię. Interesujące są przykłady naturalnie przełamywanych, czy też surowo łupanych elementów  kontrastujących z polerowanymi płaszczyznami. Natomiast kamienne okładziny w formie płytek zdradzają techniczną stronę rozwiązań, często demaskują niewskazane oszczędności lub niską jakość wykonawstwa, również negatywnie wpływają na trwałość obiektu. Odcinkowo tworzone łuki i wyraźny rysunek fug nigdy nie dodają uroku. Formy organiczne natomiast zachęcają do dotykania, posiadają wewnętrzne ciepło.

Bawarski skarp- wapień Solnhofen

                                        

Od czasów rzymskich po XXI wiek
Niewielka, blisko trzydziestotysięczna, miejscowość Solnhofen leży na Wyżynie Bawarskiej na południu Niemiec. Rozgłos i to nie tylko w kraju, ale i za granicą przyniósł jej występujący tu niezwykły wapień, którego złoża eksploatowane są, jak głoszą różne przekazy, aż od czasów rzymskich. Rzymianie wykorzystywali go do wykonywania posadzek, dachów, tablic pamiątkowych oraz jako kamień murowy, czego dowody znajdują się w miejscowościach Pfünz nad rzeką Altmühl, Weissenburg i Gunzenhausen. Przykłady zastosowania kamienia z Solnhofen z czasów późniejszych oddziela od wyżej wspomnianego okresu wykorzystywania go przez Rzymian długi odcinek czasu, w którym losy bawarskiego skarbu nie są znane. Nie ma także jak dotąd żadnych dowodów na to, kiedy ów kamień znów stał się potrzebny, tak więc żadna data nie rozgranicza czasów najdawniejszych od tych, które są bliższe współczesności.Różnego rodzaju domysły sugerują, iż ponowne jego wydobycie musiało przypaść na połowę XV wieku, skąd pochodzą informacje o handlu „Kelheimer Platten”, jak w owym czasie nazywano bawarski wapień. Ta nieco myląca nazwa pochodziła od miejsca jego załadunku, miejscowości Kelheim nad Dunajem, skąd wędrował on statkami do południowoeuro-pejskich państw. Jedną z pamiątek tamtego czasu istniejącą do dziś jest posadzka słynnej świątyni, dziś zamienionej na muzeum, Hagia Sophia w Stambule, której wiek określa się na pięćset lat. Inne, liczne stosunkowo dowody eksploatacji złóż kamienia wokół miejscowości Solnhofen znajdują się w obiektach sakralnych i świeckich z okresu późnego średniowiecza, a także w muzeach na terenie Niemiec, gdzie zgromadzono płaskorzeźby i epitafia świadczące o wykorzystywaniu tego materiału do celów rzeźbiarskich. Pierwsze udokumentowane dowody wydobycia kamienia Solnhofen pochodzą z XVII wieku. Wtedy to właśnie, dokładnie w roku 1668, rodzina Arauner rozpoczęła eksploatację złoża, nieco później wchodząc w koligacje rodzinne, co w efekcie dało nazwę firmy Arauner und Fleckinger. W nowym układzie przetrwała do roku 1857, w którym powstało nowe ciało gospodarcze o nazwie Solnhofer Aktien Verein. Światowy rozgłos przyniosło mu wynalezienie przez Aloisa Senefeldera litografii, nowej techniki drukarskiej, w roku 1796, wykorzystującej szczególne właściwości kamienia z Solnhofen, która do dziś znajduje zastosowanie we współczesnej grafice artystycznej. Czasy współczesne przyniosły fuzję firm funkcjonujących na terenie Solnhofen w roku 1995. Powstał nowy podmiot gospodarczy o nazwie SBI (Solnhofer Bodenplatten Industrie), w którego gestii znalazło się pięćdziesiąt procent tutejszych zasobów.

Zastosowanie
Prezentowany bawarski materiał kamienny jako produkt techniczny do rozmaitych zastosowań budowlanych proponowany jest przez producenta w kilku wariantach. Można go kupić w wersji naturalnej, czyli tak jak występuje on w złożu, bez jakiejkolwiek obróbki, a także w formie płytek szlifowanych, drobno szlifowanych oraz polerowanych. Rzadko spotykaną cechą wapienia Solnhofen jest powierzchnia poszczególnych płytek wyjmowanych ze złoża. Nie wymaga ona bowiem żadnej obróbki pod kątem wyeliminowania zagrożenia zbyt śliską powierzchnią, która z natury jest antypoślizgowa, dzięki czemu płytki od razu można montować na posadzce. Mimo to producent zlecił wykonanie testu antypoślizgowego, na podstawie którego wydano certyfikat, w którym potwierdzone zostały antypoślizgowe właściwości płytek wapienia Solnhofen we wszystkich wersjach. Certyfikat ma sygnaturę 3874/78/2 i spełnia wymagania normy. Kamień nadaje się w zasadzie tylko do wykładania we wnętrzach. W zastosowaniu zewnętrznym możliwe jest użycie go jedynie w miejscach, gdzie nie będzie miał styczności z wodą. Niespełnienie tego warunku grozi rozsadzeniem płytek w temperaturach poniżej 0 °C. Wapień Solnhofen jest bowiem bardzo twardy i ma problemy z oddawaniem zaabsorbowanej wody. Dobrze sprawdza się jako oblicówka ścian wewnętrznych oraz materiał na kominki, w tym ostatnim przypadku zachowuje się jak każdy inny kamień w warunkach wysokiej temperatury. Z pewnością za zaletę należy uznać jego znakomitą zdolność do komponowania się z drewnem, o czym świadczą liczne przykłady takiego właśnie wykorzystania, m.in. w fitness clubie w Hoyerswerda. Wykonuje się z tego materiału również schody, do czego używa się kamieni o większych gabarytach, sięgających nawet dwu metrów długości. Jako element schodów stosowany jest jako stopień lub podstopień. Innym zastosowaniem kamienia Solnhofen są kamienne grzejniki, produkowane w działającej w powiązaniu z kopalnią firmie Henle. Producent zapewnia, że tak jak w przypadku grzejników tak i w zastosowaniu na posadzkę z ogrzewaniem podłogowym wapień Solnhofen sprawdza się znakomicie, dzięki homogenicznej strukturze, co powoduje równomierne rozkładanie się ciepła. W składzie chemicznym nie zawiera żadnych szkodliwych dla zdrowia elementów. Kamień w wariancie naturalnym jest sortowany ze względu na grubość wyjmowanych ze złoża płyt, których jakość sprawdzana jest metodą na ucho, przez proste uderzenie narzędziem. Jeśli wydany przez nie dźwięk jest czysty, dźwięczny wówczas są one akceptowane do dystrybucji, jako w pełni wartościowe. Producent oferuje płytki wapienia w naturalnej postaci w następujących grubościach: 8-12 mm, 13-19 mm, 20-25 mm, 26-29 mm, 36-50 mm. Oferta obejmuje również wariant szlifowany i w tym przypadku firma dokonuje formatowania i kalibracji, co z oczywistych względów znajduje odzwierciedlenie w cenie. Formatowanie wyko-nywane jest na dowolny wymiar od 15x15 mm do 70x70 mm, natomiast kalibracja wykonywana jest w trzech rozmiarach: 7, 13, 16 mm. W przy-padku modelowania płytek przygotowywane są następujące wzory: rzymski,  sześcio- i ośmiokątne formaty oraz dowolne, na indywidu-alne zamówienie. Grubość tych płytek kształtuje się następująco: 7-9 mm; 9-12 mm (ścienne), 13  20 mm; 18  30 mm (podłogowe), 25  40 mm (stopnie schodowe), 13  20 mm (podstopnie), 19  24 mm (parapety). Mogą mieć nadane różne powierzchnie: naturalną, lekko przeszlifowaną, szlifowaną, polerowaną na mat. Producent oferuje również wariant płytek ekskluzywny, czyli kalibrację na jedną grubość
Układanie posadzki Płytki wapienia Solnhofen układa się przy zastosowaniu specjalnego kleju do kamienia naturalnego. Tego rodzaju plastycznych mas klejowych jest sporo na rynku, z wyborem nie powinno być więc problemu. Do układania płytek niekalibrowanych o grubościach w przedziale 8-12 mm klej musi być plastyczny, tak by można było wypełnić wszelkie nierów-ności płytek. Zaprawę klejową rozprowadza się 10-milimetrową patką grzebieniową, po czym na tak przygotowany podkład kładzie się płytkę wapienia Solnhofen. Przed rozpoczęciem fugowania klej powinien całkowicie wyschnąć, a kiedy to już nastąpi, wyschniętą powierzchnię należy zabezpieczyć impregnatem do kamienia naturalnego. Dopiero wówczas można przystąpić do fugowania. Fugę wykonuje się z cementu do kamienia naturalnego, zmieszanego z piaskiem kwarcowym. Koniecznie musi być to plastyczna fuga, dlatego najlepiej przygotować ją z trasszementu - pod taką nazwą występuje ona w Niemczech, w Polsce najlepiej wykorzy-stać cement puculanowy, zaliczany do szlache-tniejszych środków wiążących. Zupełnie nie nadaje się do tego celu zwykły cement. Jego użycie spowoduje wystąpienie wykwitów na kamieniu, a z czasem kamień będzie się rozpa-dał, gdyż nie jest odporny na agresywne oddzia-ływanie cementu niskiej klasy. Ta cecha zwy-kłego cementu w odniesieniu do kamienia naturalnego jest dość powszechnie znana. Wracając do czynności wokół nowo układanej posadzki - po całkowitym wyschnięciu fugi czynność impregnacji należy powtórzyć.
Trzeba przy tym pamiętać, że jeżeli fugowanie wykonywać na mokry impregnat wówczas bardzo prawdopodobne jest, że fuga rozpłynie się razem z impregnatem i nie będzie widać faktury oraz koloru płytki. Na koniec warto dodać, że paradoksalnie z czasem wartość estetyczna kamienia się zwiększa.
Czyszczenie: Utrzymanie w czystości posadzki z bawarskiego wapienia nie nastręcza żadnych problemów. Wystarczy jedynie woda i mydło. Dla bezpieczeństwa kamienia ważne jest, by nie używać do czyszczenia żadnych detergentów.

Materiał jakich mało
Jak przystało na nieprzeciętny materiał, wapień Solnhofen znalazł zastosowanie nawet w najodleglejszych miejscach na mapie świata. Ślady jego zastosowania znaczą nie tylko budowle na terenie całych Niemiec i krajów przyległych, w tym również Polski, gdzie posadzki z bawarskiego kamienia układano m.in. we Wrocławiu w budynku politechniki, czy w kościele w Lubaniu. Na liście referencyjnej znajdują się także tak egzotyczne kraje jak Turcja, Indonezja, Japonia. Kamienie pochodzące z kopalni w Solnhofen układano w bardzo zróżnicowanych ilościach od kilku metrów po realizacje idące w tysiące metrów kwadratowych. Ponieważ tradycje stosowania tego kamienia sięgają głęboko w przeszłość wymienianie obiektów, w których zastosowano bawarski wapień przez całe stulecia, rozmijałoby się ze zdrowym rozsądkiem, zważywszy, że tylko współczesne realizacje stanowią bardzo pokaźną listę. Dość powiedzieć, że kamieniem z Solnhofen interesują się wzięci architekci
z Japonii, Austrii, Węgier, Holandii o Niemczech nie wspominając.   

Dystrybutorzy na Polskę:
1. Reskon-Kamień Naturalny
Sp. z o.o.
ul. Magazynowa 6
25-565 Kielce
tel. 041 331 16 65
faks 041 332 38 04
e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
2. E.C.B. Spółka z o.o.
ul. Daszyńskiego 61
59-900 Zgorzelec
tel. 075 77 13 136
tel./faks 075 77 56 782
3. Granit  Mar
ul. Traugutta 62
64-000 Kościan
tel./faks 065 51 32 929

Strzelin: Nowy właściciel JP- Kopalnia Granitu Sp.z o.o.(lll)

Poprzedni właściciel kopalni Strzelin, firma Granitex, zakończył swe gospodarowanie strzelińskim złożem granitu w początkach roku 2004. Akt notarialny z dnia 26 lutego 2004 roku ustanawiał nowego właściciela kopalni, którym stał się od tego momentu znany w całym kraju potentat na rynku kamieniarskim, firma JP Centrum Obróbki Granitu Spółka z o.o. z Ostrowca Świętokrzyskiego. W spadku po byłym właścicielu, nowy, występujący pod nazwą JP  Kopalnia Granitu Sp. z o.o., przejął obszar wraz ze złożem o łącznej powierzchni ponad 80 hektarów. Niezwłocznie po uzyskaniu zezwoleń wprowadzono nowe, wydajne maszyny i  rozpoczęto wydobycie oraz przerób granitu. Nowoczesny sprzęt wydobywczy zaangażowany w produkcję to wiertnice firmy Marini, Tamrock, 45-tonowe i 17-tonowe ładowarki Caterpillar. Kostkę brukową produkuje się teraz na linii technologicznej wyposażonej w łupiarki firmy MEC w następujących asortymentach: 4/6 cm, 8/11 cm, 15/17 cm oraz w wymiarach na indywidualne zlecenie. Prace rzeczywiście ruszyły z kopyta, ponieważ place składowe kopalni zapełniły wysokiej jakości bloki, formaki, kostka, krawężniki, kamień murowy itp. Inwestycje widać dziś w Strzelinie na każdym kroku, poza sprzętem zmodernizowano budynek biurowy, w nieodległej przyszłości zniknąć mają też pozostałości sprzed kilkudziesięciu lat, które mają w całości zastąpić nowoczesne urządzenia i maszyny. Władze kopalni chcą ambitnie nawiązać do świetnych jej tradycji, kiedy Strzelin należał do liderów wśród producentów w kraju kostki granitowej, formaka, krawężników, oporników, kamienia murowego, jak i wielkogabarytowych bloków i wiele na to wskazuje, że im się to uda. Plany przewidują osiągnięcie wydobycia na poziomie 100.000 ton masy skalnej w skali roku, co przy obecnych zasobach złoża powinno wystarczyć na około pięćset lat eksploatacji. Na dziś już JP Kopalnia Granitu Sp. z o. o. dysponuje dobrze zorganizowaną siecią dystrybucji obejmującą cały kraj. Doświadczony dział sprzedaży, znający potrzeby i gust odbiorców, posiada na stanie magazynowym cały asortyment produkcji najwyższej jakości. Dzięki sprawnej logistyce towar jest w zasięgu ręki, a współpraca z dużymi, profesjonalnymi firmami spedycyjnymi zapewnia ciągłość dostaw do naszych odbiorców.

Carriére de Rothbach na skrzyrzowaniu tradycji i nowoczesności

Historia kopalni czerwonego piaskowca we francuskiej miejscowości Rothbach, leżącej tuż przy granicy z Niemcami, sięga początków XX wieku. Wtedy to zaczęto na skalę przemysłową eksploatację złoża piaskowca na porośniętych lasem okolicznych wzgórzach. Złoże w Rothbach było wykorzystywane wcześniej ale w znacznie mniejszym stopniu, a kamień stosowany był lokalnie jako materiał do budowy tutejszych kościołów oraz domostw, nadając im charakterystyczny czerwony, w odcieniu rdzy, wygląd. Leżąca na pograniczu dwóch sąsiadujących ze sobą narodów (Niemiec i Francji) kopalnia nie była w stanie rozwinąć swojego potencjału aż do roku 1964, kiedy to w jej posiadanie wszedł Charles Loegel. To on rozpoczął eksploatację złoża na skalę przemysłową. Od tego też momentu prace nabrały tempa a nowatorskie pomysły nowego właściciela firmy uczyniły z kopalni prężnie działający biznes. Le grés de Rothbach (piaskowiec z Rothbach) zyskał sobie renomę ze względu na swoją niepowtarzalną barwę do złudzenia przypominającą zdjęcia, jakie mogliśmy oglądać z marsjańskiej sondy Pathfinder. Obecnie głównym przedmiotem działalności kopalni jest pozyskiwanie bloków piaskowca co stanowi 80% całej sprzedaży. Tak silne nastawienie produkcji wyłącznie na sprzedaż bloków jest charakterystyczne dla kraju franków, gdzie mamy do czynienia z silną specjalizacją. Kopalnie takie, jak ta w Rothbach koncentrują swoje siły na dostarczaniu bloków zakładom obróbczym, które przerabiają je i kierują na rynek budowlany. Zakłady obróbcze przerabiają wydobywany w Rothbach piaskowiec na elementy elewacji budynków, posadzki, boniówkę, elementy konstrukcyjne mostów, obramowania drzwi oraz okien, parapety. Standardem jest też dostarczanie ciosanego piaskowca na elementy murów i murków. Mając tak specyficzny materiał właściciele kopalni Rothbach, obecnie kierują nią bracia Loegel, mogą utrzymywać dobry poziom cen swoich bloków. Co więcej materiał ten zyskuje na popularności w związku z faktem powracania do tradycji. Coraz więcej prowadzonych jest również prac restauracyjnych. Warto tutaj wspomnieć, iż najbardziej cenionym osiągnięciem właścicieli kopalni jest wykorzystanie ich materiału do renowacji katedry w Strasburgu. Do prac specjalnych, kopalnia wykorzystuje działający w jej obrębie mały zakład obróbczy. Tutaj prowadzone są prace pod szczególnego rodzaju zlecenia wymagające zastosowania precyzyjnej obróbki. Sama kopalnia ma również wiele nowatorskich rozwiązań a na szczególną uwagę zasługuje maszyna, której konstrukcja wprowadzona została przez Charles'a Loegela bazująca na wysokociśnieniowej pompie własnego patentu. Maszyna ta obecnie dopracowywana jest ze znanym niemieckim producentem maszyn firmą Spielvogel. (Więcje informacji o maszynie Czytelnicy ŚK znajdą w numerze 4 (29) 2004 w artykule pt. “Spielvogel: Rekin a akcji”).

Nowoczesne deszczownice do traków do granitu

Wahadłowe wielopiłowe traki do granitu w aktualnej do dziś koncepcji konstrukcyjnej rozpoczęły pracę w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia. Przecieranie bloku twardego kamienia przy pomocy pił stalowych (w pierwszych trakach było to 5 - 10 pił) wymagało podawania na przecierany blok mieszanki ściernej. Pierwsze traki wahadłowe funkcjonowały na mieszance piasku kwarcytowego z wodą, grubość pił wahała się od 6 do 10 mm, a opad od 1,2 cm/h dla kamieni miękkich (marmury, trawertyny) do 0,5 - 1 cm/h dla kamieni twardych (granitów).Podawanie piasku do mieszanki ściernej odbywało się najpierw całkowicie ręcznie i najważniejsze w procesie cięcia było ucho trakowego, który z charakterystycznego odgłosu przecinania bloku decydował o zagęszczaniu mieszanki. W tak prymitywnym układzie traki pracowały do lat 40. ubiegłego wieku pomimo to liczba wyprodukowanych płyt granitowych pozwoliła na wprowadzenie szerokim frontem granitu do budowli reprezenta-cyjnych i monumentalnych (np. wybudo-wany w latach 30. dworzec kolejowy Milano Centrale). W zachowanych z tamtych czasów dokumentach technicznych zaciekawia fakt poświęcenia znacznie większego nakładu czasu i pracy na obróbkę (szlifowanie, docinanie) przetartych płyt granitowych niż na samo cięcie na traku. W ten sposób trak z ręcznym dosypywaniem piasku wydawał się maszyną bardziej wydajną niż ówczesne, pracujące bez narzędzi diamentowych, szlifierki i cyrkularki. Po II wojnie światowej w związku z odbudową zniszczonych miast wzrosło zapotrzebowanie na obrobione płyty granitowe. Producenci traków wahadłowych (we Włoszech, Francji i Niemczech) rozpoczęli powiększanie i unowocześnianie samej konstrukcji traka. Pierwszą znaczącą zmianą w podawaniu mieszanki ściernej było zastąpienie piasku kwarcowego przez drobne opiłki i okruchy metalu nazwane później piaskiem żeliwnym lub staliwnym. Pozwoliło to na znaczne zwiększenie opadu cięcia traka. Problemem pozostało podawanie mieszanki w obiegu zamkniętym oraz dokładniejsza kontrola jej składu. Konstrukcją zastępującą całkowicie ręczne podawanie śrutu było koło czerpakowe z kubełkami nabierające mieszankę spływającą spod traka i podającą ją na cięty blok. Koła takie funkcjonowały w końcu lat 40. i na początku lat 50. kiedy to przestały wystarczać z powodu stale zwiększającej się szerokości traka i ilości pił. Głównym problemem, z jakim stykali się konstruktorzy poszukujący nowych rozwiązań, była bardzo wysoka ścierność mieszanki, atakująca nie tylko przecierany kamień, ale i wszystkie stykające się z nią metalowe elementy. Przełomem stało się wprowadzenie na początku lat 50. przez firmę Perissinotto SpA z Mediolanu najpierw samej ogumowanej pompy wirowej do transportu mieszanki ściernej, a potem kompletnego urządzenia do przygotowywania i podawania mieszanki na trak. Doskonalący się stale podawacz masy trakowej zawiera jako główne elementy następujące urządzenia:

-ogumowana pionowa pompa trakowa umieszczona w studzience, do której spływa mieszanka spod traka;

-system gumowych przeciwściernych przewodów oraz ogumowanych przeciwściernych zaworów;

-płuczka oparta na zasadzie cyklonu sterująca składem mieszanki;

-umieszczona nad trakiem deszczownica rozprowadzająca mieszankę na cięty blok;

-elektryczna a w najnowszych wersjach elektroniczna szafa sterująca, która jest wzbogacana o urządzenie do automatycznej kontroli stanu mieszanki.

Gwałtowny rozwój konstrukcji trakowych spowodował unowocześnianie i powiększanie wszystkich elementów podawacza, który musiał sprostać takim wyzwaniom konstruktorskim jak traki o roboczej szerokości cięcia 7,5 m pracujące przy obsadzie 250 300 pił. W tych gigantycznych trakach pompy osiągnęły moc silnika 75 kW i więcej, przewody podające zaś osiągnęły średnicę roboczą 250 mm.Przy stale zwiększającej się szerokości traka główną rolę równomiernego dostarczania mieszanki trącej na blok przejmuje konstrukcja zwana deszczownicą. Pierwsze prymitywne deszczownice w postaci prostych korytek stalowych z otworami szybko wykazały swą nieodporność na ścieranie i skłoniły do poszukiwania bardziej trwałych rozwiązań. Naturalną tendencją były próby użycia odporniejszych na ścieranie wykładzin gumowych wraz z różnego rodzaju systemami zapewniającymi równomierne rozdzielanie mieszanki na trak. Skonstruowano między innymi deszczownicę w kształcie obrotowej karuzeli, jednak obecnie przeważają konstrukcje o gabarytach prostokątnych, poruszane korbowodowym napędem w poprzek głównej osi traka. Rozwiązanie to pozwala na równomierne rozprowadzanie mieszanki na trakach o bardzo wielkiej szerokości. Trudny problem rozdzielenia w postaci deszczu mieszanki podawanej przez pompę pod ciśnieniem rozwiązała firma Perissinotto SpA konstruując ciśnieniowe deszczownice poliuretanowe. Zasadą tej deszczownicy jest wykorzystanie ciśnienia pompy w całym przebiegu aż do końcowych otworów spustowych.

-wózek i napęd mechaniczny z silnikiem, przekładnią i korbowodem;

-rozdzielacz główny “T” o średnicy zasilania 125 250 mm (aluminium z wykładziną poliuretanową) odbierający mieszankę z pompy;

-przewody rozprowadzające: dla traków do szerokości 3,5 4 m - 2 szt.; przy trakach o szerokości 4 7,5 m - 4 szt. wraz z piętrową konstrukcją;

-zbiorniki pośrednie z wykładziną zakończone zatyczkami rewizyjnymi;

-kanały rozprowadzające w postaci rur poliuretanowych ze skierowanymi w dół otworami spustowymi od 4 do 8 szt. przy każdym zbiorniku pośrednim.W porównaniu do deszczownic starego typu (otwarte korytka stalowe, ogumowane rury zasilane z bezciśnieniowego zbiornika nad trakiem etc.) poliuretanowa ciśnieniowa deszczownica PEMO odznacza się następującymi zaletami:

-pionowy rozdział mieszanki (na dwóch lub trzech poziomach zależnie od modelu) gwarantuje równomierne rozprowadzenie mieszanki na całej szerokości traka, natomiast specjalnie dobrany przekrój zamkniętych kanałów poliuretanowych zapewnia równomierne rozprowadzenie na długości traka;ranej przez silnik traka i silnik pompy. Ponad 150 traków w różnych krajach świata jest już wyposażonych w deszczownice nowego typu (w tym traki o szerokości 7,5 i 7 m).W Polsce pracuje aktualnie 10 traków z poliuretanowymi deszczownicami ciśnieniowymi PEMO, w tym 2 nowe traki o szerokości cięcia 4,20 m. Dane uzyskane od tych użytkowników, którzy wymienili w starych trakach tradycyjny model deszczownicy na nowy system, potwierdzają wszystkie wyżej wymienione korzyści.

-możliwość cięcia przy obniżonej gęstości mieszanki i zawartości śrutu stalowego (zazwyczaj parametry te są celowo zawyżane dla zwiększenia wydajności cięcia, lecz ceną tego jest większe zużycie śrutu, energii oraz pomp i wykładzin gumowych);

-użyty na wykładziny i konstrukcję deszczownicy poliuretan wykazuje znikomą adhezję do przepływającej mieszanki, znacznie mniejszą niż guma. Powoduje to znikome zużycie rur i prawie całkowite wyeliminowanie remontów. Na przykład kanał deszczownicy użytkowanej w traku przez 4 lata nie powiększył swej wewnętrznej średnicy nawet o 5%!

-gładkość poliuretanu, specjalnie dobrany przekrój kanałów i wielkość otworów zapewniają bardzo małą podatność na zatykanie przez ciała obce;

-dokładne dane porównawcze z cięcia po wymianie deszczownicy wykazują zmniejszenie zużycia śrutu, lepszą jakość płyt oraz znaczne obniżenie energii elektrycznej pobie

                                

Powyższa tabela podaje orientacyjnie dane pomp i deszczownic dopasowanych do traków o różnych szerokościach

O "brenioku"-zdań kilka

W dolinie Brennicy, niedaleko Skoczowa, ulokowała się jedna z najpiękniejszych wsi Beskidu Śląskiego Brenna. Otoczona od południowego-zachodu pasmem Równicy, a od północnego-wschodu przez pasmo Cisowy Wielki, ciągnie się na długości kilku kilometrów. Jest to miejscowość znana w środowisku kamieniarskim, nie tylko z walorów turystycznych, ale również z odbywających się tu spotkań organizowanych przez ZPBK. Będąc w Brennej nie trzeba szczególnie wyostrzać wzroku, żeby zauważyć wszechobecność szaro-zielonkawego piaskowca zastosowanego w ogrodzeniach, podmurówkach i na elewacjach domów. Jest to kamień o skromnej, lecz eleganckiej barwie, idealnie zharmonizowany z okolicznym krajobrazem i architekturą. Widać po prostu, że jest to materiał miejscowy- właśnie “breniok”, jak go tu nazywają, łamany w pobliskich kamieniołomach. Beskid Śląski, jak całe Karpaty Zewnętrzne, zbudowany jest z utworów fliszowych, czyli naprzemian-ległych ławic piaskowców, mułowców i łupków ilastych (niekiedy również zlepieńców i margli) nagromadzonych w głębokim morzu i sfałdowanych następnie w wyniku ruchów górotwórczych orogenezy alpejskiej. Nie ma w tym miejscu potrzeby opisywać skompliko-wanej budowy i wydzieleń litologicznych Beskidu, tym niemniej nawet w skromnym szkicu nie da się uniknąć terminów stosowanych powszechnie w geologii. W omawianym regionie największe znaczenie surowcowe mają górnokredowe warstwy godulskie osiągające tu miąższość ponad 2000 metrów. W ich budowie przeważają piaskowce przy podrzędnej ilości łupków. Wśród piaskowców godulskich wydziela się trzy poziomy różniące się wykształceniem litologicznym i co za tym idzie znaczeniem surowcowym. Piaskowce z poziomu dolnego wykorzystywane są głównie do celów drogowych (kamień łamany, tłuczeń, kliniec, grysy) ze złóż zlokalizowanych w dolinie Wisły między Ustroniem a Wisłą Malinką (np. Obłaziec-Gahura). Piaskowce poziomu środkowego, stanowiące doskonały bloczny materiał budowlany o wysokich walorach dekoracyjnych, wydobywane są w rejonie Brennej. Występują one w grubych i średnich ławicach, wykazujących niewielki stopień spękania, o miąższości do 3,0 metrów, z podrzędnym udziałem łupków. Są przeważnie średnio- i drobnoziarniste, barwy szaro-zielonkawej lub szarej z odcieniem niebieskawym. W składzie mineralnym dominuje kwarc (do 75,5 %), a poza nim występują: skalenie, miki, glaukonit i okruchy skał obcych. Charakterystyczny dla tych piaskowców odcień zielonkawy pochodzi od glaukonitu - minerału charakterysty-cznego dla środowiska morskiego. Ilasto-krzemionkowo-wapniste lub ilasto-krzemionkowe spoiwo pozwala na łatwą obróbkę. Cechy wytrzymałościowe i fizyczne piaskowców określone w poszczególnych złożach pozwalają je zakwalifikować jako twarde lub średnio twarde. Najmniej korzystnie przedstawia się wytrzymałość na ściskanie, która mieści się w granicach 60-120 Mpa i określana jest jako średnia. Z kolei pozytywne cechy to mała nasiąkliwość (0,5-5,0 %) i mała (0,250,5 cm) lub średnia (0,5-0,75 cm) ścieralność. Mrozoodporność przeważnie jest całkowita, rzadko dobra. Wymienione parametry pozwalają na wykorzystanie do okładzin pionowych zewnętrznych i wewnętrznych, natomiast już nie zawsze do wykładzin poziomych zewnętrznych. Tym niemniej o twardości “brenioka” świadczy powszechne niegdyś stosowanie ich do wyrobu żaren. Jeszcze dziś podobno można znaleźć u niektórych mieszkańców Brennej takie “młynki” do mielenia ziarna. Eksploatacja piasko-wców godulskich ma długą tradycję. Już w 1880 roku w “Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego” napisano: “Beskidy Śląskie rzęsistemi lasami porosłe, obfitują w drzewo na opał i budulec, w zwierzynę, rudę żelazną, kamienie młyńskie, ciosowe, brukowe i budowlane”. Piaskowce ciosowe wydobywane w rejonie Brennej spotkać można najczęściej w obiektach miejsco-wości beskidzkich (Ustroń, Wisła, Szczyrk) i nieodległym Cieszynie, Skoczowie czy Bielsku-Białej. Jednak znaczenie tego materiału jest ponadlokalne - to najbardziej znany rodzaj piaskowców karpackich, który zastosowano również między innymi w Warszawie (np. Pałac Kultury i Nauki, Trasa Łazienkowska, stacje metra, budynek Telewizji Polskiej), Krakowie, Częstocho-wie, Wrocławiu, czeskiej Ostrawie i w Niemczech. Ewidencja kopalin aktualnie obejmuje 10 złóż z rejonu Brennej, o łącznych zasobach ponad 61 mln ton, przy czym eksploatacja prowadzona jest w pięciu kamieniołomach. Największy zakład górniczy znajduje się na złożu “Głębiec”, którego użytkownikiem jest “Petra Polska” Sp. z o.o. Wydobycie w “Głębcu” prowadzone było długo przed wojną. Trudny dojazd do kamieniołomu odbywa się stromą, kilkukilometrową drogą leśną. Niegdyś pokonywały ją wozy konne, obecnie potężne samochody ciężarowe. Trud sforsowania zbocza góry Czupel kończy widok wysokiej ściany eksploatacyjnej (do 60 m), na której widoczny jest przekładaniec ławic piaskowca i łupków zapadających w kierunku południowo-zachodnim pod kątem około 350. “Urabianie bloków odbywa się ręcznie przy pomocy wiercenia otworów, klinów, młotów, kilofów i łopat. Większość urobku wydobywana jest w formie bloków do dalszej obróbki na elementy kamieniarskie” - tak było czterdzieści lat temu i niewiele się zmieniło dzisiaj. Podstawową działalnością jest wydobycie prowadzone w okresie maj - wrzesień. “Jak się kamień omrozi, to bloki pękają” - twierdzą doświadczeni kamieniarze zatrudnieni w zakładzie. Roczna wielkość wydobycia wynosi w ostatnich latach w granicach 9 (w 2001 r.) - 15 tys. t (2000 r.). Obróbka prowadzona jest na niewielką skalę, głównie zimą. Większe zamówienia realizowane są w dobrze wyposażonym zakładzie w Mucharzu. Produkcja obejmuje elementy płytowe (płyty okładzinowe elewacyjne, posadzki, stopnie schodów monolitycznych, podokienniki zewnętrzne) i łupane (elementy łupane z płyt tartych, kamień łupany, kostka brukowa). Wśród realizacji licznych obiektów, którymi firma “Petra Polska” może się pochwalić, jest Centrum Kultury i Techniki Japońskiej w Krakowie, reprezentacyjne budynki przy alei Unten den Linden w Berlinie, a ostatnio blok B Telewizji Polskiej w Warszawie.Pozostałe czynne kamieniołomy eksploatowane są na niewielką skalę, przeważnie na potrzeby lokalnych zakładów kamieniarskich, których właściciele korzystają z własnych złóż. Wielkość wydobycia w poszczególnych łomach nie przekracza 0,5 tys. ton rocznie. Bogata tradycja kamieniarska kontynuowana jest w kilku zakładach funkcjonujących w Brennej. Z większych wymienić można: “KamTex” Adama Bojdy, “Budokam” J. Śliwki i M. Czupalli, “Kamieniarstwo budowlane” Józefa Madzi. Większość zamówień (około 70 %) obejmuje łupankę na elewacje i ogrodzenia. Oferowane są także kominki, obramienia okienne itp. Większość zakładów jest raczej słabo wyposażona sprzętowo. Na tym tle wyróżnia się firma Janusza Walotka i Krzysztofa Jaworskiego, która w oparciu o materiał ze złoża “Głębiec” (oraz inne rodzaje piaskowców) oferuje bogaty asortyment produktów, w tym również toczonych (kolumny, tralki, elementy fryzowane, kominki). Kontakty z rzeźbiarzem Wiesławem Arminajtisem z Bielska pozwalają na realizację nietypowych zamówień. Działalność górnicza na terenie Beskidu Śląskiego napotyka na istotne ograniczenia wynikające z wartości przyrodniczych regionu i jego funkcji turystyczno-rekreacyjnych. W 1998 roku ustanowiono Park Krajobrazowy Beskidu Śląskiego, który obejmuje ponad 38 tys. ha terenów leśnych, z wyłączeniem dolin Brennicy i Wisły. Ta forma ochrony przyrody nakłada ścisłe rygory na użytkowników złóż. Rozszerzający się obszar zabudowy, zwłaszcza wypoczynkowej, również rzutuje na prowadzenie wydobycia piaskowców był to główny powód zamknięcia kamieniołomu “Jatny”. W przyszłości przewidywane jest ograniczenie eksploatacji do łomów obecnie czynnych bądź reaktywowanie wyrobisk zarzuconych pod warunkiem spełnienia wymogów formalnych i środowiskowych.  

Dzieje pomnika Grunwaldzkiego w Krakowie

W środku placu Matejki, skąd droga królewska na Wawel, wznosi się od 1910 roku pomnik króla Władysława Jagiełły zwany pomnikiem Grunwaldzkim. Ku uczczeniu pięćsetnej rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem ufundował go znany kompozytor i wielki patriota Ignacy Jan Paderewski, który wielokrotnie koncertował w Krakowie, darząc to miasto dużą sympatią. Pomysł uczczenia chwały oręża polskiego nosił w sobie Paderewski już od 1870 roku, jednakże realnych kształtów nabrał on w 1909 roku. Po latach kompozytor wspominał: “mając dziesięć lat, czytałem opis bitwy pod Grunwaldem, stoczonej w 1410 roku w czasie wojny z Krzyżakami. Bitwa ta była olbrzymim zwycięstwem polskim. Przyszło mi wtedy na myśl, że skoro 1910 roku będzie pięćsetna rocznica tego zwycięstwa byłoby wspaniale, gdybym mógł uczcić tę wielką rocznicę wzniesieniem wielkiego pomnika”. Pracę nad nim zlecił młodemu rzeźbiarzowi Antoniemu Wiwulskiemu, działającemu w Paryżu. Modele i odlewy pomnika wykonano w pracowni rzeźbiarza w Paryżu. Przy projektowaniu tego monumentu artysta wzorował się na pracach Brunona Schmitza, twórcy wielu niemieckich pomników. Przy wykonywaniu pomnika Wiwulskiemu pomagali dwaj młodzi artyści, wychowankowie paryskiej Ecole des Beaux Arts Bolesław Bałzukiewicz i Franciszek K. Blacke, służąc mu pomocą w czynnościach technicznych. Prace architektoniczno - budowlane zostały powierzone znanemu architektowi i budowniczemu dr. Janowi Sas - Zubrzyckiemu.Granitowy cokół powstał we francuskich pracowniach kamieniarskich firmy “Le granit” z Abaiville. Czerwono - niebieski granit pochodził ze szwedzkich kamieniołomów francuskiej firmy Vanevick na południu Szwecji. Podróż, jaką odbyły granitowe bloki ze Szwecji do Polski, nie obeszła się bez przeszkód, z powodu pruskich urzędników. Granit transportowano statkiem przez Bałtyk do Szczecina, skąd koleją miał dotrzeć do Krakowa. Celnicy pruscy przekręcili w listach przewozowych treść zapisu określającego zawartość przesyłki - zamiast granit napisali marmur. Austriaccy celnicy znani ze skrupulatności - nie ustępującej pruskiej - ze zdziwieniem skonstatowali, że w wagonach znajduje się granit, nie zaś marmur. Fakt ten spowodował przetrzymanie transportu w drodze, obfitą korespondencję oraz zwłokę w dostawie kamienia. Transportowe nieporozumienie wkrótce zostało wyjaśnione, na plac Matejki zwieziono bryły szwedzkiego granitu i rozpoczęto prace przy wznoszeniu granitowego cokołu, na który zużyto blisko 300 ton kamienia. Majster budowlany Sokołowski pod nadzorem dr. Zubrzyckie-go kierował pracami. W końcu maja 1910 roku wszelkie roboty budowlane wraz z montażem cokołu były ukończone, minęło zaledwie pięć miesięcy od chwili wyznaczenia miejsca pod pomnik. Pomnik Grunwaldzki, mimo akcentów antyniemieckich, nie był dziełem o wydźwięku rewizjonistycznym. Tak o tym mówił Paderewski podczas odsłonięcia: “dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści. Zrodziła je miłość głęboka do Ojczyzny, nie tylko jej minionej wielkości i dzisiejszej niemocy, lecz i jej jasnej, silnej przyszłości”. Fundatorowi przyświęcała myśl wyryta na cokole pomnika: “Praojcom na chwałę, braciom na otuchę”. Pomnik składał się z monumentalnego cokołu zwieńczonego odlaną w brązie postacią siedzącego na koniu króla Władysława Jagiełły. Od strony Barbakanu widzimy figurę Wielkiego Księcia Witolda, u stóp którego spoczywa śmiertelnie ugodzony Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego Ulrich von Jungingen. Po bokach cokołu z lewej grupa litewska, a z prawej polska, od strony zaś kolegiaty św. Floriana postać chłopa zrywającego pęta. Całość dopełniają tarcze z herbami Królestwa Polskiego, Wielkiego Księstwa Litewskiego i Żmudzi, głównych nacji biorących udział w bitwie grunwaldzkiej. Odsłonięcie pomnika nastąpiło 15 lipca 1910 roku podczas patriotycznej uroczystości 500. rocznicy Grunwaldu. W uroczystościach trwających trzy dni uczestniczyło około 150 tysięcy osób ze wszystkich zaborów i z zagranicy. Pomnik stał na reprezentacyjnym placu Krakowa przez niespełna trzydzieści lat, aż przyszedł wrzesień 1939 roku. W mieście będącym stolicą Generalnej Guberni los wielkiego monumentu przypominającego okupantowi klęskę, a Polakom czas chwały i zwycięstwa był przesądzony. Na początku kwietnia 1940 roku pomnika już nie było. Plac Matejki ogołocono z pierwszego w Polsce monumentu postawionego ku chwale Grunwaldu, zniszczono największy pomnik Krakowa. Nie bardzo wiedzieli Niemcy co zrobić z uszkodzonymi blokami granitowymi ze zniszczonego pomnika, które tworzyły podstawę i cokół monumentu. Ważące ponad 300 ton, porozbijane bloki kamienia z wyrytymi na nich napisami wywieziono na podwórze budynku przy ul. Oleandry, gdzie stacjonowały w czasie okupacji oddziały niemieckiej policji i tam przetrwały całą wojnę. Przez pewien czas po 1945 roku rozpatrywano projekt wkomponowania zachowanych granitowych bloków w budowany most Grunwaldzki, w tym celu przewieziono część głazów nad Wisłę. Gdy w 1972 roku coraz realniejsze stawały się szanse odbudowy pomnika, zajął się granitowymi bryłami prof. Wiktor Zin. Przy pomocy żołnierzy z 6. Pomorskiej Dywizji Powietrzno Desantowej dokonano selekcji jakościowej bloków, odkryto na ich powierzchni fragmenty napisu “braciom na otuchę” oraz kawałek wyrytego w granicie miecza z frontowej części pomnika. Na granicie z bulwarów nad Wisłą również zachował się napis metryczka firmy kamieniarskiej: “Le Granit Abainville (Menge) France”. Niektóre bryły granitu eksponowane były w Pałacu Sztuki na wystawie ocalałych szczątków pomnika, kilka bloków udało się wykorzystać przy odbudowie monumentu. W drugim tygodniu wolności społeczeństwo Krakowa przyrzekło odbudować zniszczone przez okupanta pomniki. To “słowo honoru” dane w niedzielę 28 stycznia 1945 roku, spełniane było sukcesywnie lecz powoli. Pierwszy wrócił na swoje miejsce pomnik Adama Mickiewicza. W setną rocznicę śmierci poety przypadającą w 1955 roku, jego sylwetka znów pojawiła się na Rynku Krakowskim. Mieszkańcy Drezna postanowili odtworzyć pomnik Tadeusza Kościuszki i w 1960 roku Naczelnik stanął ponownie na wawelskim bastionie Władysława IV. Na swój powrót czekał najdłużej największy ze zburzonych przez hitlerowców monumentów pomnik Grunwaldzki. Jego los niepokoił przez długi czas mieszkańców Krakowa. Do władz miejskich przesyłano dziesiątki listów z żądaniem przywrócenia miastu dzieła Aleksandra Wiwulskiego. W dniu 14 października 1972 roku powołano w Krakowie Komitet Odbudowy Pomnika Grunwaldzkiego, który powołał prezydium do kierowania bieżącymi pracami. Funkcje wiceprzewodniczących powierzono prof. dr. Wiktorowi Zinowi z Politechniki Krakowskiej, oraz doc. dr. Ryszardowi Koriwickiemu z Ośrodka TV w Krakowie. Wstępny harmonogram przy odbudowie przewidywał ukończenie wielkiego przedsięwzięcia w roku 1975 roku. Politechnika Krakowska przyjęła na siebie obowiązek wykonania dokumentacji architektoniczno budowlanej, a Dyrekcja Inwestycji Miejskich III podjęła się sprawować nadzór inwestorski przy robotach inżynieryjnych w czynie społecznym. Rekonstrukcji monumentalnych posągów podjął się artysta rzeźbiarz, prof. Marian Konieczny. Odlewy figur pomnika wykonano w Zakładach Odlewniczych w Gliwicach. Cokół wykonano z pięknego granitu karkonoskiego Michałowice, barwy szaro-różowej z licznymi dużymi ziarnami ortoklazu o zabarwieniu jasno lub ciemnoróżowym, dobrze harmonizującym z architekturą zabytkową.Pracami związanymi z wydobyciem surowca w kamieniołomie, obróbką granitu w pracowniach kamieniarskich oraz przygotowaniem dokumentacji warsztatowej i montażem bloków cokołu zajęła się firma KAMBUD z Krakowa, którą kierował mgr inż. Zbigniew Domosławski. Roboty montażowe kamieniarskie prowadził majster Stanisław Kapera. Nadzór i koordynacje prac z ramienia KAMBUD-u sprawował autor niniejszego artykułu. Ponownego odsłonięcia pomnika, ustawionego na dawnym miejscu dokonano 16 października 1976 roku. Odbudowanie pomnika Grunwaldzkiego stało się symbolem siły polskiego patriotyzmu i narodowej tradycji.

 

"Mała cząstka kamienia"

28 września 2004 roku w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach odbyła się już 7. edycja seminarium SACRO - SPOTKANIA DLA INWESTORÓW KOŚCIELNYCH, poświęconego budowie, renowacji i aranżacji obiektów sakralnych. Patronat honorowy nad spotkaniem objęła w tym roku Kuria Metropolitalna w Krakowie. W bogatym programie konferencji znalazło się wystąpienie wybitnego architekta Stanisława Niemczyka. Ten jeden z najważniejszych polskich projektantów w wykładzie zatytułowanym “Zapisywanie sacrum” podzielił się swoimi refleksjami i doświadczeniami związanymi z powstawaniem oraz realizacją obiektów sakralnych. Dzięki dokumentacji zdjęciowej oraz rysunkom mogliśmy prześledzić proces rodzenia się współczesnej architektury sakralnej o niezwykłej sile wyrazu. Wszystko zaczęło się w 1978 roku od projektu kościoła pod wezwaniem św. Ducha w Tychach-Żwakowie. Kolejne realizacje sakralne to kościół Miłosierdzia Bożego w Krakowie oraz Jezusa Odkupiciela w Czechowicach-Dziedzicach z charakterystycznym dla tego architekta wykorzystaniem czerwonej cegły. Wszystkie projekty zostały dostrzeżone i uhonorowane prestiżowymi nagrodami.Dla Czytelników “Świata Kamienia” szczególnie interesujący może być kolejny projekt Stanisława Niemczyka - kościół wraz z klasztorem dla Zakonu Braci Mniejszych oo. Franciszkanów w Tychach-Paprocanach dzięki rzeźbiarskiemu traktowaniu materiału, którym jest nieprzypadkowo wybrany przez architekta dolomit z pobliskiego kamieniołomu w Libiążu. Najważniejszym powodem, który zadecydował o wyborze tego materiału, było nawiązanie do miejsca, skąd pochodzą franciszkanie: do włoskiej Porcjunkuli, tak mocno związanej z osobą św. Franciszka. Etymologię nazwy “Porcjunkula” wyprowadza się z dwóch źródeł. Jedno z nich to “piccola porzione di pietra” - “mała cząstka kamienia” z grobu Matki Bożej, którą czterech pielgrzymów przywiozło z Ziemi Świętej i jako relikwię umieściło w jednej ze ścian kapliczki.Kopię bryły Porcjunkuli z Asyżu kaplicy, gdzie spotykali się pierwsi franciszkanie, wykonano z ręcznie obrobionego dolomitu. Nawiązań czy też cytatów z Asyżu jest w tym projekcie znacznie więcej. W podziemiach kościoła znajduje się kopia grobu św. Franciszka. Zespół klasztorny, gdzie przewidziano również miejsce pochówku mnichów i parafian, otoczony jest murem, a pięć wysmukłych wież przypomina krajobraz włoski. Budowa, renowacja i aranżacja obiektów sakralnych nie może się obyć bez kamienia. Dlatego podczas seminariów SACRO propozycje firm związanych z szeroko rozumianą branżą “kamieniarską” są witane z dużym zainteresowaniem. Kolejne konferencje odbędą się w Toruniu, 16 listopada, oraz w Licheniu, 18 listopada 2004 r., a w kwietniu 2005 roku w Krasiczynie, Pelplinie, Warszawie oraz we Wrocławiu. Dodatkowe informacje można znaleźć na stronie www.virtus.com.pl Wszystkich zainteresowanych zapraszamy.

Koniec epoki

Zabieram głos w sprawach dla prowadzących działalność gospodarczą (w tym w zawodach budowlanych i rzemieślniczych) najważniejszych. Głównym powodem jest również zakłopotanie, jakie odczuwam widząc bezradność i brak inicjatywy organizacji przedsiębiorców wobec zmieniającej się wokół rzeczywistości. Wielu wydawało się, że kiedy zostaniemy członkami UE, w Polsce pojawią się rozwiązania sprawdzone i stosowane w Europie, a dotyczące przedsiębiorców i rzemieślników. Niestety, prawo w danym kraju stanowią parlamenty, czy to z własnej inicjatywy czy rządu. W Polsce ponadto nikt nie zabiega o dostosowanie rozwiązań dla osób podejmujących ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej do tych znanych z Europy. A przecież jeszcze w 2001 roku wydawało się, że zmierzamy do przełomu na tym polu. Przedsiębiorcy i rzemieślnicy stawali się partnerami społecznymi dzięki przyjęciu ustawy o komisji trójstronnej, dodatkowo rzemieślnicy, dzięki znowelizowanej ustawie o rzemiośle zbliżali się do ustanowienia wymogu kwalifikacji i przynależności do organizacji samorządu gospodarczego,a w Krakowie Rada Miasta przyjęła kierunkową uchwałę w sprawie przyjęcia “Programu wspierania rozwoju przedsiębiorczości w zakresie małych i średnich przedsiębiorstw w Krakowie”. Po ponad trzech latach jasno widać, że nadzieje wtedy rozbudzone, ulotniły się. W tygodniku “Polityka” z 22.05.2004 roku w opracowaniu pt. “Nowe polskie klasy społeczne” czytamy, że “najbardziej zdeklasowaną grupą społeczną w Polsce w ostatnich latach są mali przedsiębiorcy i rzemieślnicy”. To stwierdzenie, które padło w ogólnopolskim tygodniku, przeszło niezauważone w środowiskach organizacji przedsiębiorców i rzemieślników, a jest przecież tylko potwierdzeniem zjawisk, które obserwujemy i odczuwamy prowadząc własne firmy. To opracowanie socjologów powinno być swego rodzaju dzwonkiem alarmowym dla tych, co odpowiadają za reprezentowanie przedsiębiorców. Nasuwa się pytanie, dlaczego doszło do takiej sytuacji? Odpowiedź zawiera się w stwierdzeniu braku podejmowania jakichkolwiek inicjatyw, ten swoisty błąd zaniechania dotyczy choćby działań na polu ustanowienia samorządu gospodarczego w Polsce (wzorem innych krajów UE), nie podejmowaniu kolejnej nowelizacji ustawy o rzemiośle, nie zabezpieczaniu interesów prowadzących działalność gospodarczą w Polsce w dwukrotnie zmienianej w 2002 i 2003 roku ustawie o zawodach regulowanych czy braku działań zmierzających do obniżenia kosztów pracy. Te grzechy zaniechania dla których wytłumaczeniem jest, że przecież rząd i wicepremier Hausner przygotowuje pakiet ustaw - skończyły się dotkliwą porażką, kiedy okazało się, że w przyjętej przez rząd i przesłanej do Sejmu propozycji podniesienia składki na ZUS o 6,62 mld złotych, planowane na ten cel pieniądze mają pochodzić od rzemieślników i przedsiębiorców o niewielkich dochodach i niskim zatrudnieniu. Organizacje pracodawców reprezentowane przez Radę Przedsiębiorczości “zaapelowały o pozostawienie dotychczasowych rozwiązań”, a przecież czas apeli dawno już minął, od trzech lat miało być “partnerstwo”, które skończyło się niczym. Dlaczego tak się dzieje? Być może odpowiedź na to pytanie jest kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji. Ponieważ wiara w skuteczność naszych oddolnych ruchów społecznych, organizacji pracodawców czy innych grup nacisku uległa głębokiej korozji, stwierdzenie o braku wiary w skuteczność np. Rady Przedsiębiorczości, Związku Rzemiosła Polskiego czy Krajowej Izby Gospodarczej opiera się na założeniu że: jak długo organizacje te nie mają przełożenia na politykę są nieskuteczne i takie pozostaną “ponieważ zmiany dokonują się tylko tam, wśród polityków i poprzez polityczne decyzje państwa”. Dzisiaj wymogiem chwili jest stwierdzenie, że: obowiązkiem państwa jest wyrównanie szans, skoro państwo polskie dopuściło się głębokiej deklasacji grupy społecznej małych firm i rzemiosła, dzisiaj ma obowiązek zmiany tej tendencji, ale przecież ktoś musi się o to upomnieć i to stanowczo. Drugim wymogiem na dzisiaj są głębokie zmiany w naszych organizacjach samorządowych (izby przemysłowo-handlowe, izby rzemieślnicze, kongregacje i zrzeszenia kupieckie, organizacje pracodawców, cechy rzemieślnicze, izby gospodarcze itp., zmiany organizacyjne zmierzające do wyłonienia wspólnej reprezentacji (samorząd gospodarczy), zmiany wśród tzw. działaczy na menedżerów oraz podjęcie próby zmiany mentalności przedsiębiorców i rzemieślników zmierzające do zrozumienia, że tylko poprzez wykreowanie ze swych szeregów ludzi zdolnych przedstawić nasze racje i potrzeby na szerszym forum, gdzie zderzają się przecież różne poglądy i opinie, może zaowocować pozytywnymi zmianami. Trzecim punktem na dzisiaj jest walka o miejsce klasy średniej w polskim społeczeństwie. Skoro okazało się, że w ostatnich latach lepiej jest importować kapitał, nie wspierając rozwoju podstawy rozwiniętych społeczeństw UE i USA, to jest klasy średniej, obowiązkiem wszystkich reprezentacji przedsiębiorców powinno być podjęcie działań, które wymuszą taką organizację struktury społeczeństwa w Polsce, z jaką mamy do czynienia w nowoczesnych krajach Europy i świata, dając szansę na rozwój rodzimej przedsiębiorczości. Ponieważ dotychczasowe struktury i organizacje pracodawców nie potrafią zadbać o interesy swoich członków oraz potencjalnych uczestników samorządu gospodarczego, którzy dzisiaj prowadzą działalność gospodarczą w Polsce, uprawnione staje się stwierdzenie, że mamy do czynienia z końcem epoki, która piętnaście lat temu wyzwoliła w naszym kraju tak wielki entuzjazm i nadzieje wśród przedsiębiorców. Dzisiaj i jutro potrzebne są nowe strategie i nowe rozwiązania, które stworzą platformę przedsiębiorców, jako autentycznych partnerów, skutecznie dbających o dzisiaj zdeklasowaną grupę społeczną.Ps. Wszystkim, którzy powiedzą, że nie zauważyłem, że w polskim parlamencie uchwalono nową “ustawę o swobodzie działalności gospodarczej”, odpowiadam: organizacje samorządu gospodarczego, w których jestem członkiem, mieszą się w Krakowie na “Wolnicy” to staropolska nazwa związana ze swobodą gospodarczą, ale także z przywilejami wolnego handlu w nowym mieście, jakim był lokowany w 1335 roku przez Kazimierza Wielkiego krakowski Kazimierz. Dlatego trudno za sukces uznać coś, co już dawno temu wymyślono i wprowadzono. Również tym, którzy stwierdzą, że obniżono podatek dochodowy do 19%, odpowiadam, że regulacja ta dotyczy około 190 tysięcy większych firm, dla tych małych, których jest około trzech milionów, podniesiono podatki w różny sposób, na przykład wprowadzając z dniem 1.05.2004 roku nową ustawę o podatku VAT.

Autor jest znanym działaczem społecznym, w swoim dorobku zapisał nstp. osiągnięcia:prezes Izby Rzemieślniczej w Krakowie w latach 1997-2001,prezes Małopolskiego Forum Samorządów i Środowisk Gospodarczych w latach 1999-2001,członek Zarządu Związku Rzemiosła Polskiego w Warszawie w latach 1997-2001.

Thumm & Co: Schody samonośne z poręczą

Firma Thumm & Co, lider na rynku budowlanym w zakresie schodów samonośnych i poręczy systemowych, wieloletni partner zakładów kamieniarskich, będzie wśród wystawców XIV Międzynarodowych Targów Kamienia Naturalnego i Technologii KAMIEŃ, w dniach od 11 do 14 listopada 2004 r. we Wrocławiu.

Samonośne schody- znamię nowoczesności i estetyki współczesnego domu Schody każdego domu odzwierciedlają osobistą kulturę jego właścicieli, dlatego też każdy świadomy tego faktu inwestor powinien zainteresować się schodami samonośnymi. Charakteryzują je klasyczny styl i elegancja. Ich lekki i filigranowy wygląd nadają wnętrzom domu charakter zadbanej i przytulnej przestrzeni mieszkalnej. Niezależnie od tego, czy przestrzeń do zagospodarowania schodami jest ograniczona czy nie narzuca żadnych ograniczeń, konstruktor schodów samonośnych ze sworzniami nośnymi przewidział je do zindywidualizowanego zaprojektowania, wytwarzania i wbudowania. Zastosowanie na stopnie kamienia lub drewna nie ma tu szczególnego znaczenia, schody samonośne nie tracą nic ze swej elegancji w żadnym z przypadków, są równie mocne, nadając wnętrzu nadzwyczajny, niepowtarzalny charakter. Z systemem do sukcesu Schody samonośne stwarzają zakładowi kamieniarskiemu szerokie możliwości działania, począwszy od planowania produkcji kamiennych schodów, poprzez ich montaż, aż po wykonywanie systemowych poręczy. Istnieje więc możliwość sensownego rozszerzania produkcyjnego spektrum, w szczególności przez zakłady kamieniarskie. Firma Thumm & Co dostarcza elementy połączeniowe do schodów, poręcz i know-how, natomiast zakład kamieniarski wytwarza stopnie z kamieni i montuje całość u inwestora.Schody stanowią element statyczny i z tego względu wymagane jest, by spełniały szczególne wymagania dotyczące bezpieczeństwa i jakości. System “Thumm” respektuje powyższe wymogi, czego świadectwem są przyznane mu dopuszczenia budowlane, a także zastrzeżenie, że schody samonośne według systemu “Thumm” mogą być montowane wyłącznie przez przeszkolony i uprawniony do tego fachowy personel. Dlatego też prowadzone są w tym zakresie regularne szkolenia w firmie Thumm & Co. Do wytworzenia sworzni schodowych dopuszcza się wyselekcjonowane gatunki stali i stosuje specyficzne metody technologiczne, ponieważ nie wystarcza tutaj zwykłe toczenie i frezowanie elementów połączeniowych schodów. Sytuacja ta wynika z konieczności zabezpieczania się przez ewentualnością zaistnienia wypadku i odpowiedzialności, pociągającej za sobą znaczne roszczenia odszkodowawcze. Schody i poręcze- wszystko z jednego źródła Konstrukcja poręczy systemowej oraz szlachetność powierzchni są zoptymalizowane pod kątem sworzni schodów. W ten sposób uzyskuje się gwarancję, że schody i poręcze są wzajemnie dopasowane, tworząc jednolitą i doskonale zintegrowaną całość.

Należy tu zaznaczyć, że poręcz systemowa oferowana przez Tumm & Co sprawdzi się także w każdym innym rodzaju schodów. Duża ilość wariantów Firma “Thumm” dostarcza 9 różnych typów sworzni z 10 różnymi sposobami uszlachetnienia powierzchni, od chromowanych, poprzez stal szlachetną, patynowaną miedź czy mosiądz, aż po wszelkiego rodzaju wykończenia farbą RAL. Również w zakresie systemów poręczy oferuje się wiele wariantów konstrukcyjnych, realizowanych z dobrze dobraną ilością elementów wypełnienia. Ich spektrum sięga od blachy perforowanej i szkła poprzez poprzeczne pręty, po pręty podłużne, z wszystkimi wyszczególnionymi rodzajami uszlachetnionych powierzchni. Poręcz systemowa typu ASIA z linowym pochwytem jest skromna i równocześnie elegancka. Możliwe jest każde wychylenie i wygięcie, stwarzając możliwość optymalnego dopasowania do każdego biegu schodów, a jednocześnie jej montaż jest bardzo prosty. System poręczy typu BUNIA ze stałym pochwytem jest poręczą o wielu obliczach. Okrągły pochwyt można dobrać indywidualnie, na przykład w wykonaniu z naturalnego buku bądź lakierowanego na biało, albo też ze stali szlachetnej. Również ta poręcz systemowa może być łatwo dopasowana do dowolnego kształtu biegu schodów, dzięki zmiennym kształtom kulistym. Partner wokół schodów Firma Thumm & Co z południowych Niemiec jest obecna na rynkach wielu krajów. Od kilku lat odnosi również sukcesy na rynku polskim, gdzie znalazła swoich przedstawicieli. Obsługa polskich klientów jest realizowana wspólnie ze sprawdzonym w kilkuletniej współpracy partnerem Bernadette Kreuz. Nasze 45-letnie doświadczenie w dziedzinie schodów i poręczy systemowych pozwoliło nam uzyskać status największego i najbardziej kompetentnego partnera w dziedzinie systemów poręcz i budowy schodów. Druga generacja przedsiębiorstwa rodzinnego zgodnie z tradycją kładzie duży nacisk na dobry serwis i satysfakcję klientów. Najwyższa jakość i operatywny serwis są uważane za rzecz oczywistą. Wraz z siostrzaną firmą Magna w Loitsche pod Magdeburgiem oferuje również w razie potrzeby kompleksowy serwis. Od planowania schodów, wytwarzania kamiennych stopni, poprzez dostawę wszelkich elementów połączeniowych do schodów, po systemowe poręcze, oferuje się: “Wszystko z jednej ręki”. W dniach od 11 do 14 listopada 2004 roku Thumm & Co będzie obecna na XIV Międzynarodowych Targach Kamienia Naturalnego i Technologii KAMIEŃ. Specjalnie dla polskich klientów zaplanowano na dzień 21 stycznia 2005 roku seminarium w firmie Magna w Loitsche, z niemiecko-polskim tłumaczem.

Janusz Chwajoł : Kluczowe decyzje zapadają w wąskim gronie

                                      

Kiedy grono najwybitniejszych poetów świata opuścił Czesław Miłosz, nie było chyba środka informacyjnego, które podając informacje o tym wydarzeniu nie zahaczyłoby o kwestie pochówku i związanego z nim sarkofagu, który miał oddawać doniosłość znaczenia zmarłego twórcy “Zniewolonego umysłu”. Wkrótce podały one, że ostatecznie wybór wykonawcy grobowca padł na krakowskiego mistrza kamieniarskiego, Janusza Chwajoła. Nie prezentowany dotąd na łamach ŚK rzemieślnik, okazał się bardzo aktywnym i zaangażowanym działaczem na rzecz środowiska kamieniarskiego, czy ogólnie polskiego rzemiosła. Świadczą o tym pełnione przez niego funkcje prezesa Jzby Rzemieślniczej w Krakowie Zainteresowanie ŚK jego osobą wynikało jednak z powierzenia mu bardzo odpowiedzialnego zadania, zaprojektowania i wykonania sarkofagu dla Czesława Miłosza. Taki wybór musiał być podyktowany znajomością dokonań Janusz Chwajoła na polu architektury nagrobnej, dlatego ciekawość nakazywała bliższe przyjrzenie się jej w bezpośrednim kontakcie z ich twórcą. Jak można było oczekiwać, spotkanie rozpoczęło się od spontanicznej prezentacji pomników nagrobnych, wykonanych na zamówienie często bardzo znanych w kraju osób. Biurko właściciela zakładu zapełniły zdjęcia pomników między innymi taternika Janusza Śmiałka, poetki Eugenii Basary-Lipiec - żony znanego w kraju publicysty, piszącego na temat ruchu olimpijskiego, prof. Józefa Lipca, a także odsłoniętego z wielką pompą przez Jarosława Kalinowskiego grobowca honorowego prezesa PSL Edwarda Kalety. Pan Chwajoł zaprezentował przy okazji swoje prace przy rekonstrukcji starych, dziewiętnastowiecznych pomników z piaskowca. Efekty jego wysiłków w celu przywrócenia im dawnej świetności były, jak można się było spodziewać, naprawdę imponujące. Jako rozmówca okazał się krakowski mistrz kamieniarski zajmujący i zdolny przyciągnąć uwagę, czego zapis poniżej. Janusz Chwajoł - Wykonałem pomnik na zamówienie aktora teatrów Słowackiego i Starego w Krakowie, Jacka Romanowskiego, dla jego ojca, który rok temu został pochowany na alei zasłużonych. Nagrobek może nie jest wybitny, ale ma pewną myśl. Pewnego dnia przyszedł do mnie znany scenograf Kazimierz Wiśniak z Teatru Starego i powiedział, że pomnik twórcy “Piwnicy pod Baranami”, Piotra Skrzyneckiego, to ma być prosty dzwonek. No to jest, zgodnie z życzeniem. Wykonując grobowiec króla kurkowego, Romana Kameckiego, byłem bliżej powszechnej manierze stosowania wykończeń w rodzaju zaokrąglenia, ćwierćwałki. Inna była z kolei robota dla rodziny Suderów, gdzie pomnik zdobi przepiękna figura Madonny, odlewana na specjalne zamówienie. Odlew wykonał nieżyjący już odlewnik Józef Kowalówka, który wsławił się takimi pracami jak droga krzyżowa w Częstochowie, pomnik św. Piotra w Duchni, który odsłaniał papież, czy odlew postaci papieża w kurii biskupiej w Archidiecezji Krakowskiej, bramy w katedrze gnieźnieńskiej, pomnik Legionistów w Kielcach. Wiele odlewów to dzieła sztuki. Idąc dalej, sarkofag ojca Jacka Wójcickiego, zwykły wydawałoby się, ale jaka tu myśl jest! Ale najpiękniejszy grobowiec, jaki istnieje w Polsce na cmentarzach, moim zdaniem został zaprojektowany przez architekta Kierasińskiego w roku 1947 - to nie jest moja praca, ale jest tak piękny... Cenię doskonałą robotę, jest mi naprawdę bliski. To jest szczyt sztuki kamieniarsko-odlewniczej. SK - W pana rodzinie kamieniarstwo to zawód z tradycjami? JCh - Ojciec pochodził spod Krakowa, z miejscowości Grajów, między Wieliczką, Gdowem a Dobczycami. Jest tam pomnik z 1863 roku, wykonany w piaskowcu, postawili go moi przodkowie. Jest na nim napisane “Józef i Marianna Chwajołowie ku czci Najświętszej Marii Panny w roku 1863. Powstanie Styczniowe”. W latach 50. kamieniarze krakowscy, a wśród nich i mój ojciec, budowali kościół w Niepokalanowie koło Warszawy. W roku 1960 po powrocie z Niepokalanowa otworzył w Krakowie pracownię artystyczno-kamieniarską. Kiedy zmarł w 1971 roku, miałem 19 lat. Wybór miałem taki albo studia, albo zająć się firmą. Wybrałem firmę, czyli niezwykle absorbującą pracę, przez sześć dni w tygodniu. Studia zrobiłem pracując. Firma jest rodzinna, działa już 44 lata, a ja reprezentuję drugie pokolenie. Kończyłem technikum górnictwa odkrywkowego w Krakowie, które dysponowało warsztatami kamieniarskimi, dzięki czemu miałem podwójną praktykę i w szkole, i w firmie ojca. Jak ojciec otworzył firmę, to ciągle byłem u niego, bo starzy fachowcy umieli przyciągnąć człowieka. Uczyłem się kamieniarstwa od ojca, Bronisława Chwajoła, ale też od Józefa Wesołowskiego, Bronisława Dembowskiego, dobry kontakt miałem również z Adolfem Brzesikowskim. Po maturze wykształcenie uzupełniłem dyplomem czeladniczym i mistrzowskim. W roku 1976 roku zdałem egzamin w Krakowie. Studia ukończyłem na kierunku politologia na wydziale prawa i administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Sądzi pan, że powinno nastąpić odrodzenie tradycyjnego układu mistrz i uczeń w kamieniarstwie?- Za zachodnią granicą Polski po liberalizacji rynku w 2004 roku przez obecny rząd Niemiec zostało 41 tzw. zawodów mistrzowskich, co oznacza, że wykonywanie któregokolwiek z nich w tym kraju wiąże się z obowiązkiem posiadania dyplomu mistrzowskiego. Przez ostatnie 50 lat było tych profesji 93. Mistrz kamieniarski jest zawodem zaufania publicznego i żeby go wykonywać należy mieć kwalifikacje. Jak widać, nie trzeba sięgać daleko, to są europejskie wzorce, i tak powinno być moim zdaniem. Wyszkoliłem siedemnastu uczniów w swojej firmie, zdali egzamin czeladniczy, mistrzowski. 11 z nich prowadzi aktualnie swoje firmy. Dzisiejsze rozwiązania prawne nie sprzyjają takiemu porządkowi, dzisiaj każdy może być kamieniarzem i wykonywać ten zawód. To jest duża strata i trochę nie do pojęcia. Mówię to z perspektywy kogoś, kto przez kilka lat, dokładnie od 1997 roku do 2001, był prezesem Izby Rzemieślniczej w Krakowie. W tym czasie udało się jedynie w ustawie o rzemiośle wprowadzić zapis, który mówi, że szkolący ucznia musi mieć kwalifikacje i powinien należeć do organizacji, która za niego ręczy. To jest model europejski. Ale dalej się nie dało tego poprowadzić, nie mamy takiej siły przebicia. - Biorąc pod uwagę niesłychane strywializowanie kultury i zadowalanie się klientów bardzo prostymi, by nie powiedzieć, prostackimi formami kamieniarki, czy to w przypadku pomników nagrobnych czy architektury, ma sens odrodzenie rzemiosła w jego tradycyjnej formie? - Te proste formy, uzyskiwane poprzez “bosch-owanie”, uwłaczają temu zawodowi. Odpowiadając na pańskie pytanie, jeżeli w przypadku zdunów jeszcze niedawno mówiło się, że już ich prawie nie ma, a dziś coraz więcej ludzi ozdabia swoje domy pięknymi wyrobami zduńskimi i ci fachowcy są znowu w cenie, to może nie jesteśmy skazani na wymarcie. W Niemczech kamieniarze są bardzo poszukiwani. Taki, który nie tylko zajmuje się nagrobkami, ale również robi piękne rzeczy we wnętrzach, będzie w cenie, tylko trzeba się o to upominać.- W odrodzeniu rangi zawodu, przekazywanego uczniom przez mistrza, tkwią dwie społeczne konsekwencje: pierwsza - walka z bezrobociem; druga - indywidualizacja potrzeb. Ponieważ pieniądze ma pewna część społeczeństwa, trzeba by jej uświadomić, możliwość wyrażenia bardziej zindywidualizo-wanych potrzeb, które m.in. mógłby zaspokoić mistrz-kamieniarz.- Zacznę od drugiej kwestii. Podstawą rozwiniętych krajów europejskich, czy Stanów Zjednoczonych, jest klasa średnia. W Polsce klasy średniej nie ma. Trzeba ją wytworzyć przez odpowiednie rozwiązania prawne i wtedy otworzy się wspaniała perspektywa. Co do pierwszej kwestii powiem tyle, że jeżeli minister pracy wydaje rozporządzenie, na podstawie którego nadzór nad szkoleniem uczniów ze względu na bezrobocie będzie sprawowało OHP, to we mnie budzi się sprzeciw, ponieważ to nie ma nic wspólnego z tradycją ani ze współczesnością, tylko z określonym czasem naszej historii. My teraz mamy się zwracać do OHP, żeby refundowały zatrudnienie młodocianego do nauki rzemiosła?! Poza tym jeżeli wprowadza się takie rozwiązania, że 80 procent młodzieży ma iść do liceów, które w ten sposób mają stać się czymś w rodzaju przechowalni, żeby nie tworzyć bezrobocia, a reszta to ma być jakiś odpad, to czy z założenia ma on do nas trafiać? Stosunek do nas wyraża się również w tym, że nasza profesja nie miała się nazywać kamieniarz, bo pan minister znalazł dla niej nazwę “pracowników ręcznej obróbki kamienia”. Gdybym nie wystąpił jako prezes izby o zmianę w rozporządzeniu ministra edukacji, to dziś słowa “kamieniarz” już by nie było. Zresztą wtedy obroniliśmy takie zawody, jak malarz, zdun, kominiarz, to wszystko miało się inaczej nazywać. Ale odnosząc się jeszcze do bezrobocia, politycy chcą zniesienia wszystkich barier, które się tworzy na rynku pracy, bo one nie sprzyjają likwidacji braku zatrudnienia. Stąd kwalifikacje w tym momencie nie mają żadnego znaczenia, tylko wszystko na żywioł. Bezrobocie wynosi ponad 3 miliony ludzi w Polsce, dlaczego więc nie skorzystać z rozwiązań, które są - przecież w Ameryce korporacje, a w Niemczech izby rzemieślnicze organizują pracę, rynek, szkolenie. Te wzorce są sprawdzone. Żywiołem nie zwalczy się bezrobocia tylko wspierając istniejące na rynku firmy, do których się nie dokłada, które się rozwijają. - Jest jednak pewien problem, młodzi ludzie nie mają poczucia rangi zawodu.- Ma pan rację. Etyka, ranga zawodu zostały sprowadzone do parteru. Wzięło to się stąd, że przestano kłaść nacisk na szkolenie zawodowe, na jego znaczenie. W obiegu znalazło się nawet stwierdzenie, że technikum przywieziono ze Wschodu. Przecież pewne zawody wymagają technicznego przygotowania. Jak ktoś chce się uczyć tego zawodu dzisiaj, to z reguły uczęszcza do klasy wielozawodowej, z fryzjerem, złotnikiem i kucharzem. To prowadzi do wzrostu bezrobocia, a nie do uporządkowania rynku pracy.- Nadawanie rangi poprzez dyplomy, certyfikaty etc. chroni też konsumenta, weryfikując profesjonalizm poszczególnych osób. Dzisiaj niezadowolony z usługi klient nie wie gdzie się ma zwrócić o pomoc. A przecież mogłyby istnieć jakieś ciała odwoławcze, opiniodawcze.- Kiedy zacząłem dostrzegać barierę uniemożliwiającą uporządkowanie spraw rzemiosła, skończyłem studia politologiczne. Pozwoliło mi to, kiedy byłem członkiem zarządu Związku Rzemiosła Polskiego w Warszawie, rozmawiać z premierem, ministrem, jak równy z równym. Rzemiosło stało się partnerem w komisji trójstronnej, w rezultacie doszło do znowelizowania ustawy o rzemiośle, a w Krakowie mieliśmy uchwałę o wspieraniu małej, średniej przedsiębiorczości w zakresie małych firm. To było w latach 1997-2001 i wydawało się, że już jesteśmy na górce, ale wystarczyły trzy ostatnie lata, żeby doszło do sytuacji, w której rzemiosło ma coraz mniej do powiedzenia: nie dano rzemiosłu szkolenia młodych tylko ochotniczym hufcom pracy, nie wprowadza się żadnych rozwiązań, takich jak fundusze strukturalne, dostosowawcze. W krajach unii europejskiej są one rozprowadzane na rozwój firm przez organizacje samorządu gospodarczego, czyli izby przemysłowo-handlowe, branżowe, rzemieślnicze. W Polsce tworzy się agencje, żeby pieniądze nie wyszły spod kontroli. To jest utrącanie samorządu gospodarczego. Nie wprowadza się ustawy o samorządzie gospodarczym. Czy my mamy siłę, żeby się przeciwstawić temu? Nie mamy, bo jesteśmy rozproszeni we wszystkie strony: Biznes Center Club, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Rzemiosła Polskiego. Hasło, że rynek jest najlepszy na wszystko akceptuję z zastrzeżeniem, że uporządkowany. Jeżeli u mnie wyrób kosztuje 1600 zł od dwóch lat, a wszystkie koszty w koło wzrosły, to z zysku piętnastoprocentowego zszedłem bodaj do pięcioprocentowego, czyli do minimum. A towarzyszy temu, z powodu skrajnie liberalnego nastawienia władz, powstawanie firm nowych, które za to, co ja wykonuję za 1600 zł przy minimalnym zysku, wołają 1400 zł... Taka firma w perspektywie dwóch, trzech lat nie ma prawa się utrzymać, musi upaść. Czy rozwój takiej przedsiębiorczości ma zmniejszać bezrobocie? Czy ustawa o swobodzie gospodarczej, która pozwala łatwo otworzyć firmę, zabezpieczy ją na tak nieuporządkowanym rynku przed upadkiem? Czy chodzi o tworzenie firm typu łątka jednodniówka? W Krakowie już obserwujemy mniejszą ilość nowo otwieranych firm w stosunku do upadających. Wykazują to dane Urzędu Miasta Kraków. Czyli stawianie na to, że ludzie sami sobie jakoś poradzą to błędny kierunek. Teraz trzeba normalnych, instytucjonalnych rozwiązań, takich jakie są w unii europejskiej. W bogatej Bawarii na południu Niemiec funkcjonuje zapis, że każdy duży przetarg w 20 procentach musi wykonywać firma mała, zatrudniająca do 50 osób. To jest wymóg administracyjny. Czy u nas taki przepis w ustawie o zamówieniu publicznym nie dałoby się wprowadzić? Taki sam zapis funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych jeszcze z czasów Clintona, że każdy przetarg ponad 100 tys. dolarów musi być w określonej puli zabezpieczony dla małych firm. Ktoś zarzuci USA albo Niemcom, że tam nie ma wolnego rynku? U nas nie ma jeszcze państwa prawa, jesteśmy jeszcze w drodze do Europy i państwa prawa. Dlatego, jak ktoś mówi dzisiaj, że można uporządkować rynek kamieniarski, to nie liczy się z realiami politycznymi ani administracyjnymi i z brakiem siły. Różnych stowarzyszeń jest, ale one nie mają przełożenia politycznego. A kluczowe decyzje zapadają tylko w wąskim gronie, dlatego jak się trafi do przewodniczącego klubu parlamentarnego, premiera, albo komisji gospodarki sejmowej, ewentualnie do jakiegoś ministra i przekona ich do swojej racji, wtedy można coś zdziałać. OHP miało dojście do wicepremiera Hausnera i on zabezpieczył nadzór nad szkoleniem uczniów, w tym uczniów kamieniarskich. Dla kogo? Nie dla rzemiosła, tylko dla OHP. Przeszedłem całą drogę w samorządzie zawodowym i znam te wszystkie rzeczy. A prowadzenie firmy takiej, jak moja natrafia na określone trudności, jak koszty prowadzenia działalności gospodarczej, które stale rosną, koszty pracy, utrzymania firmy. To bez przerwy rośnie, przy określonej sytuacji na rynku, która jest zamrożona, bo ceny z różnych powodów ciągle ktoś obniża. Nikt nie dba w Polsce o to, żeby zmniejszyć koszty pracy. Jest jeszcze problem stosowania dumpingowych cen. - Odejdźmy może od polityki. Proszę przybliżyć Czytelnikom swój zakład.- Firma daje stałe zatrudnienie trzem osobom. Liternik, betoniarz, grawer pracują dla mnie na zlecenie albo umowę o dzieło, to są zaprzyjaźnieni fachowcy: Ryszard Węc, Bogdan i Konrad Skowronkowie, trzecia firma, betoniarska, jest Jana Karaszkiewicza. Wykonuję prace usługowe, czyli płyty nagrobkowe, pomniki, nagrobki, również płyty pamiątkowe, drobne prace budowlane, jak wykończenia, posadzki, schody, ale około 80 procent to są prace na cmentarzu. - Jak pan zapatruje się na przyszłość zakładów, podobnych do pańskiego? Można się przecież spodziewać, że ciałopalenie będzie coraz powszechniejsze.- Mnie wcale nie przeszkadza, żeby jakiś określony procent podlegał spopielaniu, ponieważ wtedy i tak trzeba wykonać ładną płytę napisową, z jakimś epitafium, z napisem. Uczestniczyłem kiedyś w programie telewizyjnym, w którym rozmowa dotyczyła możliwości upowszechnienia się ciałopalenia. Ksiądz w studiu powiedział, że do 1924 roku Kościół w ogóle zabraniał spopielania zwłok, ponieważ uważał, że właśnie w ziemi człowiek przygotowany jest na zmartwychwstanie i oczekuje na nie. A spopielone zwłoki to już jest inna sprawa. W tej sprawie dał wybór ludziom. Prace na cmentarzu staram się traktować jednostkowo, czemu służy indywidualna rozmowa z każdym klientem. Czyli nie ograniczam się do 10 wzorów, tylko klient wybiera ze 100 na przykład propozycji i indywidualnie uzgadnia każdy szczegół. To jest pewna praca autorska. Czasy są takie, że każdy chce jak najtaniej, dlatego należy zrobić ładną robotę za niewielkie pieniądze. Ale jeszcze jest nisza na rynku. Stanowi ją klient, który płaci i wymaga, chce pięknego wykończenie łazienki, reprezentacyjnego holu w swojej firmie, płyty pamiątkowej, czy informacyjnej tego typu klientela poszerza się. Jest pewna nisza na rynku i ja w nią zdecydowanie wchodzę, ponieważ nie będzie cały czas tylko nagrobków i pomników, a coraz większy będzie rynek usług. Bogatsze społeczeństwo będzie miało coraz większe wymagania, czyli to będą domy wykańczane najlepszym rodzajem kamieniu. To też wymaga od właściciela firmy nie tylko siedzenia w firmie, ale bycia, obycia, rozmów, kontaktów, samo nic nie przychodzi.- Wchodzimy na teren marketingu w pana firmie.- Panorama firm, książki telefoniczne tam trzeba być. Oprócz tego trzeba docierać do klienta przez polecenie. Wykonałem tysiące robót przez te 30 lat i to na mnie pracuje. Dzisiaj nowe firmy próbują robić tego rodzaju reklamę na skróty, przez przylepianie naklejek plastikowych z nazwą firmy na nagrobkach. Są bardzo podzielone zdania, co do tego rodzaju reklamy. - Czy jest jakiś rodzaj prac, jakaś realizacja którą szczególnie pan ceni? - Współczesne kamieniarstwo nagrobkowe charakteryzuje dużo udziwnień, tzn. zaokrąglenia, ćwierćwałki, półwałki. To jest pewien rodzaj ozdoby, ale nie zawsze dobry smak jest tutaj zachowany. Te dzisiejsze upodobania nie zawsze zdobią nagrobek, on przez nie jest jakiś sztuczny. Niemniej jak ktoś zamówi wykonanie książki czy serca to oczywiście wykonuję je.Ale odpowiadając na pytanie, wykonywałem w ubiegłym roku dla pewnej firmy w Krakowie hol, galerię i klatkę schodową w marmurze Morawica i w granicie strzegomskim. I przyznam, że mam jakiś sentyment do tej realizacji. Oni zaczynali tam od gruzów, a jak się teraz tam wchodzi, to tak jak byśmy byli w innym świecie. Z największym sentymentem pojechałem do Niepokalanowa pod Warszawą, gdzie został ślad ręki mojego ojca. - Nie uda nam się uniknąć tematu sarkofagu Czesława Miłosza. - Wiąże się z tym pewna historia. Otóż zadzwonił do mnie kamieniarz ze Strzegomia i powiedział: Panie, jaką pan nam zrobił reklamę! Tutaj jest około 300 zakładów kamieniarskich, a pan mówił o tym naszym granicie na całą Polskę - myśmy czekali na taką chwilę już dawno. Na taki moment też czekałem całe życie, żeby mi tak ktoś powiedział. Chcę przy okazji wspomnieć o prezesach Granit S.A., ponieważ zachowali się naprawdę wspaniale w tamtej sytuacji. Odezwali się w momencie, kiedy to poszło na całą Polskę i kiedy wszędzie były relacje na ten temat. I zarówno pan Jacek Grabowski i pan Mirosław Rogoziński zaproponowali współpracę, wsparcie, przekazanie najlepszego materiału. Ciekawe jest też doświadczenie związane z formą i ornamentyką sarkofagu poety. Kiedy chciałem zaproponować coś z popularnych współczesnych zdobień, czy złote litery, spotkałem się z reakcją, że nie ma być poler, ma być matowe. A to nie jest współczesna tendencja. To jest umiar i skromność, które wynikają z wielkości. Dwudniowy najazd dziennikarzy był trudny dla mnie o tyle, że równolegle do udzielania informacji, musiałem gonić z pracami nad sarkofagiem. Zignorować ich nie było można, sam pan wie najlepiej, jaka jest siła czwartej władzy. Pytali o to, kto wybierał materiał, dlaczego krajowy, kto projektował sarkofag, kto go zatwierdził. Takie czysto techniczne informacje. Nikt się nie zapytał o cenę, co dla mnie jest budujące, a ona była niewielka - zapłacił Urząd Miasta. Wydarzeniem interesowała się elita intelektualna Polski, ale też wybitni ludzie z Europy i Ameryki. Czesław Miłosz zajął miejsce przedostatnie w krypcie zasłużonych Na Skałce. Tam nie było od 50 lat żadnego pogrzebu. Sarkofag jest skromny jak ten, na którym się wzorowałem, Pawła IV w Watykanie. Prosta płyta z napisem, nic więcej - jedyny taki w Watykanie. Kiedy rozmawiałem z rodziną Czesława Miłosza, z jego asystentką, było mi miło, że moje wypowiedzi dla prasy były dobrze odebrane. Przeor paulinów, prof. Napiórkowski podszedł do mnie w trakcie pogrzebu i powiedział: “Jak to pan ładnie powiedział, że poeta to dar od Boga”. To jest wielkie wyróżnienie, nie spodziewałem się, że spadnie na mnie.- Ale są głosy krytykujące surowość sarkofagu.- Kamieniarze amerykańscy chcieli zrobić ten sarkofag. Z moich rozmów nie tylko w środowisku kamieniarskim wynikało, że było to źle odebrane. Wtedy mówiło się o tym, że zrobi się tymczasowy sarkofag, a docelowy będzie wykonany przez kamieniarzy amerykańskich. Taką wersję podała też prasa, ale w momencie kiedy mój projekt został zatwierdzony przez wojewódzkiego konserwatora zabytków, znalazł uznanie rodziny Czesława Miłosza i został zaakceptowany przez Urząd Miasta Krakowa, finansującego projekt, to znikło słowo “tymczasowy” i zaczęto używać sformułowania “sarkofag Czesława Miłosza”. Tym, którzy mają zastrzeżenia, powiem tylko, żeby wymyślili coś bardziej oryginalnego mając pięć dni na całą realizację, nie zapominając przy tym o zgraniu wszystkiego z miastem, konserwatorem, paulinami, rodziną, za niewielką kwotę, wtedy podejmę rozmowę. Gdyby został rozpisany konkurs, to więcej by kosztował niż ta realizacja.- Na koniec, kilka słów do Czytelników Świata Kamienia. - Niedawno wykonywałem pracę sędziemu sądu administracyjnego. W podzięce podarował mi niewielką książeczkę, w której odręcznie napisał, że przekazuje mi ją jako dowód podziękowania za wykonaną pracę. Przede wszystkim jednak tą książeczką chciał podkreślić swoje istnienie, że żył, pracował i coś takiego napisał, ponieważ jak twierdzi, on przeminie i nad jego pracą, niezwykle przecież odpowiedzialną, nikt się nie pochyli. Przyjdzie jakiś jego następca, wyrzuci papiery, zajmie jego miejsce. Napisał tę małą książeczkę, aby został po nim ślad. Dlatego każdemu kamieniarzowi powiem, że trudno znaleźć drugi taki zawód, który pozostawia po sobie tak piękne i trwałe ślady. Pracując w tym zawodzie zostawiamy piękne rzeczy, które przenoszą nas w czasie, co stanowi wartość często przez nas sobie nieuświadamianą. Mnie pomógł to zrozumieć właśnie ten sędzia sądu administracyjnego.

Arcydzieło z Tomar

Być może jest to najpiękniejsze okno na świecie. Na pewno jedno z najpiękniejszych. Nie bez powodu zostało w roku 1986 wpisane wraz z całą budowlą, w której się znajduje, na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.

Budowla ta, to Convento de Cristo, zespół zamkowo-klasztorny w Tomar, w środkowej Portugalii. Ten potężny kompleks powstawał pomiędzy XII a XVI stuleciem, wciąż powiększany i wzbogacany o nowe style architekto-niczne. Pierwotnie była to siedziba Templariuszy, zakonu mającego w Portugalii wielkie zasługi w wypędzeniu Maurów. W wieku XIV Templariusze byli prześladowani przez kościół katolicki i zakon rozwiązano. W Portugalii proces ten przebiegał jednak łagodnie (we Francji wielu zostało uśmierconych); król Dionizy zmienił nazwę zgromadzenia na Zakon Chrystusowy, który przejął majątek Templariuszy w stanie nienaruszonym. Rycerze Chrystusa patronowali wszystkim dalekomorskim wyprawom Portugalii. W 1492 roku, roku odkrycia Ameryki, trzy lata przed objęciem tronu, tytuł Wielkiego Mistrza zakonu przypadł królowi Manuelowi I Szczęśliwemu (1495-1521). Od jego to właśnie imienia pochodzi nazwa stylu manuelińskiego, który jest portugalską odmianą późnego gotyku, choć dzięki swemu przepychowi może się bardziej kojarzyć z barokiem. Opisywane tu okienne obramienie znajduje się na zachodniej ścianie kapitularza klasztoru i jest chyba najbardziej wyrazistym i oryginalnym przykładem manuelińskiej kamieniarki.Materiałem użytym do wykonania rzeźbiarskiej dekoracji okna, podobnie jak do budowy całego klasztoru, jest miękki wapień oolityczny, którego złoża występują w okolicach Tomar, szczególnie w basenie rzeki Nabăo, w pobliżu miejscowości Serra de Tomar i Pedreira.Sam styl manueliński charakteryzuje się bogatą, pełną przepychu ornamentyką i bardzo sugestywnie wyraża ducha owych czasów epoki wielkich odkryć geograficznych, których Portugalia, ojczyzna Magellana i Vasco da Gamy, była jednym z głównych uczestników. Stąd obecność w tej sztuce motywów marynistycznych, a także egzotycznych, nieznanych w dekoracji architektonicznej innych krajów (w Torre de Belem, słynnej fortecy na rzece Tag w Lizbonie, pojawiło się nawet wyobrażenie nosorożca).Okno w Tomar, zaprojektowane ok. 1510 roku przez Diogo de Arrudę, to niewątpliwie majstersztyk rzeźby w kamieniu. Różnorodność motywów i przepych jego dekoracji łączy się z niebywałą precyzją wykonania, widoczną szczególnie w zawiłych splotach kamiennych żeglarskich lin i pękach kamiennych wodorostów. Okno zwieńczone jest herbem Portugalii, krzyżem Zakonu Chrystusa i dwoma globusami - sferami armilarnymi, a na samym dole swój autoportret umieścił prawdopodobnie sam artysta. Styl manueliński budzi nie tylko podziw dla artyzmu dekoracyjnej kamieniarskiej roboty. Budzi także refleksję. Okno w Tomar jest wypisanym w kamieniu poematem, którego język wyraża wiarę żeglarzy Zakonu Chrystusa nie tyle może w Boga, co w doniosłość ich misji. Wyraża także ich wiedzę na temat świata, na temat czasów, gdy był on jeszcze w dużej części nieznany, a jego odkrywanie stawało się dla ludzi odważnych życiowym wyzwaniem.

Centrum wspierania przemysłu kamieniarskiego CEVALOR

                                         

Cevalor to nazwa instytucji działającej na rzecz rynku kamieniarskiego Portugalii. Powstała w 1990 roku i początkowo była finansowana w 60 procentach z dotacji rządowych, a w czterdziestu z środków prywatnych. Obecnie rząd nie finansuje już tej instytucji, dlatego zdobywanie środków finansowych i sprawne funkcjonowanie spoczywa w rękach jej liderów, którzy w zaistniałej sytuacji podjęli się realizacji różnorodnych projektów, wspieranych dotacjami z Unii Europejskiej.Cevalor dzieli się na trzy wydziały: techniczny, szkoleniowy, marketingu.Zadaniem wydziału technicznego jest doskonalenie technologii, szacowanie zagrożeń oraz badanie bezpieczeństwa. Kamieniarskie przedsiębiorstwa korzystają z usług technicznych Cevaloru. Rozwijane są tu także metody wydobywcze dla kamieniołomów. Sekcja jakości zajmuje się badaniem parametrów technicznych skał. Instytut posiada własne, sterylne, bardzo dobrze wyposażone laboratoria, w których odpłatnie wykonuje badania. Współpracujące z Cevalorem przedsiębiorstwa i zakłady kamieniarskie otrzymują zniżki na przeprowadzane badania. Wydział szkoleniowy zajmuje się edukacją, zarówno młodych osób jak i tych, którzy pracując w branży chcą podnosić swoje kwalifikacje. Osoby młode po skończeniu szkoły średniej otrzymują tutaj po 2,5-letnim szkoleniu dyplom ukończenia specjalizacji technicznej, choć nie jest on odpowiednikiem stopnia naukowego uzyskiwanego na uniwersytecie. Uzyskanie dyplomu Cevalor ułatwia rozpoczęcie nauki na uniwersytecie, a także pozwala podjąć pracę w przemyśle kamieniarskim, gdyż zdobywa się tu umiejętności w trzech podstawowych specjalnościach na poziomie polskiego poziomu średniego wykształcenia technicznego: technika obróbki, wydobycia, a także artysty-rzemieślnika. Jednakże instytut nie certyfikuje poziomów nauczania, słuchacze nie otrzymują tu żadnych stopni naukowych, które jeśli chcą, mogą zdobyć w ramach obowiązującego w Portugalii systemu edukacji. W Cevalor można zdobyć jedynie podstawowy poziom wykształcenia z matematyki, a główny nacisk kładzie się na umiejętności techniczne. Wśród osób młodych są również dziewczęta, które najczęściej są zainteresowane obsługą urządzeń technicznych i pracą w pionie zajmującym się bezpieczeństwem i higieną pracy. Także w samych zakładach obrabiających wydobyty kamień kobiety okazują się bardzo przydatne, szczególnie na ostatnim etapie obróbki. W przemyśle kamieniarskim kobiece oko okazuje się mieć bardzo duże znaczenie. Zwykle potrafią lepiej wybrać kamień i wykazują się większą delikatnością w obchodzeniu się z produktem końcowym, co ma niebagatelne znaczenie dla jakości oferowanego towaru. Osoby pracujące już w branży mogą odbyć tu kilka kursów, które zależnie od okoliczności są odpłatne bądź nie. Jeśli w danym momencie Cevalor otrzymał środki na jakiś projekt, wtedy opłaty nie są pobierane. Jeśli jest to projekt zewnętrzny, wtedy uczestnicy kursu muszą wnosić opłaty. Przeprowadza się szkolenia w zakresie technik wydobywczych, ochrony środowiska, bhp, kontroli jakości, obowiązującego prawa i pierwszej pomocy, przy czym ten ostatni kurs jest obowiązkowy dla wszystkich pracowników zakładów wydobywczych i obróbczych. Przeprowadza się także kursy CNC (computerised numeric control), których przejście jest potrzebne przy obsłudze maszyn sterowanych komputerowo. Przeprowadza się także kurs wprowadzający wiedzę o nowych technologiach, bazach danych i programowaniu komputerowym.Uczestnictwo w kursie pomaga podwyższyć kwalifikacje i uzyskać ciekawą pracę, gdyż dla osób, które pragną pracować w zawodzie, niemal zawsze są propozycje. Niestety, dość często praca w przemyśle kamieniarskim jest bardzo ciężka i nie dla każdego jest odpowiednia. Na terenie Estremadury i Ribatejo wskaźnik bezrobocia jest bardzo niski.Mimo to osoby, które pracują w zawodzie wiele lat a nie otrzymały odpowiedniego współczesnego wykształcenia, są dla przemysłu bardzo cenne ze względu na doświadczenie. Za ich dokształcanie pobierane są opłaty, ale zwykle uiszcza je pracodawca. W trakcie kursów przedstawiana jest nie tylko teoria ale i praktyka. Prezentuje się na przykład obrazy przedstawiające proces technologiczny, a osoby mające za sobą doświadczenie w branży bardzo często z dużym zaangażowaniem wymieniają pomysły i opisują, jak dany proces wygląda w przypadku ich zakładu.Osobnym problemem jest kwestia wykształcenia architektów w zakresie stosowania kamienia do celów architektonicznych. Na całe nieszczęście, podobnie jak to ma miejsce w Polsce, “architekci mówią tylko o kolorze”, często nie mając pojęcia o właściwościach technicznych kamienia i praktycznych możliwościach jego zastosowania. Mimo długiej i bogatej tradycji pracy w kamieniu architekci portugalscy zwykle nie wiedzą nic o strukturze kamienia. Bywa tak, że architekt sporządza projekt zewnętrznej elewacji wybierając kamień nadający się tylko do zastosowań we wnętrzach. Taki kamień dość szybko ulga zniszczeniu w warunkach zewnętrznych, a to z kolei wyrabia złą i niezgodną z prawdą opinię o danym kamieniu a także złe zdanie o całym przemyśle kamieniarskim. Architekci zwykle nie wiedzą, jak prawidłowo zastosować dany kamień, a hermetyczność i specyfika tego środowiska zawodowego nie pozwala na zmianę sytuacji. Cevalor podejmuje próby organizowania kursów dla architektów, ale jest to zadanie trudne, ze względu na brak zainteresowania ze strony samych architektów, którzy sprowadzają wiedzę w zakresie stosowania kamieni do informacji telefonicznej dzwoniąc z pytaniami do instytutu.

Kamieniarskie fado przy dźwiękach chńskiej orkiestry

We współczesnej architekturze Europy powszechnie stosowane są przede wszystkim szkło, metal i beton. Portugalski budynek charakteryzuje bardziej tradycyjny materiał, ponieważ niemal każdy, zawiera w swym wykończeniu elementy wykonane w kamieniu naturalnym czy z konglomeratu. Zwykle kamienia używa się do wykańczania łazienek i kuchni. To samo dotyczy drzwi i okien. Kamieniarstwo Portugalii opiera się w głównej mierze na budownictwie, dlatego wszelkie niedostatki tego działu gospodarki odbijają się wyraźnym echem na jego kondycji. W latach 2001-2002 nastąpił boom na krajowym rynku budowlanym i okres ten stał się dla wielu zakładów kamieniarskich w Portugalii czasem prosperity, która jednak wraz ze stopniowym wyhamowaniem zapotrzebowania na nowe obiekty budowlane, zmniejszała się przechodząc w okres zastoju. Złożyło się na to kilka przyczyn. Jedną z nich było wycofanie się banków z łatwych kredytów inwestycyjnych. Obecnie uzyskanie linii kredytowej wiąże się z koniecznością posiadania zastawu. Brak pieniędzy na rynku inwestycyjnym nie jest zresztą problemem jedynie Portugalii, jest to widoczne także w innych krajach. Mimo trudności na rynku finansowym Portugalczycy nie zaprzestają wykorzystywania kamienia w budownictwie, które na Półwyspie Iberyjskim jest od wieków silnie zakorzenionym nawykiem. W Portugalii użycie kamienia do celów budowlanych nie jest zarezerwowane wyłącznie dla osób dobrze sytuowanych, ponieważ jest on ściśle związany z kulturą tego niedużego kraju. Trudno sobie wyobrazić jego mieszkańcom dom bez kamienia, co pewnie decyduje też o tym, że nie jest to materiał tutaj drogi. Oczywiście także i w tym kraju do pewnego stopnia kamień określa status społeczny czy majątkowy właścicieli domu. Zastosowanie kamienia w pokoju dziennym czy w jadalni jest postrzegane jako luksus. Kamieniarze portugalscy nie stanowią grupy zawodowej zorientowanej jedynie na wewnętrzny rynek, dlatego są obecni na wszystkich ważnych wydarzeniach targowych związanych z branżą. Ichstoiska, obecność wśród odwiedzających można zauważyć na imprezach w Londynie, Niemczech, Włoszech, Polsce a nawet w Indiach. Największa liczba wystawców z Portugalii pojawia się zawsze na majowych targach w Madrycie. W samej Portugalii również odbywają się targi kamieniarskie różnej rangi. Najważniejsze to targi w Lizbonie, Porto czy październikowe targi Concrete, które właściwie nie są targami stricte kamieniarskimi, a bardziej zorientowanymi na rynek budowlany. Niegdyś 60-70% produkcji kamienia znajdowało nabywców na terenie Portugalii, jednak obecnie rynek zwolnił i blisko połowa produkcji kamienia przeznaczana jest na eksport. Najwięksi partnerzy Portugalii to sąsiedzka Hiszpania i Stany Zjednoczone, coraz ważniejszą role zaczynają odgrywać Chiny. Także kraje arabskie są bardzo ważnymi odbiorcami portugalskiego kamienia, istotną rolę odgrywają Włochy i Niemcy. Polska jest mniej rozpoznanym rynkiem przez portugalskich kamieniarzy. Wydaje się, że najlepiej w warunkach polskich spośród oferty portugalskich kamieni sprawdzi się wapień, odporny na stosunkowo surowe warunki klimatyczne, dzięki temu wytrzymały w zastosowaniach zewnę-trznych. Polska postrzegana jest jako duży atrakcyjny rynek docelowy, mogący być jednocześnie pomostem na Wschód dla iberyjskiego kamieniarstwa. Kamieniarze z Portugalii bardzo wyraźnie interesują się rynkiem rosyjskim, w związku z czym próbowali zadomowić się u naszych południowych sąsiadów, którzy wykazują duże zainteresowanie portugalską ofertą. Problemem w ich współpracy z zakładami kamieniarskimi z krainy fado jest jednak niezdolność do ostatecznego pozytywnego finalizowania transakcji, za co należy również uznać braki w płatnościach za wysyłany do nich towar. Najlepiej sprzedającym się kamieniem Portugalii jest wapień, mimo że kraj ten znany jest ze swych marmurów. Rynek granitu przeżywa obecnie zastój. Wapień wysuwa się na czoło przez swoją stosunkowo niską ceną i przede wszystkim dzięki możliwości uzyskania bardzo dużych ilości jednorodnego kamienia. Ta ostatnia cecha wapieni szczególnie ceniona jest w ostatnich latach, ponieważ główny kierunek poszukiwań nie tylko w kraju, ale i za granicą zorientowany jest na materiał jednorodny. Wapień w Portugalii najlepiej sprzedaje się w postaci bloków, największe zapotrzebowanie wykazują Chińczycy, którzy kupują bardzo duże ilości kamienia w tej postaci. Marmury z kolei najlepiej sprzedają się w postaci płytek. Podobnie jak to jest w innych krajach i tu powszechny jest zwyczaj stosowania dogodnego systemu spłat, pozwalającego na odroczenie płatności, gdy nowy klient po jakimś czasie współpracy uzyska sobie dobrą renomę. Niestety istnieją w Portugalii firmy, które musiały wycofać się z polskiego rynku z powodu dużych problemów z uzyskaniem zapłaty za towar. Szczęśliwie przedstawiciele portugalskiego środowiska kamieniarskiego zgodnie twierdzą, że postrzegają taki tan rzeczy jako przejściowy, typowy w sytuacji ekonomi-cznej niestabilności. Portugalia to kraj prawa i praworządności, ale i tutaj nie ustrzeżono się negatywnych zjawisk, takich jak szara strefa, co tłumaczy się trudno-ściami, wynikającymi z ogólnego kryzysu ekonomicznego, kiedy podatki są ogromnym obciążeniem. Poszerzenie Unii Europejskiej postrzegane jest w Portugalii jako bardzo pożądane poszerzenie rynków zbytu, jednakże pozytywne aspekty tej sprawy przyćmiewa fakt, że nowe kraje zjednoczonej Europy mają zimniejszy klimat, co ujemnie wpływa na wybór kamienia jako materiał wykończeniowy. Zwiększenie dostępu taniej siły roboczej do portugalskiego rynku pracy nie wywołuje negatywnych reakcji, obecnie wiele osób ze wschodniej Europy, szczególnie obywateli Ukrainy, pracuje w Portugalii, choć są to zwykle pracownicy nielegalni. Ze zdecydowanie większymi obawami portugalski przemysł kamieniarski patrzy w stronę Chin, skąd klienci kupują w Portugalii bloki, następnie transportują je do swojego kraju, gdzie ze względu na dostępność taniej siły roboczej, wynikający często z brak szacunku do pracownika, łatwo i bardzo tanio obrabia się zakupiony materiał. Następnie kamień trafia z powrotem na rynek portugalski, gdzie oferowany jest po cenach niższych od dyktowane przez Portugalczyków. Jak zapewniają sami zainteresowani, ta sytuacja nie będzie trwać wiecznie, ponieważ Europejczycy też znają się na handlu. Świat chińskiego biznesu jest postrzegany przez Portugalczyków jako bardzo ofensywny, który dużo kupuje i sprzedaje. Chińczycy są dobrze zorganizowani i mają ogromnych rozmiarów rynek. Wiedzą też, jak sprzedawać i co sprzedawać, a poza tym doskonale potrafią działać na tym polu nie tylko jako pojedyncza firma, ale jako cały naród. Indie są w pewnym stopniu podobne gospodarczo do Chin. Z kolei Turcja nie jest postrzegana w Portugalii jako kraj zagrażający obecnemu stanowi rzeczy koszty pracy są tam znacznie wyższe niż na Dalekim Wschodzie. Relacje handlowe Portugalii z Hiszpanią, jako jedynym sąsiadem lądowym, są dla obu krajów bardzo ważne. Hiszpania dokonuje dużych zakupów w Portugalii, ale jest także bardzo istotnym źródłem kamienia dla Portugalii. Po wprowadzeniu euro ceny w Portugalii wzrosły, ale wzrosły także dochody, choć nie są one tak duże, jak w Niemczech czy Hiszpanii.

 

Portugalia a Unia Europejska

Portugalia wstąpiła do Unii Europejskiej wraz z Hiszpanią w roku 1986, stając się jej dwunastym członkiem. Od roku 1989 została objęta programem QCA (Cadre Communautaire d´Appui, określenie to stosowane jest w żargonie UE), co pozwoliło jej na korzystanie z rozmaitych funduszy przy finansowaniu inwestycji, których celem jest dostosowanie poziomu gospodarczego tego kraju do standardów obowiązujących w Unii. Obecnie Portugalia korzysta już z trzeciej edycji tego programu, obejmującego lata 2000-2006. Poprzednia, rozpoczęta jeszcze w roku 1993 a zakończona w 1999, przyczyniła się do utworzenia funduszu spójności (włączonego do tzw. pakietu Delors), który umożliwił podwojenie ilości transferów pieniędzy pomocowych w porównaniu z pierwszą edycją programu. Ogólna wartość funduszu w ramach trzeciej edycji programu wynosi 23 mln euro, pieniądze te mają wspomóc inwestycje publiczne, przewidywane na poziomie 36 mln euro. Przewidziano je do inwestycji w infrastrukturę 67%, ożywienie prywatnych inwestycji 15% oraz w udoskonalanie kwalifikacji zasobów ludzkich 17%. Kiedy Portugalia wstępowała w poczet państw UE, wówczas jeszcze do EEC, dochód na głowę określany unijnym indeksem wynosił 55, podczas gdy średnia członkowska państw Unii wynosiła 100. W roku 2001 indeks ten osiągnął poziom 72. Od tego momentu indeks wahał się w stosunku do średniej europejskiej (przed poszerzeniem UE w dniu 1 maja 2004 roku), a związane to było z wyczerpaniem starych rozwiązań związanych z rozwojem ekonomicznym oraz brakiem nowych reform.Przemysł kamienia naturalnego w programie QCA Wspomniany program pomocowy QCA zorganizowano w ramach tzw. programów sektorowych. Druga edycja obejmowała specyficzny program dla sektora przemysłowego (zwanego PEDIP), który miał za zadanie poprawienie wydajności portugalskiego przemysłu. Program te obejmował swoim zasięgiem portugalskie kamieniarstwo, które uznano za bardzo istotny element gospodarki kraju, zważywszy na jego możliwości eksportowe. W ramach programu PEDIP firmy kamieniarskie uzyskały możliwość zmodernizowania swojego zaplecza technologicznego. Dofinansowania pozwalały na całkowitą realizację podejmowanych inwestycji lub też umożliwiały uzyskanie koniecznych nisko oprocentowanych kredytów (należy wspomnieć tutaj, że stopy procentowe przed reformą monetarną i związaną z nią zmianą waluty na euro były w Portugalii bardzo wysokie). Znacząca część funduszy przeznaczona została również na poprawienie warunków, w jakich przedsiębiorstwa funkcjonują, a zatem zwrócono uwagę na zaplecze technologiczne i jakość infrastruktury. To właśnie wówczas powstał CEVALOR, prywatno-publiczna organizacja zajmująca się sektorem kamienia naturalnego. Na siedzibę organizacji, powstałej by usprawnić między innymi uzyskiwanie funduszy unijnych, wybrano główne centrum wydobywcze marmuru, region Borba, około 180 kilometrów od Lizbony. CEVALOR wyspecjalizował się w podnoszeniu kwalifikacji pracowników, umożliwił stworzenie profesjonalnego programu edukacyjnego dla krajowego kamieniarstwa, pozwolił na korzystanie z porad w zakresie stosowanej technologii: jej ewaluacji, procesu pozyskiwania kamienia w kopalniach, ekologii, programów BHP. Dodatkowo CEVALOR utworzył laboratorium, w którym można przeprowadzać badania kamieni naturalnych. Wszystkie te działania związane były z inwestycjami na łączną kwotę dwóch milionów euro, z czego 25% pokryli członkowie organizacji, a resztę dołożyła unia, głównie z funduszów przyznawanych w ramach PEDIP. Sami członkowie organizacji skorzystali indywidualnie z funduszu PEDIP realizując kilka własnych projektów. W tym samym czasie (lata 1993-99) przemysł otrzymał mocne wsparcie w celu poprawy funkcjonowania w zakresie ochrony środowiska. Powstała umowa pomiędzy zadeklarowanymi firmami oraz odpowiednimi władzami, która miała na celu osiągnięcie wyznaczonych w umowie celów związanych z ochroną środowiska, takich jak zmniejszenie emisji zanieczyszczeń, redukcja hałasu, poprawienie gospodarki odpadami poprodukcyjnymi i ich utylizacją, rekultywacja terenu po zakończeniu eksploatacji kopalń. Poczyniono też pierwsze kroki w zakresie wdrażania systemów jakości. Przed przystąpieniem Portugalii do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, największą bolączką tego kraju była słaba infrastruktura, dlatego też większą część unijnych pieniędzy skierowano na inwestycje związane z budową dróg, usprawnieniem połączeń kolejowych, transportu miejskiego, poprawieniem warunków funkcjonowania portów i transportu lotniczego. Wszystkie te działania oddziaływały pozytywnie na poprawę funkcjonowania przedsiębiorstw należących do przemysłu kamieniarskiego poprzez zwiększenie zapotrzebowania na materiał kamienny. Zapotrzebowanie to zwiększone zostało poprzez dodatkowe inwestycje możliwe dzięki dotacjom unijnym, a także na skutek niższych kosztów transportu dzięki usprawnionej sieci dróg. Podczas trwania programu placówki naukowe, badawcze oraz Cevalor uczestniczyli w kilku projektach badawczych związanych z przemysłem kamienia naturalnego. Dzięki nim udało się wyraźnie poprawić umiejętności kadr menedżerskich firm kamieniarskich. Warto podkreślić, iż Cevalor jako organizacja wspierająca kamieniarstwo w Portugalii, nawiązała kontakty międzynarodowe chociażby przy okazji działającej sieci OSNET. Obecnie w związku z przystąpieniem nowych krajów do Unii Europejskiej rozszerza swoją działalność również na Polskę.Portugalia w perspektywie roku 2006Obecnie Portugalia korzysta z trzeciej edycji programu QCA, który przewidziany jest na lata 2001-2006. Ukierunkowany został na poprawę funkcjonowania poszczególnych przedsiębiorstw i podejmowane przez nie działania ekonomiczne. Swym zakresem zorientowany jest na przemysł, energetykę, turystykę, handel, budownictwo. Wsparcie dotyczy głównie projektów biznesowych kierowanych przez poszczególne przedsiębiorstwa jak również środowiska biznesowe, w których przedsiębiorstwa funkcjonują. Kwota dostępnych pieniędzy nie zmieniła się w stosunku do drugiej edycji, zmieniono tylko zasady ich przyznawania. Obecnie inwestycja w dany projekt musi być sprawdzona również ze względu na jej rezultaty i przeanali-zowana przez bank. Wcześniej taka analiza wykonywana była przez jednostkę raportującą do ministerstwa i dotyczyła tylko samej inwestycji, a nie jej rezultatów. Obecne projekty podlegają sprawdzeniu również po ich zakończeniu w celu kontroli czy zostały spełnione założenia projektu. Wpływ UE na portugalskie kamieniarstwoWstąpienie Portugalii do struktur Unii Europejskiej nie miało bezpośredniego wpływu na dostęp państw Unii do tutejszego kamienia. Portugalski przemysł kamieniarski przygotował się do zjednoczenia z UE znacznie wcześniej i nim doszło do tego historycznego momentu eksportował do państw Unii ponad 90% wydobywanych granitów, 60% marmurów oraz 75% łupka. 35% eksportu marmurów kierowanych jest do państw środkowego wschodu oraz Azji. Z kolei wprowadzenie wspólnej waluty miało ogromny wpływ na konkurencyjność przemysłu szczególnie w ostatnich dwóch latach, kiedy euro znacznie zwiększyło swoją wartość w stosunku do dolara. Najważniejsze jednak zmiany związane z członkostwem w Unii to bardzo restrykcyjne regulacje dotyczące środowiska naturalnego, które sformułowano w formie praw dotyczących funkcjonowania kopalń w październiku 2001 roku.

Kamienny wystrój architektoniczny ozdobą hotelu Monopol w Katowicach

Nieopodal dworca kolejowego przy ul. Dworcowej w Katowicach oddano do użytku odrestaurowany najwyższej klasy hotel Monopol. Na uwagę i uznanie zasługuje umiejętne wykorzystanie kamienia na wykonania elewacji i do wystroju wnętrz. Na elewację pierwszej kondygnacji zastosowano ukraiński bazalt z Jakowej Doliny i piaskowiec Mucharz z okolic Wadowic. Cokół, jako element elewacji narażony najbardziej na uszkodzenia mechaniczne, wykonano z czarnego bazaltu, a ściany z piaskowca Mucharz barwy ciemnopopielatej z odcieniem niebieskim. Gzyms kordonowy na wysokości pierwszego piętra, ozdobiony profilem, jak również obramowania okienne monolityczne bogato profilowane nadają niepowtarzalne piękno całej elewacji, doskonale wkomponowanej w istniejącą zabudowę ulicy i w specyficzną atmosferę przemysłową Katowic. Ozdobą fasady jest portal wejściowy profilowany wykonany z elementów bazaltu wraz z dekoracyjnym sklepieniem. Do wykonania wnętrz użyto ponad dwadzieścia rodzajów kamienia w różnych fakturach obróbczych. W całej rozciągłości wykorzystano jego dekoracyjne walory w wieloraki sposób. Imponujący akcent tworzą szerokie schody wejściowe do patio, wykonane z czarnego bazaltu w fakturze pełnego szlifu na tle zróżnicowanej kolorystycznie posadzki recepcji ukształtowanej w różne figury geometryczne. Posadzkę w patio wykonano z czarnego bazaltu z wstawkami z marmuru Rosso Verona w odcieniu brązowym. Na posadzkę w restauracji użyto płyt kwarcytowych w fakturze szlifowanej, wyjątkowo twardych, mało nasiąkliwych i odpornych na ścieranie. Wyjątkowo efektownie prezentuje się kamień w łazienkach w apartamentach i w poszczególnych pokojach hotelowych. O ile posadzka we wszystkich łazienkach jest jednakowa, wykonana z czarnego granitu Nero Assoluto w fakturze polerowanej, to ściany wyłożone są w każdej łazience innym materiałem kamiennym o odpowiednio dobranej kolorystyce i niezwykłym użyleniu. W szeregu pomieszczeń ściany wyłożono płytami kwarcytowymi w fakturze naturalnego przełomu kamienia, który charakteryzuje się delikatnym, subtelnym zielonym połyskiem w odcieniu ołowianym. Naturalne powierzchnie tego materiału we wszystkich odmianach tekstury i koloru kwalifikują wykładzinę kamienną jako nowoczesną na wszelkie zastosowania. Z uznaniem trzeba podkreślić, że zastosowanie kamienia do wystroju hotelu Monopol w Katowicach jest przykładem wzorowego wykorzystania we współczesnej architekturze faktury i koloru naturalnego tworzywa kamiennego. Roboty kamieniarskie wykonała firma Kolpi.

Szczecińskie stowarzyszenie rzeźbiarzy STAR

STAR to Stowarzyszenie Twórcze Artystów Rzeźbiarzy ze Szczecina działające od jesieni 1990 roku, kiedy to jego założyciele zainicjowali powstanie Stowarzyszenia Galerii przy ul. Koński Kierat 16 w tym mieście. Wśród stowarzyszonych znaleźli się artyści: Anna Paszkiewicz, Jolanta Brejdak, Tomasz Brejdak, Leonia-Lena Chmielnik, Mariola Kalicka-Królczyk, Grażyna Kamińska, Matylda Kotlińska, Jakub Lewiński, Dariusz Przewiżźlikowski, Ela Blanka-Sawicka, Ewa Soroczyńska, Leszek Soroczyński, Stanisław Szulc, Maria Wojtiuk oraz nieżyjący już dziś rzeźbiarze Sławomir Lewiński i Czesław Wronka. Twórcy skupieni w STAR mają na swym koncie wiele wydarzeń artystycznych, w których brali czynny udział. Do najbardziej znaczących zaliczyć należy organizację kilku edycji ogólnopolskiego biennale rzeźby poświęconej problemom ekologii. Każdego roku rzeźbiarze uczestniczyli w wystawach w kraju i poza jego granicami. Wielu rzeźbiarzy z tego środowiska indywidualnie prezentowało prace w znaczących galeriach oraz brało udział w wystawach zbiorowych, m.in. w Biennale Małych Form Rzeźbiarskich w Poznaniu, w Salonie Jesiennym, w Ikonopress w Szczecinie, w Wokół Rzeźby lat 70. i 80. w Orońsku, w Salonie Zimowym Rzeźby w Warszawie, w Satyrykonie Lepnica Expo Hannover 2000. Trwałym efektem ich twórczości plenerowej są realizowane w materiałach naturalnych dużych formatów rzeźby, eksponowane w parkach i przestrzeniach miejskich na terenie Polski, Niemiec i Włoch, sławiąc sztukę rzeźbiarską szczecińskich artystów. Nieobcy jest im kamień, w którym wyrażają swoje wizje i poszukiwania nowych form. Oto kilka prac, w których kamień odegrał znacząca rolę.

Badania lekarskie

Sprawę badań lekarskich pracowników reguluje kodeks pracy i rozporządzenie ministra mdrowia i opieki społecznej z dnia 30 maja 1996 r. w sprawie przeprowadzenia badań lekarskich wydanych do celów przewidzianych w kodeksie pracy Dz. U. nr 69, poz. 332. Artykuł 229, § 4 kodeksu pracy zabrania pracodawcy dopuszczenia do pracy pracownika bez aktualnych badań lekarskich stwierdzających brak przeciwwskazań do pracy na określonym stanowisku. Badaniom lekarskim podlegają osoby przyjmowane do pracy oraz pracownicy przenoszeni na inne stanowiska pracy, na których występują czynniki szkodliwe dla zdrowia lub warunki uciążliwe (art. 229, § 1). Ostatnia nowelizacja kodeksu pracy zwolniła z przeprowadzenia badań wstępnych osoby ponownie przyjmowane do pracy na to samo stanowisko lub podobne u tego samego pracodawcy na podstawie kolejnej umowy bezpośrednio po rozwiązaniu poprzedniej umowy o pracę. Badania lekarskie profilaktyczne przeprowadza się na podstawie skierowania, jakie wydaje pracodawca. Skierowanie powinno zawierać określenie stanowiska pracy, na którym osoba będzie zatrudniona, a jeżeli osoba ta będzie zatrudniona na różnych stanowiskach, na przykład operatora wózka widłowego i obsługi piły, to w tym przypadku powinno podawać opis warunków na tych stanowiskach. Ponadto informacje o występowaniu na stanowisku lub stanowiskach, na których osoba ma być zatrudniona, czynników szkodliwych dla zdrowia z podaniem ostatnich wyników pomiarów tych czynników (hałas, zapylenie, wibra-cja, mikroklimat) oraz warunków uciążliwych (§ 4.rozporządzenia). Pracownicy zatrudnieni u pracodawcy podlegają okresowym badaniom lekarskim (art. 229, § 2 kp). Termin następnego badania określa zawsze lekarz profilaktyk w wydanym zaświadczeniu lekarskim po przeprowadzonym badaniu wstępnym lub w ostatnim badaniu okresowym. Pracownik, który był niezdolny do pracy dłużej niż trzydzieści dni z powodu choroby, podlega kontrolnym badaniom lekarskim. Celem badania lekarskiego jest ustalenie, czy po odbytej chorobie pracownik może być zatrudniony na dotychczasowym stanowisku. Wielu pracodawców dopuszcza do pracy pracowników na podstawie zaświadczenia wydanego przez lekarza, który leczył pracownika. Nie zdają sobie oni sprawy z faktu, że pracownik w wyniku brania lekarstw w czasie leczenia lub gdy dalej używa lekarstwa, może mieć na przykład opóźnioną reakcję i spowodować wypadek w pracy. Dlatego ustawodawca jednoznacznie określił, że badania kontrolne przeprowadza lekarz profilaktyk i tylko on może wydać zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do pracy na danym stanowisku. Inne zaświadczenia są nieważne i organa kontrolne ich nie uznają i traktują tak, jakby pracownik został dopuszczony do pracy bez badań kontrolnych.Zakres badań lekarskich profilaktycznych określa załącznik nr 1 rozporządzenia. Załącznik określa, przy jakim czynniku szkodliwym lub uciążliwym, jakim badaniom wstępnym i okresowym podlega osoba badana. Określa zakres podstawowy i pomocniczy badań. Lekarz profilaktyk może poszerzyć zakres o dodatkowe badania specjalistyczne konsultacyjne, a także wyznaczyć krótszy termin następnych badań, jeżeli uzna, że jest to niezbędne dla prawidłowej oceny stanu zdrowia. Wielu pracowników w górnictwie odkrywkowym i kamieniarstwie jest narażonych na hałas. Podlegają oni badaniom ogólnym i otolaryngologicznym. Badaniami pomocniczymi są badania audiometryczne. Częstotliwość badań ogólnych co cztery lata, a otolaryngologicznych i audiometrycznych przez pierwsze trzy lata pracy w hałasie co rok, a następnie co trzy lata. Badania profilaktyczne pozwalają w porę wykryć podejrzenie o chorobę zawodową lub schorzenia pracownika, na przykład: zawodowe uszkodzenie słuchu, cukrzycę, zaburzenie równowagi, padaczkę itp. Lekarz w takich przypadkach wyda orzeczenie o przeciwwskazaniu do danej pracy, dzięki czemu uchroni pracodawcę przed zatrudnieniem chorej osoby zgłaszającej się do pracy na danym stanowisku, a pracodawca uniknie późniejszych kłopotów. W przypadku pracownika już zatrudnionego pozwoli przenieść go na inne stanowisko, na którym schorzenie to nie spowoduje dalszego rozwoju choroby lub zapobiegnie wypadkom na przykład upadkowi z wysokości przy montażu płyt na budynku. Badania okresowe i kontrolne przeprowadza się w miarę możliwości w godzinach pracy, pracownik zachowuje prawo do wynagrodzenia. W przypadku przeprowadzenia badań w innej miejscowości (np. badania specjalistyczne) pracownikowi przysługuje pokrycie kosztów przejazdu jak za podróże służbowe. Badania lekarskie wstępne osoba przyjmowana do pracy przeprowadza przed przyjściem do pracy na podstawie skierowania. Badania lekarskie wstępne, okresowe i kontrolne, przeprowadza się na koszt pracodawcy. Badania profila-ktyczne kończą się orzeczeniem lekarskim - zaświadczeniem lekarskim stwierdzającym brak przeciwwskazań do określonej pracy na określonym stanowisku lub przeciwwskazaniami do pracy (załącznik nr 2 rozporządzenia).Zaświadczenie lekarskie (załącznik nr 3) lekarz profilaktyk wystawia w przypadku niezdolności do wykonywania dotychczasowej pracy na określonym stanowisku. Przeciwwskazania te są na określony okres:

- szkodliwych wpływów na zdrowie (art. 55, § 1 kp);

- możliwość wykonywania dotychczasowej pracy przez kobietę w ciąży (art. 79, § 1 pkt. 2 kp);

- zagrożeń dla młodocianych (art. 201, § 2 kp);

- podejrzenia o chorobę zawodową (art. 230, § 1 kp);

- niezdolność do wykonywania dotychczasowej pracy z powodu choroby zawodowej lub wypadku przy pracy (art. 231, kp).

Zaświadczenie otrzymuje pracownik i pracodawca. Od zaświadczenia, z którym nie zgodził się pracownik lub pracodawca, można się odwołać w ciągu siedmiu dni przez lekarza, który wydał zaświadczenia, do wojewódzkiego ośrodka medycyny pracy. Badania profilaktyczne może przeprowadzić lekarz, który nabył uprawnienia lekarza do badań profilaktycznych zgodnie z § 7 rozporządzenia. Z lekarzem tym pracodawca zawiera umowę na przeprowadzenie badań lekarskich i sprawowanie opieki zdrowotnej nad pracownikami. Lekarz ten jest obowiązany zapoznać się z warunkami pracy w zakładzie pracy, określa wyposażenie apteczek pierwszej pomocy na stanowiskach pracy. W zakładach pracy, gdzie jest komisja bezpieczeństwa i higieny pracy (art. 237, ą˛ § 1 kp), lekarz wchodzi w skład komisji. Z lekarzem profilaktykiem współpracuje służba bhp. W przypadkach mających oddziały w innych miejscowościach można dla tych pracowników zawrzeć umowę z lekarzami pracującymi w tych miejscowościach. Wykaz lekarzy profilaktyków posiada wojewódzki ośrodek medycyny pracy.

 

Nie czekaj dodaj firmę

do naszego katalogu!

 

 

Dodaj firmę...

 

Dodaj ogłoszenie drobne

do naszej bazy!

 

 

Ogłoszenia...

45-837 Opole,
ul. Wspólna 26
woj. Opolskie
Tel. +48 77 402 41 70
Biuro reklamy:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Redakcja:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.">
     Wszystkie prawa zastrzeżone - Świat-Kamienia 1999-2012
     Projekt i wykonanie: Wilinet